Rozdział VII

25 4 0
                                    

– Jesteśmy na miejscu – powiedział Brynjolf, zatrzymując Sleipnira pod okazałym dworkiem, który był jego własnością.

– To twoja posiadłość? – zapytała Astrid, omiatając wzrokiem kamienny mur, pokryty gęstymi pnączami winorośli, znad którego częściowo wyłaniał się spadzisty dach.

– Tak, tu będziesz bezpieczna, gdyż zamieszkuję jedną z najbezpieczniejszych dzielnic. – Słowem nie wspomniał, że mieszkańcy okolicy należeli do bogatej elity cesarstwa, on także. – Żaden najęty zbir nie ośmieli się tu wszczynać burd.

Pozostawiwszy Astrid na grzbiecie Sleipnira, zeskoczył z niego, żeby otworzyć bramę wjazdową na żwirowy plac. Kiedy wprowadził wierzchowca na podwórze, jej oczom ukazała się przestronna rezydencja. Pastelowo szarą fasadę częściowo pokrywał gęsty kołtun bluszczu, zza którego nieśmiało wyglądały mniejsze i większe okna.

Na samym środku placu, tuż przed wejściem do rezydencji, stała marmurowa fontanna, prezentująca półnagą niewiastę, otuloną w biodrach kawałkiem lejącego się materiału. Dłonie figury zajmowała waza, z której wylewała się krystalicznie czysta woda. Niektóre z kształtów i załamań na rzeźbie, jak i basenie pokrywał wilgotny mech. Szum tryskającej wody sprawiał, że Astrid zapominała o wszystkich troskach tego świata.

– Tu jest naprawdę pięknie! – Przymknęła powieki, gdy wychodzące zza chmur słońce musnęło jej twarz. – Powtórzę się, ale naprawdę uważam, że jesteś ulubieńcem losu Brynjolfie!

Uśmiechnął się pod nosem.

– Czuj się jak w domu. Zaraz uprzedzę służbę, żeby wykonywała twoje polecenia.

– Moje polecenia? Naprawdę chcesz oddać mi władzę nad swoim domem?

– Mimo iż jesteś moim gościem, nie zawsze będę mógł się tobą opiekować. Służące z pewnością będą ci chętniej usługiwać. Mam wrażenie, że mnie się boją.

Pociągnął za skórzane lejce, prowadząc Sleipnira prawie pod drzwi domu. Otworzył je, a ocierające się o siebie zawiasy wydały przerywany, krótki pisk. Nieprzyjemny dla ludzkiego ucha. Zwróciła uwagę na srebrną kołatkę z charakterystycznym niedźwiedzim łbem. W pysku trzymał dużych rozmiarów krążek.

Gdy wreszcie postawił ją na podłodze w korytarzu, nieśmiało zaczęła się rozglądać po doskonale urządzonym wnętrzu, godnym arystokraty. Z każdym kolejnym krokiem podziwiała precyzyjne rzemiosło stolarskie z zachwycającym kunsztem artystycznym, utrwalonym w jego rzeźbach oraz obrazach, wypełniających przestrzeń pokoi. Cieszyły oko.

„Czy to możliwe, że mieszka tutaj sam? Bez rodziny?" – W jej umysł uderzały pytania, których nie odważyłaby się zadać wprost. „Nie powinna mnie obchodzić jego prywatność, lecz jeśli jest żonaty, może jego kobieta będzie miała żal, że mnie tu sprowadził? Zaś z drugiej strony może by mnie uprzedził wcześniej, gdyby w domu czekała na niego żona?"

– Rozgość się w salonie, a ja każę służbie podać kolację, z pewnością jesteś głodna. W międzyczasie napijesz się wina? – zapytał, wyrywając ją z zamyślenia. Podskoczyła zlękniona.

– Chętnie...

Salon, do którego zaprosił Astrid, był majestatyczny, przestronny, bogato urządzony, a przede wszystkim funkcjonalnie. Ściany zdobiły podłużne, szerokie okna, przez które od rana do południa wpadały przyjemne promienie jasnego światła. Naturalnie ocieplały wnętrze domu i nadawały mu przytulnej atmosfery.

– Twój dom jest taki piękny... – Zachwycała się, rozglądając po salonie. – Zamek mego ojca był zimny i nieprzystępny.

– Zdaje się, że jesteś ciepłolubna. Zapewne Drangavik nie przypadnie ci do gustu.

Sługa Ciemności TOM 1/6 [ZOSTANIE WYDANY 2025] Black RoseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz