Rozdział I

87 2 5
                                    


Siedział na szkolnym dziedzińcu nie mając pojęcia jaki ruch powinien wykonać. Wiedział, że dziś jest jego wielki dzień, jednak z drugiej strony coś z tyłu głowy kazało mu się wycofać i wrócić do starego życia i rzeczywistości, do której przywykł. Czuł, że tu nie pasuje. Że został postawiony w bardzo niekomfortowej sytuacji, która potencjalnie miała zmienić jego życie na lepsze, tylko czy aby na pewno? Czy nie lepszą opcją byłoby podkulenie ogona i kontynuowanie tego, co się rozpoczęło jakiś czas temu? Czy zmiana otoczenia w ostatniej klasie liceum to aby na pewno dobry pomysł? Cały czas jednak miał z tyłu głowy słowa dyrektora starej szkoły, do której uczęszczał: "To twoja wielka szansa, Jaechan. Nie zmarnuj jej". To samo powtarzał mu jego starszy brat, który jako jedyny był wsparciem dla Jaechana. Mimo to chłopak miał ciągłe wątpliwości. Dlaczego miał zrobić coś wbrew sobie, tylko po to, by zadowolić innych? Czemu nie mógł obrać własnej, może nieco uproszczonej, jednak spokojniejszej ścieżki?

- Weź się w garść. - warknął pod nosem wstając z drewnianej ławki stojącej na uboczu.

- Słucham? - słysząc zdziwiony dziewczęcy głos zrozumiał, że mówienie do samego siebie w miejscu publicznym nie jest najlepszym pomysłem.

- Przepraszam. - zmieszał się wykonując lekki ukłon - Przepraszam, mówiłem do siebie.

- Dziwak. - Jaechan przywykł do takich przezwisk. Liczył jednak na to, że dzięki zmianie szkoły zyska nowych znajomych i odrobinę lepszy status.


*

- Jaechan, mogę cię prosić? - chłopak uniósł głowę znad książki do angielskiego, widząc stojącego nad sobą dyrektora szkoły. Wstał pospiesznie kłaniając się, jednak mężczyzna obdarował go ciepłym uśmiechem, poklepując jego ramię.

- Coś się stało?

- Nie, nie martw się. Chcę z tobą o czymś porozmawiać.

- Dobrze, już idę. - chłopiec zarzucił plecak na ramię, po czym w ciszy ruszył za panem Choi. Bardzo go podziwiał i zawsze miał w nim wsparcie. Dyrektor bardzo się starał, ciężko pracował i zawsze, niezależnie od okoliczności, słuchał uczniów liceum i niósł im chęć pomocy. Jaechan miał świadomość tego, że niczym nie podpadł, jednak mimo to czuł bolesne kłucie w żołądku wywołane stresem i niewiadomą przed jaką postawił go mężczyzna.

- Usiądź proszę. - zachęcił pan Choi wskazując na fotel stojący przy podłużnym drewnianym stole stojącym w centrum gabinetu. Gdy Jaechan zajął miejsce pan Choi postawił przed nim kubek z wodą, po czym zasiadł na wprost niego - Powiedz mi. - przerwał popijając przygotowaną wcześniej kawę - Wszystko u ciebie w porządku?

- Tak, dziękuję. - zdziwiło go to pytanie. Nigdy dotąd nie był zapraszany do gabinetu pana Choi, tylko po to, by ten pytał go o jego samopoczucie.

- Radzisz sobie w szkole, prawda? Nauczyciele bardzo cię chwalą.

- Staram się jak mogę. - należy wspomnieć, że Jaechan był najlepszym uczniem liceum, do którego uczęszczał. Zawsze zajmował pierwsze miejsce w rankingu uczniów, reprezentował szkołę w olimpiadach, był dumą pana Choi.

- Chciałbym w końcu wynagrodzić ci twój trud i ciężką pracę. - znak zapytania malujący się na twarzy Jaechana zachęcił mężczyznę do kontynuowania monologu - Mój stary przyjaciel został dyrektorem Class Academy. Powiedziałem mu o tobie kilka dobrych słów i jest zainteresowany przyjęciem cię pod swoje skrzydła.

- Słucham? - chłopiec był naprawdę zdziwiony otrzymaną propozycją, jednak mimo to czuł, że złapał w ten sposób pana Boga za nogi - Ale... Class Academy to prywatne liceum. Uczą się tam dzieciaki biznesmenów, lekarzy i prawników. Wie pan, że mnie na to nie stać.

W niebie nad nami | Książka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz