Blaise Zabini x Reader
Siedziałaś w pokoju wspólnym i obierałaś sobie mandarynki, które udało ci się zabrać ze śniadania. Nie miałaś lekcji, bo właśnie był pierwszy dzień weekendu, więc mogłaś odpocząć od zadań domowych, szlabanów i innych tego typu historii. Cisza i spokój to rzeczy, których teraz potrzebowałaś. Nagle drzwi do wejścia do pokoju otworzyły się, a ty zobaczyłaś ciemnoskórego chłopaka z zaskoczonym wyrazem twarzy.
— Serio ukradłaś mandarynki z Wielkiej Sali, żeby je tutaj zjeść?
— Tak, a co? Nie mogę ich zjeść tutaj?
— Ty je serio lubisz? — dopytał, a ty zorientowałaś się, że trzyma coś za plecami.
— A będziesz tak stał czy usiądziesz? I tak, lubię je. Zresztą zaraz święta, a aromat bardzo oddaje mi ich klimat — wsunęłaś od ust jeden kawałek, który po pierwszym przegryzieniu rozlał się słodkim sokiem w buzi — Jakie słodkie i soczyste! Takie najlepsze. Sam spróbuj.
— Ja ich nie lubię — usiadł niedaleko ciebie na tej samej kanapie.
— Czemu ognistą chowasz za plecami? — nagle zapytałaś, nie spoglądając na niego, a zdejmując ze skupieniem to białe "coś" na kolejnym kawałku owoca.
— Niech to... Widziałaś?
— Nie musiałam widzieć, by wystraczająco ciebie znać jako najsławniejszego przemytnika ognistej w Hogwarcie — parsknęłaś śmiechem, obdarzając go krótkim spojrzeniem.
— Dobra... — wyjął butelkę zza pleców i postawił ją na szklanym stoliku.
— Serio nie skusisz się na mandarynkę? — dopytałaś.
— Mówiłem już coś. Nie to nie — odkręcił butelkę i wypił dwa duże łyki złotego płynu.
— Jak chcesz — wepchnęłaś do ust całą połowę owocu, uśmiechając się z przyjemności słodyczy — Przecież to jest grzech, by nie spróbować! I mówić, że się nie lubi!
— Igrasz z ogniem, młoda — wtrącił chłodnym tonem, znów pochłaniając kolejne łyki alkoholu.
— Ocho, tryb Malfoy ci się włącza — zwróciłaś mu uwagę — Kiedy przestaniesz mnie nim straszyć?
— Po pierwsze to nie żaden tryb Malfoy, a po drugie wcale nie zamierzam ciebie tym straszyć.
— A co w takim razie robisz? Co masz na celu?
— Po prostu wymagam — prychnęłaś.
— Nie pleć bzdur — dodałaś — Ale szczerze, nawet seksownie to brzmi.
— Dobra, daj kawałek, bo mi spokoju nie dasz — wyciągnął rękę w twoim kierunku.
— Smacznego — podałaś mu już ten obrany, a kiedy ten wsunął owoc do ust, ty szybkim ruchem zgarnęłaś ognistą ze stolika i wypiłaś kilka dużych łyków — O jak cudownie!
Chłopak przełknął kawałek, lekko wykrzywiając twarz.
— Trochę kwaśna, ale nie jest źle — mruknął, po czym spojrzał na ciebie z zaskoczeniem, widząc w twojej dłoni butelkę whisky — Serio myślisz, że mandarynki i ognista to dobre połączenie?
— Jak się okazuje, na ten moment bardzo smaczne. Ale okaże się później czy bezpieczne dla żołądka. Nie chcę potem trafić do pielęgniarki albo nie daj Merlinie do Świętego Munga na czyszczenie. O nie!
— Powodzenia w takim razie — Zabini zaśmiał się w głos — Gramy w prawda czy wyzwanie? Ale ja zaczynam!
— Dobra, dawaj wyzwanie na początek.
— Usiądź mi na kolanach — rzucił, a ciebie niemalże zamurowało.
— Już jesteś pijany po kilku łykach ognistej?
— Skądże. To ciebie sprawdzam — uśmiechnął się łobuzersko — Więc jak? Podejmiesz się tego wyzwania czy mam ci pomóc?
— A jak ty chcesz mi niby w tym pomóc? — odłożyłaś skórki mandarynek i butelkę na stół, patrząc na niego z zaciekawieniem.
— Wstań to ci pokaże — wywróciłaś oczami, ale zrobiłaś to, co powiedział.
Po chwili pochylił się nieco ku tobie i złapał cię za nadgarstek, przyciągając do siebie. Szybko wrócił do poprzedniej pozycji, dzięki czemu ty wylądowałaś na jego kolanach, łapiąc się dla równowagi jego ramion.
— I jak?
— Jeśli tak się bawimy to dawaj bliżej nas ognistą. Teraz to ja mam dla ciebie wyzwanie — zbliżyłaś swoją twarz do niego, patrząc mu prosto w oczy z chytrym uśmieszkiem.
CZYTASZ
𝐋𝐄𝐓 𝐈𝐓 𝐒𝐍𝐎𝐖; potterowski kalendarz adwentowy [ZAWIESZONE]
Aléatoire━━━ krótkie, świąteczne i romantyczne historyjki z postaciami z Harry'ego Pottera na czas wyczekiwania na Boże Narodzenie jako kalendarz adwentowy ❄️ Opowiastki na każdy dzień będą nie dłuższe niż 500 słów, takie a'la drabble ☃️ © -spotifiaraaa- | d...