5. DŁUGI LOT

41 3 6
                                    


NICHOLAS OSTROŻNIE DOTKNĄŁ RANY NA RAMIENIU NATHALIE, SZMATKĄ NAMOCZONĄ W ALKOHOLU. Syknęła cicho, przymykając powieki. Krew na ramieniu zdążyła już skrzepnąć.

- To boli - syknęła po raz kolejny, wykrzywiają twarz w grymasie bólu.

- Nie jesteś, aby za miękka na śmiertelnie niebezpieczną wyprawę, gdzie na każdym kroku czyha śmierć? - zagadnęła Rachel, szturchając brunetkę w ramię z łokcia.

Rachel spojrzała na Nathalie, która opierała głowę o metalową ścianę. Od zawsze wiedziała, z czym wiąże się ścieżka, jaką podążała. Już wielokrotnie zarówno ona jak i Nicholas czy Gary wielokrotnie znajdowali się na granicy śmierci. Balansowali na krawędzi, dla skarbu, który równie dobrze, mógł okazać się legendą.

Jednak oni każdą z takich legend traktowali poważnie. Nie była to łatwa droga do wzbogacenia się, dużo pieniędzy trzeba było zainwestować, by zyskać jeszcze więcej.

Była to brudna robota, pełna przekrętów, kradzieży czy morderstw. Aby przetrwać w tym świecie, trzeba było przystosować się do reguł. Jednak ta branża nie była fair. Można było zginąć, a nikt się tym nie przejmował.

- A ciebie przypadkiem nie trzeba opatrzyć? Masz szkło, tam, gdzie szkła nie powinno być - powiedział brunet, podnosząc wzrok na siostrę.

- Co ty pierdolisz. Nic mi się w dupę nie wbiło - powiedziała, unosząc palec i postukała się w czoło. - Tu się puknij.

- Na plecach, Rachel. Szkła nie powinnaś mieć nigdzie. Sama się puknij.

Miała ochotę podejść do brata i przywalić mu w łeb. Nicholas spojrzał na siostrę, kręcąc głową z uśmiechem na twarzy. Przez chwilę Rachel wydawało się, że Nicholas powiedział do niej bezdźwięczne „jesteś głupia", odpowiednio układając usta do tych słów. Sięgnął po bandaż, leżący tuż obok i zaczął owijać ramię brunetki.

- Sam jesteś głupi - mruknęła, pokazując bratu trzeciego palca.

- Jesteście zabawni - skwitowała Nathalie, spoglądając na kłócące się rodzeństwo spod przymrużonych oczu. - Zawsze chciałam mieć brata.

- Uwierz, tak tylko ci się wydaje. Z początku jest fajnie, a później staje się bardziej jak wrzód na tyłku. Taki, którego nie możesz się pozbyć - powiedziała, starając się brzmieć poważnie, jednak na jej twarz wdarł się sarkastyczny uśmiech.

- Też cię kocham, siostrzyczko - powiedział, przesyłając jej buziaka w powietrzu. - Dobra, Nathalie już skończyłem. Teraz ty.

Chwilę później Nick zajął się opatrywaniem pleców siostry. Oddaliła się od rodzeństwa, dając im przestrzeń. Z torby podróżnej wyjęła dziennik ojca, po czym podwinęła kolana do klatki piersiowej.

- Tato, a co to znaczy? - zapytała dziewczynka, klęcząca na siedzeniu krzesła, tak by móc zobaczyć papiery, w które wpatrywał się jej ojciec.

Wszystko było spisane koślawymi literami, z których nie mogła się rozczytać. Nathalie wskazała na zapis, który najbardziej ją ciekawił. Wyglądał na naprawdę stary, a litery na nim układały się w nieznane jej słowa.

- Światło wskaże Ci drogę. Podążaj za słońcem, a nie zgubisz się w mroku - powiedział Richard, uśmiechając się w stronę dziesięciolatki. - Nie zaprzątaj sobie tym głowy, kochanie.

- Znów pracujesz? - zapytała, opierając łokcie na drewnianym blacie stołu. - Mogę tu posiedzieć, proszę - zapytała, unosząc oczy i robiąc słodką minę. - Będę cicho, obiecuję.

- Muszę się skupić na pracy, skarbie - powiedział jej ojciec, spoglądając na córkę, spod stosu papierów. - Idź do swojego pokoju i pobaw się, dobrze? Za niedługo do ciebie przyjdę.

Nathalie gwałtownie podniosła głowę, rozglądając się po otoczeniu. W pierwszej chwili nie rozpoznała miejsca, w którym się znajdowała, ale kilka sekund później, przypomniała sobie wszystko.

Dziennik jej ojca, zsunął się na podłogę, leżąc grzbietem do góry. Zamrugała szybko, czując, jak łzy napływają jej do oczu. Wzieła głęboki wdech, schylając się po dziennik.

Koc, którym była przykryta, zsunął się jej z kolan, opadając na buty. Brunetka położyła dziennik na kolanach, sięgnęła po koc, który złożyła i położyła obok siebie.

W samolocie panowała cisza, którą zagłuszał dźwięk silnika. Rozejrzała się po samolocie. Na drugim końcu pokładu, rodzeństwo rozmawiali ściszonymi głosami. Nathalie była ciekawa, o czym rozmawiali. Wytężyła słuch, jednak nie zdołała usłyszeć ani słowa.

Zagotowała się w niej obawa, że planują się jej pozbyć. Miała przecież dziennik z cennymi informacjami, więc nie była im zbytnio potrzebna.

Nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić, zaczęła obracać między palcami wisiorek naszyjnika, który układał się w słońce, połączone z księżycem. Pamiętała, jak dostała go od ojca niedługo przed jego śmiercią.

Po jego śmierci długo nie mogła go nosić. Wiązało się to zbyt dużym cierpieniem. Myślą, że to wszystko jej wina.

Poprawiła kosmyk włosów, zakładając go za ucho. Głowę oparła na metalowej ścianie, wpatrując się w sufit. Westchneła cicho, dalej bawiąc się wisiorkiem. Pogrążyła się w bolesnych wspomnieniach z poprzedniej wyprawy do Huariacy.

Zakuło ją w sercu, na samo wspomnienie koszmaru, który rozegrał się tam siedem lat temu.

Wiedziała jednak, że musi wytrwać. Tak bardzo chciałaby ojciec, był z niej dumny. Chciała zrobić coś, czego Richard nie zdołał.

Z rozmyśleń wyrwał ją Nicholas, który uśmiechnął się, machając do niej z drugiego końca samolotu. Brunetka wymusiła uśmiech, odzwierciedliła gest. Rodzeństwo wstało z siedzeń, podchodząc do brunetki, po czym usiedli tuż obok niej.

- Za jakąś godzinkę wylądujemy - powiedział Gary, wychylając się z kabiny pilota.

- W końcu - mruknęła Nathalie, oddychając z ulgą.

- Zasnęłaś akurat wtedy, gdy mieliśmy omawiać dalsze działania - powiedział Nicholas, spoglądając na brunetkę.

- Jakiś plan nie ma w punkcie wywalenia mnie z samolotu? - zaśmiała się brunetka, chcąc trochę rozładować atmosferę.

- Muszę dodać to na później. Teraz już za późno, znajdujemy się nad gąszczem drzew. Jeszcze byś to przeżyła - mruknęła Rachel, szturchając ją ramię. Nathalie syknęła cicho, krzywiąc się gdy ból przeszył jej ramię. - Sorka. - mrukneła, spoglądając na nią przepraszająco.

- Nikt nie będzie nikogo wyrzucał z samolotu, chyba że ja - mruknął Gary.

- Nie zrzędź tak! - fuknęła Rachel, poprawiając kosmyki włosów, które opadły jej na twarz po gwałtownym ruchu.

- Ty wylecisz z samolotu w pierwszej kolejności - powiedział Gary, starając się brzmieć poważnie. - Jeszcze jedno słowo, a obiecuję, że to zrobię.

- No dobra - powiedziała czarnowłosa, wywracając oczami. - Sorka! - krzykneła, odchylając głowę tak, by Gary siedzący w kabinie, ją usłuszał.

- Przypominam, że mamy plan do omówienia - powiedział Nicholas, chrząkając, by zwrócić na siebie uwagę dziewczyn.

Obie momentalnie spojrzały w jego stronę.

- Dobra, opowiadajcie - powiedziała Nathalie, krzyżując nogi na siedzeniu.

Zaczął tłumaczyć jej plan, który ustalił z Rachel i Garym, kiedy spała. Tuż po przylocie do Huariacy, mieli udać się do kryjówki, gdzie odpoczęliby po locie. Później miało nastąpić kilka dni na zapoznanie się z nowym miejscem, a później na wyprawę do lasach otaczających miasto, gdzie wiedzeni przez stare zapiski i dziennik Richarda Stanfielda mieli szukać wskazówek.

POSZUKIWACZE ZAGINIONEGO: PAITITIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz