6. PERUWIAŃSKIE MIASTO

53 6 4
                                    


MINĘŁO PÓŁ GODZINY, NIM DOTARLI DO HUARIACY. Miasto przywitało ich słońcem i wysoką temperaturą. Cała czwórka wysiadła z samolotu, przepakowując rzeczy, do wcześniej wypożyczonego samochodu.

Gdy wszyscy zapakowali się do terenówki, samochód ruszył. Huariaca była przepiękna. Miasto było małe, ale urokliwe.

Nathalie wpatrywała się w kolorowe, mijane budynki, delikatnie się uśmiechając. Od razu przez jej umysł, przepłynęły wspomnienia, gdy ojciec zabrał ją tutaj. Jednak równie szybko, jak pojawiły się te szczęśliwe wspomnienia, przez jej umysł przebiegły te tragiczne.

To jak klęczała w kałuży krwi ojca, nie wiedząc, co będzie dalej. Pamięta, jak w tamtej chwili jednocześnie błagała o śmierć, w tym samym momencie modląc się, by przeżyła.

Uśmiech spełzł jej z twarzy, ustępując miejsca przygnębieniu.

- Wszystko okej? - zapytał siedzący obok Nicholas, delikatnie szturchając brunetkę w ramię, na co ta wzdrygnęła się, wyrwana z zamyślenia.

- Tak, jest okej - mruknęła, starając się wymusić uśmiech. - Tylko wspomnienia... - dodała po chwili, starając się brzmieć normalnie, nie tak jakby za chwilę miała się rozpłakać. - Jednocześnie kocham to miejsce, bo miasto jest wręcz przepiękne, ale jednocześnie go nienawidzę - wzruszyła ramionami.

- Powrót do miejsca, w którym straciło się bliską osobę, jest trudny - powiedział Gary, który na chwilę spuścił wzrok z drogi, którą jechali. - Gdy zmarła moja żona Eleonor z dwójką naszych dzieci, długo nie mogłem wracać do naszego wspólnego domu. Zbyt długo przypominał mi o tym co straciłem. Jednak z biegiem czasu, gdy wspomnienia o nich zaczęły się zacierać, wróciłem tam. Do miejsca, w którym zginęły. Do naszego domu - powiedział, od czasu do czasu przerywając, by wziąć głębszy wdech, gdy wspomnienia o zmarłej żonie i córkach okazały się bolesne. Kiedy nie jeździmy na żadne akcje, to mieszkam tam. Z tymi głąbami - mruknął, wskazując na rodzeństwo.

- Boże, Gary tak mi przykro - powiedziała Nathalie, zakrywając usta dłonią. Zrobiło się jej żal mężczyzny.

- Od tamtego czasu mineło dwadzieścia lat. Chociaż wspomnienia dalej są bolesne, już tak nie bolą. Biegiem czasu przyzwyczaisz się do tego bólu. I z czasem, zaczniesz czerpać z niego siłę. A może w twoim życiu pojawi się ktoś, kto na nowo da ci siłę do życia. Tak, mówię tu o was głąby. Chociaż kłócicie się bez przerwy i czasem mam ochotę was udusić, to... - powiedział Gary, drapiąc się po nosie. - Dobra, koniec tematu.

- Ale zrobiło się ckliwie - mruknęła Rachel, podskakując na fotelu, gdy terenówka wjechała na kamień.

Terenówka wyjechała z miasta, błądząc wśród gąszczu bujnie rosnących drzew i krzaków. Po chwili ukazał się zjazd na poboczną drogę, gdzie skręcił ich samochód.

Kilka minut później samochód wjechał na posesję, otoczoną płotem, który był porośnięty roślinnością. Wszyscy wysiedli, udając się do budynku, który miał pełnić rolę ich kryjówki na czas pobytu w mieście.

Następnego ranka pogoda okazała się idealna. Przyjemny chłodny wiatr, łączył się z upałem, który tu panował.

Nathalie siedziała w swoim pokoju, szykując się do wyjścia. Przebrała się w koszulkę na ramiączkach w bladożółtym kolorze, a na ramiona zarzuciła jasnofioletowy, przewiewny sweterek i luźne, szare spodnie dresowe.

Z torby podróżnej wyjęła kilka banknotów, które wcisnęła do kiszeni spodni.

Zeszła na dół, siadając na krześle w kuchni. Sięgnęła po wcześniej przygotowaną kawę, którą wypiła. Starała się ukryć, skutki zmęczenia, spowodowanego nieprzespaną nocą.

