Rozdział XI

12 2 1
                                    

Rozdział XI

- Uśmiechnij się do mnie. - szepnął Yeonjun dotykając zimnego policzka Jaechana.

- Nie mam ochoty, przepraszam.

- Idę zaraz na odprawę... chcę zobaczyć twój uśmiech. - chłopiec wykrzywił usta w kształt nienaturalnego uśmiechu, kierując go w stronę Yeonjuna. Licealista wylatywał dziś na swoją wieloletnią przygodę do Francji. Jaechan w głębi serca cieszył się z sukcesu i szansy swojego przyjaciela. Najbardziej jednak przerażała go wizja samotności i tego, że w momencie odlotu samolotu, ten zostanie zdany tylko i wyłącznie na siebie - Piękny.

- Kocham cię, Yeonjun. Proszę, pamiętaj o tym.

- Jaechanie...

- Jeśli ten wyjazd cię przerośnie, będziesz czuć się zagubiony i samotny, proszę cię, dzwoń do mnie. Odbiorę niezależnie od godziny, zawsze cię wysłucham i doradzę. Pamiętaj o tym, dobrze?

- Pamiętam. Dziękuję ci za wszystko. - usta chłopców złączyły się w czułym pocałunku. Nie zwracali uwagi na zerkający w ich kierunku tłum podróżujących ludzi. Nawet mama Yeonjuna odchrząknęła, udając, że nie widzi zaistniałej sytuacji.

- Przestańcie do cholery. - syknął ojciec chłopaka - Ludzie się gapią. - Yeonjun pogłębił pocałunek, pod wpływem którego wiotkie nogi Jaechana odmówiły mu posłuszeństwa - Dość.

- Mam coś dla ciebie. - Yeonjun wyjął z kieszeni bluzy niewielkich rozmiarów pendrive, wręczając go Jaechanowi.

- Co to?

- Niespodzianka. Zobaczysz, jak dotrzesz do domu, okej? I jutro rano, jak do ciebie zadzwonię, powiesz mi co myślisz.

- Dobrze. - osiemnastolatek uśmiechnął się, ściskając mocniej otrzymaną rzecz - Dziękuję.

- Synu, twoje bagaże są już nadane. Możesz iść na odprawę. - wtrącił zniesmaczony mężczyzna.

- Moment. Mam jeszcze trzy godziny do odlotu.

- Spójrz ile tu jest ludzi. Sama odprawa zajmie ci minimum półtorej godziny.

- Wciąż pozostaje mi półtorej godziny w zapasie. Wolę je spędzić z Jaechanem, a nie czekając pod bramkami.

- Nie no, trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam z tym gówniarzem...

- Idź już. - szepnął Jaechan wtulając się w chłopaka - Jak wylądujesz to od razu do mnie napisz, bo będę się martwić.

- Obiecuję.

- Jedz regularnie i się wysypiaj. I proszę cię, popracuj nad papierosami. Dobrze by ci zrobiło jakbyś rzucił to świństwo.

- Tego nie mogę ci obiecać. Ale obiecuję, że postaram się ograniczyć palenie, dobrze? - chłopiec skinął głową, wzdychając - Nie smuć się. Jakby się coś działo, to będę cały czas pod telefonem. Jakby coś cię zaniepokoiło to dzwoń.

- Dobrze.

- I przygotuj się na weekend w Paryżu. Będę odwiedzać najciekawsze miejsca i ci je pokazywać.

- Nie mogę się doczekać.

- Yeonjun, czas ci ucieka. Idź na odprawę.

- Idę no... daj buziaka.

- Koniec z tymi buziakami. Idź już. Poznawaj Francję, ale przede wszystkim skup się na nauce. Masz być najlepszy, jasne?

- Ta... - mruknął nie odrywając wzroku od coraz smutniejszego Jaechana.

- Pa, skarbie. Uważaj na siebie i daj z siebie wszystko.

- Obiecuję, nie martw się, mamo. Jaechanie...

- Poradzę sobie, nie martw się. Baw się dobrze i dbaj o siebie.

- Zobaczymy się za trzy miesiące, tak? - Jaechan skinął energicznie głową, jednak rozrywający go od środka ból z każdą kolejną sekundą przybierał na sile - Kocham cię, Jaechan! - krzyknął podchodząc do kolejki ludzi. Jego łagodny uśmiech zawsze działał na Jaechana kojąco, jednak w momencie rozstania miał wrażenie, że widzi go po raz ostatni.

- Też cię kocham, Yeonjun!

- Idziemy, dość mam tego cyrku. - warknął mężczyzna szarpiąc nastolatka za nadgarstek.

- Proszę mnie nie szarpać.

- Przepraszam. Ale proszę cię, chodźmy już stąd.

- Poczekam.

- Na co?

- Aż Yeonjun wsiądzie do samolotu i odleci.

- Oszalałeś? Ma jeszcze trzy godziny. Poza tym zaraz zniknie za bramkami i już nie będziesz go widział.

- To nic.

- Skarbie, daj spokój. Nie ma sensu żebyś tutaj siedział. - wtrąciła kobieta obejmując nastolatka ramieniem - Chodź, zawieziemy cię do domu. Zjesz coś i się położysz. Ten dzień na pewno jest dla ciebie ciężki. - Jaechan zerknął przez ramię na stojącego w kolejce Yeonjuna, czując, jak kumulujące się w nim emocje nie dadzą rady być nadal na uwięzi. Jego żołądek zawiązał się w supeł, a po bladej buzi zaczęły płynąć ciężkie łzy - Rozumiem, że jest to dla ciebie trudne, ale proszę cię, nie płacz. W dzisiejszych czasach macie taką technologię, że na pewno sobie poradzicie.

- Pani niczego nie rozumie. Yeonjun jest jedyną mi bliską osobą. Zostałem w tym momencie sam. - kobieta zagryzła wargę spoglądając na roztrzęsionego nastolatka, wyraźnie smutnego Yeonjuna i swojego nieugiętego, zniecierpliwionego męża.

- Może podjęliśmy zbyt pochopną decyzję z tym wyjazdem? Niech Yeonjun skończy chociaż tutaj liceum.

- Czy ty siebie słyszysz? Wszystko jest już uzgodnione. Yeonjun został wypisany ze szkoły, a jego dokumenty są już w najlepszym paryskim liceum.

- Ale nie jest to sytuacja bez odwrotu, prawda? Da się to jeszcze zmienić.

- Łzy obcego ci dzieciaka tak ci namieszały w głowie?

- To chłopak twojego syna.

- Dość. Nie mam ochoty tego słuchać. Chodźcie już stąd zanim Yeonjun się rozmyśli. - Jaechan w jednej chwili poczuł jak cały jego dotychczasowy świat wywraca się do góry nogami. W momencie, w którym poczuł odrobinę spokoju, gdy zaczynało docierać do niego, że coś znaczy i jest dla kogoś ważny, wszystko znów wywróciło się o 180 stopni powracając do pierwotnego stanu. Nigdy już nie chciał tak się czuć. Nigdy już nie chciał czuć się porzucony i samotny, a wyjazd Yeonjuna ponownie sprawił, że czarne myśli zapanowały nad jego umysłem. 

W niebie nad nami | Książka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz