Rozdział 2

94 3 0
                                    

Dzisiaj jest pierwszy dzień szkoły. Z jednej strony się cieszę a z drugiej strony wolałabym spędzić jeszcze trochę czasu z Carterem.
Zaparkowałam swoje czarne Porsche Macan. Wysiadłam i podbiegłam do mojej przyjaciółki którą ujrzałam w oddali.
- Hej kochana- zawołałam podbiegając do niej-, co tam słychać?
- Jeszcze ty mnie nie wkurzaj- burknęła- mam wrażenie, że z każdym dniem rośnie liczba osób, które mogą mnie pocałować w dupe.
Moja, najlepsza. Nikt nie jest tak szczery i nie ma tak wyparzonego języka jak ona.
- Co się stało konkretnie?- Zapytałam, gdy zaczęłyśmy iść do klasy, bo właśnie zadzwonił dzwonek.
- Do naszej klasy dołączyły dwie nowe osoby...
- No i co z tego?- Mówię, bo dziewczyny na razie zamilkła.
- Jedną z nich jest Vivian Thomas, była dziewczyna Nasha- mówiąc to pokazywała na wysoką brunetką, zmierzającą w naszą stronę.
- Cześć Charlott- zaszczebiotała brunetka przytulając moją przyjaciółkę- kopę lat!
- Hej- odpowiedziała sztucznie się uśmiechając- co cię tu sprowadza?
- Rodzice się rozstają i mama powierzyła mi wybranie naszego nowego domu, a ja wybrałam Karoliną Północną, bo chciałam odbudować relację z wami, ale nie miałam pojęcia, że to ty jesteś jego nową dziewczyną.
- No widzisz, życie jest zaskakujące.
Chrząknęłam przerywając tę sztuczną wymianę zdań i odparłam; - Może byś nas sobie przedstawiła?
- Ah racja. To jest moja najlepsza przyjaciółka Luna, Luna to jest Vivian. Ex dziewczyna Luka- powiedział to dając szczególny nacisk na słowo ex.
Dziewczyny jeszcze chwile rozmawiały znowu mnie wykluczając i w końcu poszłam z Charlott na pierwszą lekcje, po drodze dopytując się skąd zna te dziewczyny.
- Pamiętasz jak moja i Nasha rodzina wyjeżdżały kiedyś co roku do Orlando?- Kiwnęłam głową- Tam on poznał Viv byli ze sobą dwa lata, ale spędzali ze sobą zbyt mało czasu i dlatego ten związek nie przetrwał. Oto cała historia.
Musiałam przerwać rozmowę z przyjaciółką, bo właśnie rozległ się dzwonek na lekcje.
Poszłam do klasy na szczęście z Charlott, bo w tym roku wreszcie większość zajęć mamy razem.
Weszłam do klasy. Wszystko było normalnie, oprócz jednej rzeczy. Na moim miejscu w ostatniej ławce siedział jakiś nowy chłopak. Jak on śmiał? (Znaczy wiem, że to głupie, ale w naszej szkole panują pewne rutyny i każdy woli je przestrzegać, żeby wszystko tykał jak w szwajcarskim zegarku). Podeszłam do niego i pstryknęłam palcami. Michel i Tristan, moi przyjaciele wstali na ten znak i wyrzucili do tyłu tego nowego łebka. Chłopak jęknął z bólu, ale nic nie powiedział. Pozbierał się z ziemi i podreptał do pierwszej ławki, bo już tylko tam było wolne miejsce.
- Dziękuje chłopaki.
- Nie ma za co L- powiedział Tristan, siadając pośpiesznie bo właśnie wszedł profesor. Wykład był nudny jak każdy inny, ale jakoś wytrwałam. W trakcie przymulania profesorka zrobiłam nowy projekt sukienki ostatnio wychodzą mi coraz lepiej, może kiedyś oddam jeden projekt do mojej stylistki, ale jak na razie nie mam odwagi. Nagle na mojej ławce wylądowała zwinięta w kulkę kartka. Pisało na niej jedno zdanie: „ Nie lubię takich zapatrzonych w siebie laluni, zemszczę się". Przewróciła oczami i wywaliłam kartkę do kosza. Zaraz dostałam drugą karteczkę. Tym razem od siedzącej przede mną Charlott. „Telefon". Chwyciłam po napomniane przez nią urządzenie. Weszłam na nasz wspólny czat i zobaczyłam pełno screenów dotyczących informacji o nowym chłopaku.
A więc tak. Nazywa się Lucas Miller, pochodzi z Florydy, to wyjaśni jego opaleniznę. Gra w football i w sumie nic więcej ciekawego o nim nie znalazła.
Kiedy zabrzmiał dzwonek wybiegłam z Michelem na korytarz. Tristan został razem z moją przyjaciółką, bo musieli napisać jakiś zaległy test. Strasznie się zapuścili w nauce, będę musiała im zrobić jakieś korepetycje.
Wyszłam z Michelem na dwór.
- L musisz mi pomóc- mruknął chłopak opierając się o mury szkoły- Podoba mi się jedna dziewczyna z trzeciej klasy, ale jest inna niż wszystkie dziewczyny i nie chcę, żeby myślała, że zależy mi tylko na szybkim numerku.
- Michel znam cię najdłużej ze wszystkich- poklepałam go po ramieniu- i wiem, że jeśli będziesz przy niej sobą to pokocha cię od razu- chłopak uśmiechnął się na te słowa, a ja dodałam jeszcze po chwili – na co czekasz? Biegnij zdobywać jej serce.
Zostałam sama przed szkołą i obserwowałam innych. Ngale zobaczyłam, że osoba z którą najmniej chciałabym się integrować podchodzi do mnie westchnęłam naburmuszona.
- Nie dałam ci już dobrej nauczki?
- Zapytałam pierwszej ;lepszej osoby czemu się tak rządzisz- zignorował moje pytanie. Czuję się jakbym wreszcie gadała z kimś mądrzejszym.
- No i jaką odpowiedź otrzymałeś?- zapytałam zaciekawiona.
- Masz dorosłego, bogatego chłopaka. Czekaj jak mu było?- udał, że się zastanawia-, a wiem Carter Brown.
- No i? To nic wielkiego- wzruszyłam ramionami.
- Będziesz tego kiedyś żałować- zakpił.
- Zapamiętaj sobie jedno- powiedziałam ostro- moje życie, moje wybory, moje potknięcia, moje nauczki, nie twoje sprawy- ruszyłam przed siebie widząc w oddali Tristana i naszą lubioną parę gołąbeczków.
- Już ma ich dosyć- westchnął marudnie Tristan- od tygodnia tacy są, najpierw obściskiwali się tak z okazji i rocznicy, ale ona byłą już trzy dni temu.
- Może jesteś po prostu zazdrosny o to, że nie masz drugiej połówki.
- Nie? Zwariowałaś?
Wzruszyłam ramionami i poszłam na resztę lekcji, tym razem sama.

***

Dzisiaj po lekcjach zrezygnowałam z zajęć cheerleaderek, żeby zobaczyć przedstawienie, które miało się odbyć na treningu piłki nożnej. Pomachałam do chłopaków, którzy właśnie się rozgrzewali. Nagle wszyscy zamarli. Na skraju boiska staną nieznośny chłopak z trenerem.
- Chłopaki- zwrócił się do wszystkich- to jest Lucas- wskazał na chłopak u boku- Luke nie będę ci każdego przedstawiał, sami się poznacie. Pamiętaj tylko, że to jest Tristan, kapitan drużyny. Lepiej mu nie podskakuj- szepnął, ale tak, że wszyscy go usłyszeli. Większość parsknęła na to śmiechem, w sumie to wszyscy, poza Lukiem. Trener zarządził, że dzisiaj grają mały mecz, żeby poćwiczyć przed turniejem, który odbywa się za tydzień. W trakcie meczu chłopaki muszą udowodnić, że Luke się do niczego nie nadaje, bo inaczej może zająć miejsce Tristana.

***

Tristan i Michel grali w przeciwnej drużynie niż Luke, tak jak było w planach. W pierwszej połowie rozwalili go na łopatki tak jak ostrzegali, ale w drugiej połowie coś się zmieniło. Nieznośny chłopak strzelał bramkę, za bramką. Kiedy trener zagwizdał na koniec drugiego meczu. Obie drużyny miały remis. Trener zażądał piętnastu minutowej przerwy. Wszyscy pobiegli do szatni, więc zostałam sama. Po chwili ni stąd, ni zowąd pojawił się Lucas pieprzony Jones.
- Hej myszko- przewróciłam na te słowa oczami- czemu tak nie miło powitałaś mnie rano?
- Po pierwsze nie nazywaj mnie tak- mruknęłam- a po drugie wypierdalaj
- Gdzie?- zapytał głupio- przecież mam tu trening, prędzej ja to mogę tobie powiedzieć.
- Musisz być taki wkurzający- warknęłam i pobiegłam do szatni. Posłuchałam chwile opowieści Michela o tym jak udało mu się zaprosić cudowną dziewczynę na randkę do restauracji. Później dałam im trochę rad (mój tata uczył mnie kiedyś grać) i wróciłam na trybuny.
Nie wiem jakim cudem przegrali. Gdy zaczęli schodzić z boiska widziałam szyderczy uśmiech Luka i zmarnowane miny chłopaków.
- Co to było!- zawołałam wkurzona
- Powiedział, że jak nie damy mu wygrać upije cię i przeleci.
- Nie mogliśmy mu na to pozwolić- dopowiedział Michel.
Jak on mógł? Czemu przez to, że mam duże piersi i tyłek traktują mnie jak dziwkę. Oh. Jak jestem wykurzona i zirytowana, dlatego zamiast wrócić do domu pojechałam na zakupy. Bo aktualnie nie mam siły na zadawanie się z kimkolwiek.

Not The Right ChoicesWhere stories live. Discover now