Całą noc męczyły ją koszmary. Wciąż widziała, jak jej ojciec ginie. Więc pół nocy, spędziła, wpatrując się w sufit i myśląc o następnym dniu.

Po chwili do kuchni przyszli Nicholas i Gary, narzekając na to jak długo śpi Rachel.

- Cześć - mrukneła, unosząc dłoń w geście powitania.

- Cześć - mruknął Nicholas, uśmiechając się do brunetki. - Błagam, powiedz, że zrobiłaś więcej kawy - mruknął, przecierając sobie twarz dłońmi.

- Jest w dzbanku. Powinna być jeszcze ciepła - uśmiechnęła się w jego stronę, upijając łyka napoju ze swojego kubka.

- Jesteś aniołem - powiedział Nicholas, posyłając Nathalie całusa w powietrzu.

Wraz z Garym podeszli do szafki, z której wyjęli kubki, po czym wlali sobie kawę. Usiedli obok Nathalie.

- Ona tak zawsze, długo śpi? - zapytała Nathalie, delikatnie się uśmiechając.

- Tak, sama obudzi się pewnie za jakieś trzy godziny. Z moją pomocą obudzi się w trzy sekundy - powiedział Nicholas, wstając z krzesła i odstawiając kubek na stół.

Podszedł do szafki, wyjmując szklankę, którą wypełnił lodowatą wodą. Ruszył w stronę pokoju siostry, ze złośliwym uśmiechem na twarzy.

Chwilę później z pokoju dziewczyny, dało słyszeć się jej pisk, a później głośne kroki, szybko zmierzające w stronę schodów.

- Pojebało Cię?! - krzyknęła czarnowłosa, rzucając się na brata, który akurat stał u szczytu schodów.

Rodzeństwo poleciało, turlając się ze schodów, kończąc tak, że Nicholas leżał na ziemi, a na nim Rachel. Brunet szybko strącił siostrę ze swojego ciała, tak, że znalazła się tuż obok niego wściekle na niego spoglądając.

- Pojebało Cię do reszty, Rachel?! - krzyknął, wstając z podłogi.

- Czy was oboje pojebało?! - krzyknął Gary, uderzając pięścią w stół. Nathalie wzdrygneła się, spoglądając na rodzeństwo. Z włosów i twarzy Rachel spływały kropelki wody, którą została oblana. Teraz nerwowo, spoglądała na swoje bose stopy. - Zaraz pozabijacie się tutaj sami! Możecie chociaż przez kilka dni nie wszczynać kłótni!?

- Postaram się, jeśli ten debil nie będzie mnie prowokował - jękneła, zakładając ręce na piersi, po czym wywróciła oczami.

- I vice versa siostrzyczko - powiedział, kręcąc głową, cicho się śmiejąc.

- Skończcie z tymi kłótniami. Rachel idź się przebrać i wysuszyć. A ty, siadaj do stołu. Wasze kłótnie są męczące - powiedział, poważnym tonem, posyłając rodzeństwu mordercze spojrzenie. - Za niedługo ruszamy do miasta. Chyba nie muszę mówić, że macie się zachowywać jak na cywilizowanych ludzi przystało? - zapytał Gary, upijając łyka kawy z kubka. - Nathalie, przepraszam za nich. Oni po prostu nie umieją się zachować.

- Nic się nie dzieje. To zabawne widzieć ich kłótnie - powiedziała, zakładając kosmyk włosów za ucho.

Nicholas usiadł z powrotem na swoje miejsce, wracając do picia kawy.

- Zabawne to jest, kiedy zdarza się sporadycznie. Jeśli oglądasz to prawie codziennie, zaczyna robić się męczące - powiedział, posyłając Nathalie uśmiech.

Po chwili w kuchni pojawiła się Rachel. Włosy wciąż miała wilgotne, ale zdążyła się przebrać w czerwoną koszulkę, kończącą się nad pępkiem i czarne luźne spodnie. Podeszła do szafki, z której wyjęła kubek i nalała sobie kawy.

Gdy wszyscy już wypili kawę i zjedli śniadanie, zaczęli się szykować, do zwiedzania miasta. Chcieli jak najlepiej poznać to miejsce, przed ruszeniem w poszukiwaniu wskazówek.

POSZUKIWACZE ZAGINIONEGO: PAITITIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz