11.12 | Ognista na spółę?

38 2 0
                                    

Pansy Parkinson x Reader

Dom węża w ten wieczór organizował świąteczną imprezę. Ty jak prawowita ślizgonka oczywiście nie mogłaś ominąć takiej okazji. Po lekcjach jako zadziwiająco jedyna przeszłaś do dormitorium, by wybrać dobry outfit na tą zabawę. Wzięłaś czarną spódniczkę, podkolanówki i bluzkę z świątecznym motywem. Kiedy zamknęłaś szafę, do pokoju wpadła reszta dziewcząt, podekscytowanych na wieczorną imprezę. Ty wtedy ulotniłaś się szybko, bo jednak nie lubiłaś zbytnio rozmawiać, która co ubierze i jak ma ta druga jej pomóc w wyborze lub ułożeniu włosów. Twoje były tak pokręcone, że wystarczyło albo spiąć je w wysoki kucyk albo lekko przeczesać grzebieniem i było po sprawie. Za to byłaś ogromnie im wdzięczna. 

Przeszłaś szybko do biblioteki, by tam zrobić pracę, na którą ostateczny terminem było jutro, więc zasiadłaś do pisania. W miarę sprawnie skończyłaś, bo nie trzeba było się aż tak rozpisywać. Zgarnęłaś pergamin ze stołu, a książki, które były ci potrzebne odłożyłaś na półkę. Wyszłaś cicho z pomieszczenia i wróciłaś do dormitorium. Były tam wszystkie dziewczyny, ale nigdzie nie mogłaś dojrzeć czarnowłosej. Nieco zwiesiłaś głowę i usiadłaś na łóżku, przysłuchując się Astorii jak opowiada rozmarzona o Malfoyu czy jej siostrę Daphne jak mówi jej, że może spróbować, ale raczej nie liczy na coś głębszego z jego strony. 

— Te wszystkie miłostki... — wywróciłaś oczami, sięgając po swój strój i udając się do łazienki, by tam się w pokoju przebrać. 

Pomalowałaś się nieco mocniej niż zazwyczaj i związałaś swoje włosy w kucyka, puszczając drobne kosmyki wzdłuż twarzy. Kilka psiknięć perfumą i byłaś gotowa na zabawę. Wyszłaś z dormitorium i po zejściu kilku schodków znalazłaś się w pokoju wspólnym, który ku twojemu zaskoczeniu zrobił się większy niż wcześniej. Choinki stały w rogach pomieszczenia, robiąc miejsce na parkiet do tańczenia. Kanapy również zostały odsunięte na boki, dodając jeszcze przestrzeni. Barek był w pełni gotowy spełniać swoją funkcję, do którego już ustawiła się mała kolejka chłopaków z wyższych klas. 

— Ognista na spółę? — usłyszałaś za sobą damski głos. 

— Skąd ją masz? — spytałaś, odwracając się przodem do Pansy. 

— Zwinęłam Zabiniemu zanim zdążył je przenieść do barku — wyznała — Dobra, chodź już. Starczy gadania — złapała cię nagle za rękę i poprowadziła na kanapę najbardziej wysuniętą na bok i schowaną wśród dekoracji. 

Usiadłyście na miękkim meblu, a dziewczyna zwinnym ruchem ręki otworzyła butelkę i podała ją tobie. Wzięłaś ją od niej i wypiłaś kilka łyków. Gorycz alkoholu przyjemnie przelała się po twoim gardle i przełyku, powodując chwilowe wzdrygnięcie twojego ciała. 

— Jak ja za nią tęskniłam — powiedziałaś, uśmiechając do czarnowłosej i wypijając jeszcze trochę, zanim z przeczyszczoną rękawem bluzki szyjki butelki oddałaś dziewczynie. 

Powoli łączyłyście rozmowę z wypijaniem butelki. Kiedy twoja towarzyszka postawiła już puste naczynie na podłodze za kanapą, impreza już solidnie się rozkręciła. Właśnie leciała skoczna i taneczna piosenka, więc Parkinson od razu wstała i wyciągnęła cię bez słowa na parkiet. Sporo wypiłyście, ale jeszcze nie odczuwałyście silnych skutków upojenia. Tańczyłyście w rytm melodii dość zmysłowo. Potem zmęczone upadłyście na waszą kanapę. Spojrzałyście po sobie, przypominając sobie w głowach co się tam wydarzyło. Widziałaś, że to Pansy chciała zrobić ten ruch, ale powstrzymałaś ją, przybliżając się do niej i całując ją namiętnie. 

𝐋𝐄𝐓 𝐈𝐓 𝐒𝐍𝐎𝐖; potterowski kalendarz adwentowy [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz