2. O Willu piromanie, czyli - jaka kuchnia by nie była, z Willem czeka ją mogiła

223 10 20
                                    

"O Willu piromanie, czyli — jaka kuchnia by nie była, z Willem czeka ją mogiła"

Część druga, w której Will odkrywa swe „talenta" w arkanach sztuki kuchennej, podejmując się tym samym rozmyślań nad fuadupacośtamgra, stwierdzając, że frytki to jednak lepsza wyżerka, a także doprowadza do ruiny kuchnię, pozwalając na odwiedziny czerwonego kura, przy czym obrywa się nawet biednej choince; cieszy się na wyjazd w Kordyliery; wykłóca się o istnienie Świętego Mikołaja, bo święcący penisek Rudolfa na nocnym niebie jest ku temu wystarczającym dowodem; jak i następuje uskutecznianie małego co nieco w postaci cimcirimcim; nie mogło się też obyć bez ekscytacji wprawiania w przyszłą seksualną rozkosz, że aż cewnik z siuraka wyskoczy, mimo braku tegoż we wspomnianym organie...

Arkana sztuki kuchennej stanowiły dla niego czarną magię, której opanowanie zajęłoby mu więcej niż jego jedno życie, dlatego też nikt nie powinien się dziwić, że już znalezienie oleju stanowiło dla niego nie lada wyzwanie. Czuł się jak ktoś, kto bez gaci musiał wejść na Mount Everest albo przepłynąć wpław ocean pełny krwiożerczych morskich bestii. A może nawet i gorzej?

Samo to, iż przeszukiwał samodzielnie szafki w kuchni, było nie lada osiągnięciem i wiele uczącą go praktyką. Był to z pewnością jeden z największych kroków w jego kuchennej karierze. Odczuwał dumę, jakby co najmniej prowadził restaurację z kilkoma Gwiazdkami Michelin. Nim znalazł olej, udało mu się odszukać durszlak. W jednej chwili przypomniał sobie takiego jednego pornoska. Do tej pory był pod ogromnym wrażeniem tego, do czego ludzie potrafili go użyć. Nie musiał sprowadzać się tylko do prostego narzędzia służącego do odcedzania różnych rzeczy. Cóż, ile ludzi tyle pomysłów, jak to się mówi.

Spocił się cały od przeszukiwania szafek, które zdały mu się bezdenne.

Chociaż znalazłem ten pieprzony olej — przeszło mu przez myśl i wtedy jak grom z jasnego nieba dotarło do niego coś innego. W czym on miał usmażyć te frytki? Na blacie stało co prawda jakieś dziwnie wyglądające ustrojstwo do tego celu właśnie, ale mógł nawet zapomnieć o próbie jego uruchomienia. Toż to przekraczało jego kompetencje! Wiem! Jestem genialny! Durszlak i garnek kurwa! — olśniło go niespodziewanie. Garnek na palnik, durszlak w garnek, wlać olej i rozgrzać go! Eureka! Jestem jak pieprzony Archimedes!

Jak pomyślał tak też i zrobił. Teraz wystarczyło okiełznać płytę indukcyjną. Wydała mu się prostsza w obsłudze niż taka bardziej klasyczna z pierdyliardem pokręteł, które nie miał pojęcia jak obsłużyć. Należał do kuchennych debili. Cóż, życie.

Odnalazł odpowiednią instrukcję i oto stał się cud! Kolejne olśnienie! Wyczytał, że im wyższą cyferkę się ustawi na płycie, tym szybciej coś się ugotuje. Dla niego to oznaczało ni mniej, ni więcej to, iż olej szybciej się nagrzeje, a on będzie mógł szybciej usmażyć ziemniaki na frytki. Geniusz! Normalny geniusz!

Może powinienem pójść na jakiś kurs gotowania? Myślę, że jakbym poprosił Pana, to by się zgodził. Byłbym tam istnym orłem. Nieoszlifowanym diamentem, który prędziutko stałby się brylantem. Istnym arcymistrzem w gotowaniu! A jak Pan by się zdziwił. Przychodzi do domu i zamiast spalonej kuchni widzi co? A to homarek, a to polędwica, a to fuadupacośtamgra. Kurde... ci Francuzi to jednak dziwni są. Dają takie nazwy tych potraw, jakby im kij głęboko w dupie utknął. No, ale nic. Kiedyś przyrządzę Panu to fuacośtamcośtam.

Nie zastanawiał się długo. Wlał olej do garnka, ustawił poziom grzania na najwyższy, czyli dziewiąty. Mało miał wcześniej do czynienia z jakimkolwiek olejem, więc nie miał pomysłu, jak ten długo mógł się rozgrzewać.

Wszystkiego Gejowego. YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz