8. CISZA PRZED BURZĄ

39 5 2
                                    


NASTAŁ WIECZÓR, GDY WSZYSCY SPOTKALI SIĘ W KRYJÓWCE. Gary i Rachel zostali poinformowani o tym, że Vincent i jego ludzie znajdują się w Huariace.

Nathalie i Nicholas dziwnie czuli się po pocałunku. Oboje nie wiedzieli, co myśleć, jednak przecież byli prawie dla siebie obcy. Nie znali się za dobrze, by podejmować takie działania. Jednak gdyby nie ten pocałunek, ludzie Vincenta by ich rozpoznali i najpewniej skończyłoby się to ofiarami śmiertelnymi.

- Nic nie udało się nam dowiedzieć, poza tym, że jedna staruszka, miała bardzo nieudane małżeństwo - zaśmiał się, przeczesując dłonią włosy.

- Dlatego zawsze lepiej poznać dokładnie osobę, z którą wiąże się na całe życie, bo później kończy się tak samo - mruknął Gary, biorąc łyka kawy, z białego kubka.

- Czy to jakaś sugestia w moją stronę? - zapytał Nicholas, unosząc brwi, odkładając kubek z cichym brzękiem na stół.

- Nie, to sugestia w stronę was wszystkich - powiedział siwowłosy, drapiąc się po karku i lekko odchylił się na krześle.

- Sam miałeś żonę - powiedział Nicholas, spoglądając na wujka.

- I myślisz, że między nami zawsze było kolorowo? Wiesz ile razy, straszyła mnie rozwodem? Ile razy znajdowałem swoje rzeczy na progu domu? Małżeństwo to poważna sprawa, a nie zabawa dla napalonych małolatów, którzy myślą, że miłość jest wieczna. Gówno prawda. Nic nie trwa wiecznie, wszystko się kiedy kończy.

- To zdecydowanie sugestia w twoją stronę, Nick - powiedziała, szturchając brata w ramię, tak mocno, że ten zachwiał się na krześle.

- Dobrze, że to były tylko zaręczyny. Chociaż muszę przyznać, że lubiłem Margo. Była nawet fajna, do czasu... - zaczął Gary, biorą kolejnego łyka kawy, jakby nie chciał dalej dokończyć zdania, które zaczął.

- Kiedy zerwała zaręczyny. Okej rozumiem. Głupi szczeniak zakochał się w nieodpowiedniej osobie - warknął, wywracając oczami. - Było, mineło.

- Zaraz, byłeś zaręczony? - zapytała Nathalie, unosząc wysoko brwi, po czym poprawiła się na krześle, obracając w stronę bruneta.

- Dwa lata. Zmarnowałem na Margo dwa lata. Było mineło. Zostawiła mnie i tyle. Koniec miłości.

- Przykro mi - mruknęła, zakładając kosmyk włosów za ucho.

- Jak już mówiłem, było minęło - Nicholas machnął lekceważąco ręką. - Już zdążyłem się pozbierać po nieudanych zaręczynach. I proszę, możemy więcej nie drążyć tego tematu? - zapytał, lekko odchylając się na krześle.

Poranek zapowiadał się deszczowo. Ciemne chmury przesłoniły niebo, a wiatr wiał niespokojne, przez pół nocy.

Nathalie leżała z otwartymi oczami, wpatrując się w sufit, analizowała rzeczy, które wydarzyły się tego dnia. Niespokojnie obracała się z boku na bok, nasłuchując dźwięków z zewnątrz, nie mogąc zasnąć.

W kryjówce panowała całkowita cisza, przerywana tylko szelestem liści, poruszanych przez wiatr.

Gdy nastał ranek, obudziła się po trzech godzinach snu, niewyspana z potarganymi włosami, wyglądając ja siedem nieszczęść.

Po uczesaniu włosów i względnym ogarnięciu się zeszła na dół, odkryła, że pozostała trójka spała. W kuchni nie było nikogo, a światła na dolnym piętrze były zgaszone.

Wczesny poranek spędziła na zjedzeniu szybkiego śniadania i wypiciu gorącej kawy.

Gdy skończyła jeść, do kuchni jako pierwsza weszła Rachel, siadając obok Nathalie, a chwilę później dołączyli do nich Gary i Nicholas. Dzień zapowiadał się leniwie.

Z powodu pogorszenia się pogody, dzień mieli spędzić w kryjówce i okolicach, obserwując czy ludzie Vincenta ich nie namierzyli.

Na rynku było mniej ludzi niż poprzedniego dnia. W powietrzu wisiało widmo zbliżającej się burzy, chmury co jakiś czas groźnie pomrukiwały.

