Pov Isla
Obudziłam się w jakimś ciepłym miejscu pod jakimś ciepłym kocem. Gdzie byłam? Dlaczego tu jest tak miękko i wygodnie? Leniwie otworzyłam oczy, aby zobaczyć, że leżę na sofie w jakimś domu. Nie wiadomo gdzie. Przerażające. Przynajmniej nie umarłam. Boże jak tu ciepło. Usiadłam i oparłam się o poduszki kanapy. Przetarłam twarz dłońmi i rozejrzałam się wzrokiem po domie. Było dość przytulnie. Salon, kuchnia z blatem, mały stolik przy oknie, drzwi, kolejne drzwi, ładne drewniane schody. Ściany były koloru szarego, a podłoga była z ciemnego drewna. Nikogo nie było. Co miałam niby teraz zrobić? Chwila, gdzie moje rzeczy?! Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam plecak przy kanapie i telefon na stoliku. Nie zdążyłam za bardzo nic zrobić, bo wysoki blondyn zaczął schodzić ze schodów, patrząc na mnie. Uśmiechnął się lekko, a ja od razu zobaczyłam, że to Isaac. Ten sam chłopak co mnie obserwuje na Insta, ten sam co przez niego napisałam recenzje. Boże ale żenada. Isaac podszedł do mnie i usiadł na kanapie.
-Cześć Isla, tak ci na imię?-Zapytał, nie przestając się na mnie patrzeć.
-Cześć, tak. Mam tak na imię.-Niezręcznie pokiwałam głową. Ocknęłam się.-Dziękuje za to co zrobiłeś. Ochroniłeś mnie przed śmiercią.-Przyznałam, a on nadal patrzył na mnie z uniesionymi brwiami.
-Nie ma za co. Każdy by się tak zachował.-Isaac uśmiechnął się lekko, to co powiedział nie było prawdą. Nikt by się tak nie zachował. Nikt.-Powiesz mi może, dlaczego spałaś na ławce na dworze zimą?-Zapytał spokojnie, a ja lekko się wzdrygnęłam na samą myśl.
-Dobrze powiem ci dlatego, że mi pomogłeś-Powiedziałam, a on pokiwał głową, czekając, aż mu opowiem- Moi rodzice wyrzucili mnie z domu, bo nie napisałam egzaminów za dobrze i nie miałam gdzie spać, przygotowałam się psychicznie na śmierć.-Wydusiłam z siebie na jednym wdechu. W moim gardle pojawiła się gula. Chłopak patrzył na mnie ze współczuciem, zmartwieniem i niezrozumieniem. Chwile się nie odzywaliśmy, a on wyglądał jakby przetwarzał moje słowa. Ciekawe co pomyślał „Boże, współczuje tej małolatce." czy coś w tym stylu.
-Przykro mi-Isaac obdarzył mnie smutnym spojrzeniem-nie wiem za bardzo co powiedzieć w takiej sytuacji. Nigdy nic podobnego nie doświadczyłem.-przyznał, po czym dodał ciszej-Twoi rodzice pewnie są straszni. Co teraz planujesz zrobić?-Myślałam chwilę, po czym odparłam.
-Planuje znaleźć jakąś pracę na pół etatu i narazie spać w jakimś motelu, czy coś-mówiłam powoli z gulą w gardle. To wszystko wydawało mi się nierealne. Nie, to tylko okropny koszmar.
-Możesz spać tutaj jak chcesz-Isaac niespodziewanie zabrał głos, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona-To znaczy, to nie będzie tak drogie jak motel i trochę oszczędzisz. Nic na sile.-Uśmiechnął się lekko, patrząc na mnie, a ja nie wiedziałam co zrobić i co powiedzieć. Chwile myślałam. Nie chciałam robić komuś problemu moją obecnością, ale on sam zaproponował. Może ze współczucia, a może po prostu chciał pomóc. Może obie wersje. Ciekawe.
-Jeżeli to nie będzie problem... to dobrze. Dziękuje.-Uśmiechnęłam się lekko do Isaaca, a on to odwzajemnił.
-To dobrze, że się zgadzasz. Chętnie ci pomogę, nie wiem co robić w takiej sytuacji-Blondyn wstał-Chcesz coś zjeść?-zapytał, na co pokiwałam głową szybko, na co się zaśmiał cicho pod nosem. Poszedł do kuchni.
Wstałam i się przeciągnęłam lekko. Podeszłam do blondyna i usiadłam przy blacie kuchennym. Isaac patrzył na mnie ukradkiem z błyskiem rozbawienia w oczach. Po kilku minutach Isaac podał śniadanie, czyli kanapki z masłem orzechowym i dżemem (najpierw się upewniając jakieś 10 razy, czy nie mam uczulenia na orzechy). Jedliśmy, siedząc przy blacie w ciszy. Blondyn co jakiś czas obdarzał mnie szybkim spojrzeniem, co mnie trochę rozbawiło.
