Rozdział 1.5

111 61 9
                                    

W końcu odnalazłem niewielki snop światła w moim ciemnym więzieniu. Ruszyłem w jego kierunku, mając nadzieję, że obudzę się w swojej czerwonej, aksamitnej pościeli. Wokół będzie znajdowała się piękna, przestronna komnata pałacu cesarskiego, a ja zostanę przywitany przez służbę śniadaniem do łóżka. I koniecznie świeżym sokiem, bo wciąż bardzo chciało mi się pić.

Niestety. I tym razem moje oczy zostały skrzywdzone przez jasność spotęgowaną białymi ścianami pomieszczenia, w którym się znajdowałem. Pasy, które wcześniej zostały zapięte wokół mojego ciała, wciąż ograniczały mi ruchy. Czułem, że do wenflonu w mojej dłoni podłączono rurkę, którą zapewne dostawały się do organizmu leki przeciwbólowe. Ręka nadal pulsowała nieznośnie, ale migrena wydawała się być zdecydowanie lżejsza niż wcześniej. Przestrzeń wokół wciąż była rozmazana, więc zrozumiałem, że problemy ze wzrokiem nie były związane z bólem głowy, skoro ten niemal zniknął.

Nigdzie też nie dostrzegłem ani mężczyzn, którzy mnie związali, ani kobiety, która kazała im to zrobić. Zamiast tego w pomieszczeniu pojawił się ktoś nowy. Obok łóżka siedziała dziewczyna. Widziałem jej różowe włosy sięgające do ramion i pomyślałem, że przyszła do szpitala w cosplayu jakiejś postaci z anime.

Nie miałem czasu przyglądać się dłużej, bo nieznajoma zauważyła moje przebudzenie. Uśmiechnęła się i odłożyła na szafkę coś, co wcześniej trzymała. Telefon, z którego zwisał brelok w kształcie... to chyba była nuta? Albo bezkształtna plama. Trudno stwierdzić.

– Jak się czujesz? – Jej głos był łagodny, dość przyjemny dla ucha.

Niemniej jednak zdenerwowałem się już na wstępie tym, że śmiała zwrócić się do mnie tak bezpośrednio. Tamci mówili przynajmniej "pan", co nie było adekwatne do pozycji, jaką zajmowałem, ale lepiej tak niż per „ty". Bezczelna. W ramach buntu przeciw takiemu brakowi szacunku uznałem, że nie będę się do niej odzywał.

Odwróciłem spojrzenie w zupełnie innym kierunku. Założyłem, że jeśli jest choć trochę inteligentna, to zrozumie, że ma się stąd wynosić.

– Mówiłam im, że te pasy są niepotrzebne.

Nieznajoma zdawała się zupełnie nie zauważać, jakie przesłanie miał mój gest. Kątem oka dostrzegłem, że pochyla się nade mną i rozpina więzy. Tym samym umożliwiła mi podniesienie się troszkę wyżej, do pozycji siedzącej. Nie było to łatwe z jedną sprawną ręką.

Kątem oka dostrzegłem, że uniosła jeden z przedmiotów leżących na stoliku i zbliżyła się do mnie. Nim zdążyłem zareagować, na nos włożyła mi okulary. Początkowo chciałem je zrzucić, ale nagle zrozumiałem, że świat nabrał ostrości i kolory stały się wyraźniejsze, a to wszystko za sprawą szkieł znajdujących się przed moimi oczami.

Nigdy nie miałem wady wzroku. Jak to się stało, że teraz się pojawiła? Co jeszcze uczyniono z moim ciałem, gdy byłem pozbawiony przytomności?

Zdecydowałem się zażądać wyjaśnień. Odwróciłem się w stronę dziewczyny, by to zrobić i... zatrzymałem się na moment. Trzeba było przyznać, że teraz, gdy widziałem doskonale, byłbym głupcem, nie doceniając jej urody. Była jedną z najpiękniejszych osób, jakie kiedykolwiek widziałem. Kolor włosów odbierał nieznajomej wiele uroku, ale nie zmieniało to faktu, że przede wszystkim w oczy rzucały się piękne, bursztynowe tęczówki.

W tej chwili nie miało to jednak większego znaczenia. Kimkolwiek była i jakkolwiek wyglądała, nie zamierzałem pozwolić dłużej traktować się w ten sposób.

– Rozkazuję ci wyjaśnić mi, gdzie jestem – powiedziałem wciąż zachrypniętym głosem. Zupełnie nie rozpoznawałem tego dźwięku, jakbym to wcale nie ja mówił. Może zrobiono też coś z moim strunami głosowymi?

Come back home [SZUKA WYDAWCY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz