11.08.2023
Przebudziłam się jeszcze w locie, ponieważ lecieliśmy samolotem, i to prywatnym. Matka poinformowała, że za chwilę lądujemy. Ja w tym czasie podziwiałam wschodzące słońce.
Po wylądowaniu moje oczy znów ujrzały mega drogie auto, które nie zrobiło na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Nie chodziło mi o to, że nie doceniam tych rzeczy, a przede wszystkim ludzi. Poprostu nigdy nie chciałam opuszczać mojego rodzinnego miasta, a mimo mojego sprzeciwu zostałam przywieziona w miejsce gdzie ludzie śpią na pieniądzach.
Bez słowa wskoczyłam do auta błagając w myślach by ta podróż minęła jak najszybciej. Chciałam pobyć sama.
Była około 10. Dojechaliśmy do miejsca. Oczywiście była to bardzo duża willa, no bo kto by się spodziewał.
Przed wejściem stało kilka kobiet, najprawdopodobniej sprzątaczki i kucharki, było również kilku mężczyzn ubranych w czarne smokingi i białe rękawiczki, oraz dwóch facetów którzy byli ubrani inaczej niż reszta.
Jeden starszy, włosy miał ciemno czekoladowe jednak z odznaczającą się siwizną, drugi natomiast był chyba w tym samym wieku co ja, od razu przykuł moją uwagę.
Był wysoki, miał identyczne włosy jak facet obok i ciemne oczy. Spod podwiniętych rękawów białej koszuli, która dodatkowo opinała mięśnie chłopaka, wystawały tatuaże.
Jeden z pracowników otwarł mi drzwi. Niechętnie wydrapałam się z samochodu, rzuciłam krótkie spojrzenie wcześniej wspomnianemu chłopakowi, i skierowałam się do bagażnika by wyjąć swoją torbę i walizki.
Nie byłam przyzwyczajona by ktoś robił coś za mnie więc długo kłóciłam się z ludźmi, którzy chcieli wziąść moje bagaże. W końcu odpuściłam po tym, jak matka rzuciła mi ostre spojrzenie, wolałam nie robić sobie w pierwszy dzień problemów.
Matka wzięła moją rękę i zaprowadziła mnie prosto przed wejście do willi. Oczywiście nie obyło się bez zbędnych przedstawianek. Nadeszła kolej na tych dwóch, inaczej ubranych mężczyzn.
-To jest Mark- Mówił Paul wskazując na tego starszego- Jest moim przyjacielem, jak i współwłaścicielem tego miejsca
-Witaj Rose- Powiedział radośnie Mark wystawiając rękę w moim kierunku.
Spojrzałam na mężczyznę i z wymuszonym uśmiechem podałam mu dłoń.
-Z kolei to jest Tony, syn Marka- Paul przeszedł dalej wskazując na chłopaka- Jest rok starszy od ciebie, ale będziecie chodzić razem do klasy-
Super.
Podałam rękę chłopakowi nawet na niego nie patrząc. Już czułam, że się nie dogadamy.
Kiedy już te smętne rozmowy się zakończyły, jedna z sprzątaczek, Georgia, pokazała mi mój pokój. Grzecznie podziękowałam i weszłam do pomieszczenia.
Moje nowe miejsce było ogromne. Ściany były koloru jasnoszarego, meble białe. Mimo tak stonowanych kolorów było tu całkiem przytulnie.
Zauważyłam wielkie okno, do którego postanowiłam podejść. Okazał się to być balkon, i to dość duży. Otwarłam więc drzwi i wyszłam. Ciepłe lecz świeże powietrze przeleciało po mojej skórze.
Stanęłam bliżej poręczy, żeby się rozejrzeć. Z balkonu można było zauważyć przepiękną plaże, w dość niedalekiej odległości. Szum morza trochę mnie uspokoił. Nadal nie byłam zadowolona z powodu opuszczenia Buenos Aires.
-Rose, prawda?- usłyszałam nagle niski głos z mojej lewej strony.
-Zgadza się- odpowiedziałam krótko, bez emocji, nawet nie obracając głowy w lewo, a już wiedziałam, że mam do czynienia z niejakim Tonym
-Jesteś jakaś niezadowolona- rzucił chłopak- Co ci się nie podoba? Teraz masz dużo kasy, będziesz chodziła do jednej z lepszych szkół na świecie. Czego więcej ci potrzeba?
Trochę się we mnie zagotowało, więc postanowiłam odwrócić się w strone Tony'ego rzucając mu zabójcze spojrzenie.
-Nie znasz mnie, więc mnie nie oceniaj- powiedziałam- Wcale nie chciałam mieć kasy jak lodu, nie chciałam chodzić do jakieś zajebistej szkoły, a tymbardziej nie chciałam tu przyjeżdżać- mówiłam ostrym tonem
-Oh przepraszam księżniczko, że teraz możesz mieć co tylko zechcesz- odpowiedział rozbawiony
-Nie rozumiem co cię tak bawi
-Słuchaj no- zaczął, podchodząc do mnie tak blisko, że zrobiłam krok do tyłu obijając się o barierkę- Przyjechałaś do mojego domu, więc nie wymyślaj za dużo bo niejedna chciałaby tu mieszkać. Nie rób sobie od razu problemów, tymbardziej ze mną, bo źle się to dla ciebie skończy.
-Ty mi grozisz, czy co?- prychnęłam
-Ostrzegam- syknął okręcając się na pięcie. Powolnym krokiem kierował się do swojego pokoju
-Dupek- rzuciłam, również kierując się do siebie
Wcale nie podobało mi się to, że mam dzielić z nim balkon. Wychodzi na to, że nie będe z niego często korzystać
CZYTASZ
Na zawsze razem~ Enemies to lovers
Teen FictionW tej książce poznacie historie 17-letniej Rose Williams, która wraz z matką przeprowadziła się do Chicago do jej nowego męża. Rose będzie dzieliła balkon z synem współwłaściciela willi jej ojczyma. Nie będą darzyli się sympatią, ale po jakimś czasi...