Rozdział 4

61 1 0
                                    

W domu Carter czekał na mnie w jadalni, jednak za nim do niego zeszłam przebrałam się w suche dresy.
- Witaj skarbie- zaszczebiotałam gdy tylko odnalazłam go w wielkim pomieszczeniu- jak tam w pracy?
- Kryzys zażegnany- odpowiedział wstając do mnie- wziąłem tydzień wolnego
Pocałowałam go przemęczona po całym dniu i dałam mu się porwać wskakując na ręce.

- Jesteś cudowna skarbie.
- Skoro jestem taka fajna i w ogóle to obejrzysz ze mną plotkarę?
- Proszę tylko nie to- marudził Carter.
Mimo to włączyłam jakiś losowy odcinek. Bo cały serial już obejrzałam i to nie raz. Kiedy zaczęła się czołówka zapytałam:
- Nadal jesteś przekonany, że nie pójdziesz ze mną na imprezę halloweenową?
- Tak kotku i raczej nie zmienię zdania- przewróciłam na to oczami- ale za to może ty byś chciał pójść na bankiet który organizuje mój przyjaciel?
- Nie- powiedziałem stanowczo
- Luna- powiedział tym swoim firmowym humorkiem
- Widzisz, pójdziesz ze mną to ja pójdę z toną
- Luna nie mam siły na takie przekomarzania, nie chcesz to nie, pójdę z Florą
- Dobra niech ci będzie pójdę z tobą- mruknęłam i wtuliłam się w jego tors.

Następnego dnia cały dzień spędziliśmy w piżamie. W sumioe to tylko ja bo Carter musi zawsze prezentować się idealnie, ale i tak leżała ze mną większość dnia na kanapie. Wieczorem zadzwonił do mnie Tristan.
- Luna wpadaj na imprezę- powiedział ewidentnie przekrzykując głośniki
- Co? Po co?- zapytałam
- Takie nudy są, że hit- marudził- nie da się wytrzymać, przyjedź to rozkręcimy to we dwoje.
- No dobra, będę miała towarzystwo- powiedziałam dając do zrozumienia Cartierowi, żeby zaczął się zbierać, nie chce iść na imprezę halloweenową to chociaż na tą pójdzie- a gdzie jest ta impreza?
- No i to rozumiem!- zawołał przez słuchawkę- zaraz podeślę ci adres.
Zanim się rozłączyłam dodałam; - ale to ostatnia impreza przed Halloween
- Czemu?- miauknął chłopak
- Bo muszę skupić się na nauce- mimo, że go nie widziałam wiedziałam, że pewnie przewraca teraz oczami.
Kiedy zajechaliśmy na miejsce okazało się, że impreza nie jest taka fatalna. Wszyscy raczej dobrze się bawili. W środku prawie nikogo nie znałam. Przy barku powitał nas Luke. Co czemu on?
- O Luna- powiedział podając mi kieliszek, z jak mi się wydawało wódką- nie zapraszałem cię, ale miło, że wpadłaś
- Co to twoja impreza?!- wrzasnęłam- Gdzie jest do cholery Tristan?!
- Pewnie kreci się gdzieś przy didżejce i wyrywa jakieś dziewczyny. Nie wiem czy ci mówił, ale się dogadaliśmy
Przewróciłam oczami i ruszyłam w wskazaną przez niego stronę Dostrzegłam go po chwili. Obściskiwał się z jakąś niską dziewczyną z fioletowymi pasemkami we włosach.
- Tristan !
- O, jesteście
- Impreza jest zajebista, więc po co po mnie dzwoniłeś dzwoniłeś?!
- No co, będziesz mi dziękować, gdy rozkręcisz się tak jak ja- po tych słowach wrócił do wkładania języka w gardło swojej nowej lasce.
Wróciłam do baru, wypiłam dwa drinki i wreszcie poczułam się lepiej. Ta impreza nie była w sumie taka zła. Luke zna się na rzeczy, ale nie mogę przyznać tego przed nikim.
Dostrzegłam Cartera siedzącego na kanapie i grającego z jakimiś chłopakami na PlayStation. Mimo, że jest od nich trochę starszy nie dał poznać tego po sobie.
- Myszko- powiedział Luke obejmując mnie za biodra, gdy straciłam chwilę czujności.
- Co robisz?- zapytałam zdzwiona i wyrwałam się z jego objęć- Dobrze się czujesz?
- Wiesz, że to moja impreza więc uważaj?
- No spróbuj mnie wygonić!- warknęłam wkurzona
- Luna
- Co?- zapytałam niepewnie
- Jesteś seksowna jak to robisz- mruknął, zamawiając u barmana kieliszek malibu.
- Kochaniutki ja zawsze jestem seksowna- parsknęłam śmiechem i poprawiłam sukienkę- a poza tym co ja takiego teraz robię?
- Wkurzasz się
Przewróciłam rozbawiona oczami.
- Nie skomentuje tego, ale muszę cię o coś zapytać
- Mhm?
- Daj namiary na tego barmana, robi niesamowite drinki.
Pokręcił rozbawiony głową, jednak zbladł po chwili. Nie wiedziałam o co chodzi. Zrozumiałam dopiero gdy poczułam znajomy zapach perfum. Obróciłam się i zobaczyłam Cartera stającego obok mnie z tą swoją miną, która mówi „ Jestem panem tego świata i lepiej miejcie się wszyscy na baczności"
- Luna może nas sobie przestawisz- powiedział swoim formalnym tonem składając równocześnie pocałunek na mojej szyi.
- Nie ma takiej potrzeby, muszę uciekać- mówiąc tą uciekł czym prędzej.
- Luna uważaj z kim się zadajesz.
- Jasne, poza tym on jest nikim.
- Tak, ale pamiętaj mimo to. Uważaj komu ufasz...- nie dałam mu dokończyć bo sama dopowiedziałam.
- Sól i cukier wyglądają tak samo. Powtarzałeś mi to tysiąc razy.
- I będę powtarzał do końca życia.
Carter porwał mnie na parkiet. Całkiem niezły z niego tancerz.

Not The Right ChoicesWhere stories live. Discover now