Nathalie na wszelki wypadek schowała za koszulkę wisiorek naszyjnika, który dostała wczoraj od Nicholasa. Jednak z ulgą odkryła, że stoisko, na którym wczoraj był przedmiot, nie zostało dzisiaj rozłożone.

Rachel, Nicholas, Gary i Nathalie kroczyli środkiem wyniku, ponownie zwiedzając miasto, a jednocześnie wyruszyli na przeszpiegi, gdzie dokładnie znajdują się ludzie Vincenta.

Na rynku i w sklepach dokupione zostały produkty spożywcze, które zdążyły zostać wykorzystane. Gdy przechodzili niedaleko boiska, na którym kilkoro dzieci grało w piłkę, usłyszeli coś dziwnego.

- ... zwróćmy się ku Wielkiemu Słońcu... - melodyjny śpiew kilku dzieci rozniósł się po okolicy, odbijając echem od kamiennych ścian budynków. - Nurtem popłyniemy, Złotą Ścieżką podążymy i skąpane w Słońcu miasto zobaczymy.

- Dziwna ta piosenka - mruknęła Rachel, wzruszając ramionami i po raz kolejny spojrzała na dzieci wesoło kopiące piłkę.

- To piosenka dla dzieci, czego się spodziewałaś, Rachel? - zapytał, szturchając siostrę, na co ta mu oddała, uderzając z pięści w ramię.

- Zachowujecie się gorzej niż te dzieci - sapnął Gary, piorunując rodzeństwo spojrzeniem. - Za stary się na to wszystko robię. Nie wiem jak, wytrzymam z wami.

- Rachel ma rację. Ta piosenka jest dziwna - odparła Nathalie, spojrzała na pozostałą trójkę.

- I kolejna zaczyna... To zwykła piosenka dla dzieci. W dzieciństwie nigdy nie śpiewałaś tych dziwnych piosenek? - zapytał Nicholas, wysoko unosząc brwi.

- W tej piosence coś jest - mruknęła brunetka, poprawiając włosy, które rozwiał wiatr.

- Warto sprawdzić każdy trop, chociaż może okazać się fałszywy - dodał Gary, kładąc Nathalie rękę na ramieniu.

- Podejdę do nich i zapytam się o nią - mruknęła brunetka, po czym wyjęła z kieszeni spodni telefon, odblokowując go.

- Tylko ich nie przestrasz - zaśmiał się Nicholas, obrywając po raz kolejny pod siostry.

Zaczęła kierować się w stronę grupki dzieci, która starała się wkopać starą piłkę do bramki. Gdy znalazła się wystarczająco blisko, stanęła, wpatrując się w ich zabawę.

- Hej - przywitała się, unosząc dłoń w geście powitania i pomachała im, delikatnie się uśmiechając. - Ładna piosenka - dodała po chwili, wciąż się uśmiechając. - Mam do was pytanie. Czy moglibyście ją powtórzyć, tak bym zdążyła ją zapisać? - powiedziała łagodnym tonem, starając się nie przestraszyć dzieci.

- Mama mówiła, żeby nie rozmawiać z obcymi - mruknął jeden chłopiec, robiąc krok w tył.

- Jestem Nathalie - powiedziała Nathalie, zakładając kosmyk włosów za ucho. - Czy zaśpiewacie tę piosenkę jeszcze raz? Proszę - zapytała, posyłając im błagalne spojrzenie.

Dzieci spojrzały po sobie niepewnie.

- Za siódmą górą, w spadającej wodzie, spotkajmy się w Południe - zaczęły niepewnie, śpiewając nierówno i niesamowicie fałszując każdy dźwięk. Jednak Nathalie zaczęła spisywać każde słowo na telefonie. - Zwróćmy się ku Wielkiemu Słońcu. Nurtem popłyniemy, Złotą Ścieżką podążymy i skąpane w Słońcu miasto zobaczymy. - dzieci skończyły śpiewać, a Nathalie zapisywała ostatnie słowa.

- Dziękuję - mruknęła, unosząc dłoń, po czym pomachała dzieciom na pożegnanie. - Już nie będę Wam przeszkadzać. Wracajcie do zabawy - uśmiechnęła się delikatnie, wstając z ziemi i odeszła od ich.

Wróciła do czekających na nią Gare'go, Nicholasa i Rachel, chowając telefon do kieszeni.

- Jak wrócimy do kryjówki, poszukamy czegoś na ten temat. Burza nadciąga - mruknął Gary, ruszając z miejsca.

Pozostała trójka ruszyła za nim.

POSZUKIWACZE ZAGINIONEGO: PAITITI Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz