„Gdy widzę cię na korytarzu, widzę uśmiechnietą dziewczynę, a gdy przychodzisz tutaj widze skrzywdzone dziecko"
Te oto słowa słyszałam już jakiś czas temu i nie dają mi spokoju... Zawsze chciałam umieć udawać kogoś kim nie jestem by mnie akceptowali, lecz teraz gdy udaje się, nie czuje się z tego powodu szczęśliwa. Wręcz przeciwnie. Wolałabym abym nigdy nie nabyła tej umiejętności. Nie jest ona dobra... przynajmniej nie dla mnie. Mówi o mojej przeszłości. Nie lubię jej. Była cała w ciemnych momentach. No może nie cała. Tak odkąd miałam 7 lat. Od wtedy przynajmniej pamietam swoje życie. Zaczęło się niewinnie. Tylko kłótnie rodziców które potem przechodziły na dziecko. Wtedy nawet nie płakałem przy nich. Tylko słuchałam lub zajmowałam się czymś by zagłuszyć co się dzieje. Wtedy jeszcze byłam normalna... Odkąd miałam 12 lat cały świat poszarzał a ja wydawałam się być tylko drugoplanową postacią w czyjejś historii. Tak dokładniej to historii mamy. Żałuje że się nie postawiłam wtedy.. Nadal żyje w błędzie że to przez mojego ex się posypałam. Kiedyś jej to powiem gdyż po wielu przejściach..
Postanowiłam nie kończyć tej historii i uczynić ją moją