Po skończeniu pysznego śniadania mruknęłam szybkie „dziękuje" i wstałam. Podeszłam do kanapy i usiadłam na niej, po czym otworzyłam plecak i zaczęłam szukać szczotki do włosów. Isaac również wstał, ale on udał się do jakiegoś pomieszczenia, prawdopodobnie łazienki. Odnalazłam szczotkę i zaczęłam delikatnie cześć brązowe włosy. Zdążyłam złożyć koc, którym się przykrywałam w nocy i położyłam go na kanapie. Wzięłam telefon i zaczęłam go przeglądać. Żadnych nowych wiadomości. Kurna, ludzie w moim wieku non stop dostawali nowe wiadomości, a ja musiałam przeżyć z ich brakiem. Isaac wyszedł z łazienki i spojrzał na mnie. Przez chwile patrzył jak przeglądam telefon a potem odezwał się.
-Słuchaj, ja dzisiaj wieczorem wychodzę, więc będziesz sama, dobrze?-Zapytał, nie odrywając ode mnie wzroku. Przytaknęła szybko, to było jego życie i nie musiał rezygnować planów dla mnie. Boże, za bardzo myśle. Może on wcale nie chciał rezygnować planów dla mnie.
-Dobrze, nie musisz rezygnować planów dla mnie-Powiedziałam, nie myśląc o tym, czy chciał je zrezygnować czy chciał po prostu mi powiedzieć, że wychodzi. On spojrzał na mnie z rozbawieniem, a ja ocknęłam się- Boże, przepraszam. Myślałam, Uhm... nieważne.
-Spoko.-Blondyn chwile patrzył na mnie, a ja wstałam szybko.
-Noto, ja ten. Uhm. Ja- pójdę lepiej poszukać pracy czy coś.-Zaczęłam nakładać buty. Isaac kiwnął głową i szybko podszedł do jakiejś szuflady i wyciągnął z niej klucz, po czym mi go podał.
-Dodatkowy klucz do mojego domu-Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, a on to zauważył i wyjaśnił-Gdy będziesz wracała na noc. Nie wiem kiedy wrócisz i czy będę wtedy w domu. Tak na wszelki wypadek-Uśmiechnął się lekko, a ja poczułam się źle z tym, że daje mi klucz od jego domu. Odwzajemniłam lekki uśmiech lecz wcale mi nie było do szczęścia. Wzięłam telefon i wsadziłam do etui £100, aby mieć na wszelki wypadek. Wyszłam z domu, żegnając się z wysokim blondynem o pięknych niebieskich oczach. Zrobiłam szybko zdjęcie tabliczki z numerem domu, aby zapamiętać, gdzie mam się tej nocy schronić i zaczęłam iść chodnikiem przed siebie. Czułam się okropnie. W połowie dlatego, że strasznie bolała mnie głowa i trochę gardło, a w połowie dlatego, że Isaac mi dał klucz od jego domu. Czyżby on mi zaufał tak bardzo, że dał mu dostęp do miejsca, gdzie mieszka? Przecież tam mogło być sporo pieniędzy lub drogich rzeczy i on mi poufał to? Chryste miałam ochotę się rozpłakać, ale musiałam być silna. On mi chciał tylko pomóc, a ja musiałam być dzielna. Byłam bardzo wdzięczna Isaacowi za to, że mi pomaga i daje mi gdzie spać, ale czułam się mu dłużna. Dłużna do końca swoich dni i czułam się z tym źle.
Nagle zobaczyłam dość spory budynek, a przed nim napis „PRACOWNICY SZUKANI". Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam do środka. Od razu rozpoznałam w tym budynku, że to biuro. Chryste co to miało być?! Przecież ja nie miałam żadnej kwalifikacji. Gdy tak rozmyślałam, wyglądając jak zahipnotyzowania dziewczyna, podeszła do mnie jakaś pani. Wyglądała jakby tutaj pracowała.
-Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc?-Zapytała mile, na co się ocknęłam i popatrzyłam na nią.
-Dzień dobry, szukałam pracy i zobaczyłam przed tym budynkiem napis „PRACOWNICY SZUKANI", więc tu weszłam.-Oznajmiłam, a pani pokiwała głową z uśmiechem na twarzy.
-Tak, szukamy pracowników i pani wygląda jakby się nadawała!-byłam ciekawa co mi zaoferuje-Możemy zaoferować dla pani pracę jako sprzątaczka.-Nadal się uśmiechała, a mi uśmiech zrzedł z twarzy. Myślałam nad tym chwilę, po czym pokręciłam głową zaprzeczając.
-Nie dziękuje, będę szukała dalej. Do widzenia!-Pożegnałam się z panią i wyszłam z budynku. Chciałam pracę, ale nie jako sprzątaczka. To to samo co bycie jakąś służącą. Westchnęłam i poszłam dalej.
Cały dzień poszedł marnie. Znalazłam tylko 3 pracę ( jako sprzątaczki) i z nich zrezygnowałam. Już było całkowicie ciemno na dworze, a ja byłam głodna i wyczerpana do wszystkich sił. Nic nie zjadłam i spodziewałam się przeziębienia następnego dnia. Poza tym, byłam na jakimś zadupiu, napewno nie w Manchesterze i padał mi telefon. Miałam ochotę się rozpłakać, ale było mi tak zimno, że łzy by mi zamarzły i nie mogłam się rozkleić. Musiałam jeszcze znaleźć dom Isaaca. Włączyłam szybko GPS na telefonie i wpisałam adres domu, po czym zaczęłam szybko iść w nadanym kierunku. Telefon mi padł, gdy już byłam na ulicy tego mieszkania. Szybko doszłam do tego domu i wyjęłam klucz z kieszeni, po czym włożyłam go do szczeliny na klucz i spróbowałam przekręcić. Moje ręce już były całe czerwone i nie dałam radę nimi poruszyć. Na dodatek klucz już był tak zamarznięty, że aż trudno go było przekręcić. Było mi tak źle, że już myślałam, że to najgorszy dzień w moim życiu, ale nie. Miałam gorsze dni. 10 razy gorsze od tego. Westchnęłam i pełna nadzieji zadzwoniłam dzwonkiem, mając nadzieję, że Isaac jeszcze nie wyszedł z domu i, że mi otworzy. Nie otwierał, westchnęłam głośno i drżącym głosem wyszeptałam imię blondyna. Byłam już na wyczerpaniu. Czułam się okropnie. Nagle usłyszałam szczęknięcie zamka i drzwi się otworzyły, a w nich ukazał się nie jaki Isaac w samej osobie. Zmarszczył brwi, a ja się uśmiechnęłam. On mnie wciągnął do środka i zamknął drzwi. Cisza, można było słychać tylko tykanie zegara i moje zęby obijające się o siebie z zimna. Wreszcie blondyn się odezwał.
-Gdzie ty byłaś i dlaczego jesteś cała zdrętwiała?-Zapytał mnie z uniesionymi brwiami. Nie odpowiedziałam mu bo gardło mnie tak bolało, że nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa, nawet najcichszego mruknięcia. Zauważył to, a jego usta się nieco rozszerzyły. Szybko pomógł mi zdjąć kurtkę i buty, po czym sięgnął po najgrubszy koc leżący na jego kanapie i szczelnie mnie nim okrył. Wskazał, abym usiadłam na kanapie i tak właśnie zrobiłam.
-Zaczekaj chwilę, zaraz wracam.-Szybko pobiegł na górę. Minutę później wróci i nałożył na moje cienkie skarpetki, grube i ciepłe, miękkie skarpety.
Isaac poszedł do kuchni i zaparzył mi herbaty, po czym delikatnie postawił mi ją na stoliku przy kanapie. Wzięłam kubek do ręki, rozkoszując się ciepłem. Chłopak usiadł obok mnie i patrzył na mnie nadal ze zmarszczonymi brwiami i z nutką zmartwienia. Popijałam co jakichś czas malinową herbatę i już zimno powoli, bardzo powoli odchodziło. Głowa mi pulsowała i czułam się okropnie. Popatrzyłam na Isaaca z wdzięcznością wypisaną na twarzy. Gdyby nie on, dawno bym umarła, a tak to jeszcze żyje, ale czuje się okropnie. On mnie uratował.
-Lepiej?-zapytał mnie, widząc, że na niego patrzę.
-Tak.-powiedziałam szybko, zachrypniętym głosem. Odkaszlnęłam, ale to nic nie dało, tylko sprawiło większy ból gardła, na co się skrzywiłam. Isaac patrzył na mnie już z pełnym zmartwieniem. Wstał i poszedł do kuchni, wracając z jakąś tabletką. Podał mi ją.
-Tabletka od bólu gardła-Wyjaśnił, gdy patrzyłam na niego ze zdziwieniem. Kiwnęła głową i wsadziłam ją do buzi, zaczynając ją ssać.
Siedzieliśmy w ciszy, gdy Isaac czekał, aż poczuję się chociaż odrobine lepiej. Gardło minimalnie przestało dokuczać, a głowa nadal bolała, ale mniej. Już było mi dość ciepło i poczułam się odrobinę lepiej. Odstawiłam pusty kubek na stolik i zamknęłam na chwile oczy, co było błędem, bo od razu zaczęło mi się potwornie chcieć spać.
-Dziękuje Isaac-wymruczałam, mając zamknięte oczy-za wszystko.-Już odpływałam. Już byłam w połowie w śnie, już spałam. Poczułam jak ktoś mnie kładzie na miękką poduszkę i poprawia koc, po czym gładzi po policzku. Może to była już tylko moja wyobraźnia, a może Isaac powiedział „dobranoc, zostanę tu, spokojnie, nigdzie się nie ruszam."
YOU ARE READING
Lost With You
Romance18 letnia Isla Kathryn na co dzień musi się oporać z trudnymi, ciężkimi do zrozumienia czynnościami, których ona sama nie nawidzi. Resztę dowiesz się po przeczytaniu. ;) Ta opowieść jest pisana na szybko i to jedynie szkic. Nie zwracajcie uwagi na b...