16. Rozdział - Trudna decyzja

9 2 0
                                    

Dni mijały szybko.

Annysae z jednej strony cieszyła się, że Edeline wreszcie zazna spokoju, ale z drugiej ona straci jedyną przyjaciółkę. Przez ostatnie dni nie mogła spędzić nawet chwili z duchem, ponieważ w tym samym czasie Baron zdecydował się, aby dziewczynka podjęła się nauki. Zaraz po Zimowym Przesileniu do posiadłości miała przybyć guwernantka z Akademii w Eberfolt. Annysae była podekscytowana nauką etykiety, tańca, pisania, czytania czy matematyki. To było coś zupełnie nowego. Dzień po powrocie ze stolicy jarlatu Baron wezwał ją do siebie. Nie tylko powiedział o przyszłych zajęciach, ale także wręczył jej prezent – nerejski łuk, broń wykonana z najlepszego drzewa przez utalentowanych rzemieślników. Ich łuki były solidne, gibkie, a także trudne do zniszczenia.

Być może to był podstępny plan Barona, aby do czasu przybycia nauczyciela, dziewczynka miała jakieś zajęcia. Zamiast szukać kłopotów, skupiła się na nauce strzelania z łuku. To rzeczywiście był dobry pomysł. I mógł zadziałać – gdyby ktoś nie obserwował jak Annysae nieudolnie podejmuje próby szycia z łuku.

Czując na sobie czyjeś spojrzenie, odwróciła się w kierunku rezydencji. Ktoś wychylał się lekko zza budynku, uważnie śledząc każdy jej ruch. Przez chwilę myślała, że to tylko przywidzenie, ale cień nie poruszył się. Nic jej nie groziło w rezydencji, powtarzała sobie w myślach. Wzięła głęboki oddech i ponownie skupiła się na tarczy, którą Baron wykonał ze słomy i sznurka.

Annysae skrzywiła się, czując ból w lewej ręce. Łzy napłynęły jej do oczu, ale przetarła je. Chociaż nosiła grubą warstwę ubrań, która nie krępuje ruchów oraz karwasz łuczniczy, wciąż czuła bolesne uderzenia cięciwy. Kilka razy nawet chciała się poddać, ale coś głęboko w niej nie pozwalało na to. Łuk był doskonałą bronią do walki na odległość, będącą także w stanie zabić przeciwnika od razu. Gdy Edeline odejdzie, zostanie tu sama, dlatego chciała nauczyć się walczyć, chronić. Pomimo, że pani Esmira od powrotu z Adanelle pomagała jej zapanować nad pot1)ęgą Daru Widzenia, nie mogło to ją ochronić przed tym, przed czym chronił ją opiekun, a potem Hensel i Agrynn. Gdyby potrafiła już wtedy używać takiej broni jak łuk, nikt by nie ucierpiał. Dlatego uparcie starała się pojąć, jak używać łuku, jak być szybką i skuteczną bez względu na młody wiek.

Ballady Lisbeth nieraz opowiadały o wojowniczych kobietach, które szkoliły się od najmłodszych lat. Jedyne, czym się od nich różniła Annysae to fakt, że była samoukiem. Nikt nie pokazywał jej, co ma robić.

Podeszła do kołczanu leżącego dwa kroki od niej i wyciągnęła kolejną strzałę. Stanęła przed prowizoryczną tarczą, nakładając strzałę na cięciwę.

Jeden oddech, drugi...

Przymknęła jedno oko, a potem wycelowała i naciągnęła cięciwę najmocniej jak potrafiła.

Trzeci oddech, czwarty...

Wypuściła strzałę, która musnęła tarczę i zniknęła gdzieś w śniegu za nią. Dziewczynka tupnęła nogą, czerwieniąc się na twarzy. To było bezsensu! To ją przerastało... Może powinna poprosić Barona o pomoc? Zawiesiła łuk na ramieniu i ruszyła, by odszukać strzałę. Klękła, by lepiej dostrzec gdzieś jasne piórka albo ostry grot.

Dopiero, kiedy dostrzegła drewnianą strzałę wystającą z ziemi pokrytej śniegiem, poczłapała do niej, wciąż będąc na kolanach. Uśmiechnęła się do siebie, że udało jej się odnaleźć zgubę. Miała szesnaście strzał i musiała dbać o każdą z nich. Tuż przed Annysae pojawiły się duże stopy pozbawione butów, a raczej łapy, które nie należały do człowieka. Dziewczynka przełknęła ślinę, powoli unosząc głowę, by spojrzeć, kto przed nią stanął. Krzyknęła, natychmiast się cofając. Widok żółtych oczu o pionowych źrenicach tak cienkich, że Annysae nie była pewna, czy obcy w ogóle je posiadał, wystraszył ją. Bardziej od nietypowych oczu przeraził ją rząd ostrych zębów. Nie odwracając się od tajemniczej istoty, wciąż odsuwała się od niej. Jednak znała ten płaszcz.

Aritelavash: Baron z Adanelle ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz