9. NISZCZYCIELSKA SIŁA

30 6 0
                                    


BURZA ROZPĘTAŁA SIĘ NA DOBRE. Granatowe niebo rozbłyskiwało się, a delikatne światło księżyca przebijało się przez ciemne chmury. Z nieba leciał strumień wody, a drzewa uginały się przez wiejący z dużą prędkością wiatr.

W pomieszczeniu panował pół mrok, gdy na okna zostały zaciągnięte ciemne zasłony. Na stole leżały porozkładane papiery. Żółtawe światło rozświetlało pomieszczenie. Ciężkie krople deszczu uderzały o szybę i blaszany dach.

- Więc mamy kolejny ślepy trop - stwierdził Nicholas, krzyżując ramiona na piersi. - Mówiłem, że to nie prowadzi do niczego - fuknął brunet, unosząc brodę do góry.

- To, że dzisiaj nic nie znaleźliśmy na temat tego tekstu, nie znaczy, że nie znajdziemy nic - mruknęła Rachel, stając obok brata.

- Nie kłócicie się w takim momencie. Serio. Musimy pomyśleć nad tym wszystkim. Na spokojnie, bez kłótni - powiedziała Nathalie, wstając od stołu.

- Tonący brzytwy się chwyta, co nie? - zapytał Nick, przeczesując palcami włosy. - To zwykła dziecinna piosenka, która nic nie wnosi.

- Zamknij się Nick - powiedział Gary, trzepiąc chłopaka w tył głowy.

- Ał - mruknął brunet, odskakując na bok, by nie oberwać znowu.

- Nie dramatyzuj młody, bo mnie denerwujesz. I skąd wiesz, że ten tekst być nie wniesie? Od razu musisz zakładać najgorsze? - mruknął Gary, siadając na jednym z krzeseł.

- Pamiętasz, ile ślepych tropów mieliśmy wcześniej? To tylko zwykłą stratą czasu. A przypominam, że czas to jest bardzo ograniczony.

- Wola większości, braciszku. Nie masz wyboru, musimy sprawdzić ten trop, czy ci się to podoba, czy nie - powiedziała Rachel, wystawiając Nicholasowi trzeciego palca.

- Wszyscy przeciw mnie - mruknął, wywracając oczami. - Ale mówię wam, że to tylko strata cennego czasu.

- Cenny to jest skarb, który w każdej chwili może uciec nam sprzed nosa.

- Dajcie mi już spokój. Sprawdzę to, dobra? Jeśli okaże się to tylko stratą czasu, to uduszę wszystkich.

- Żebym ja cię zaraz nie udusiła - mruknęła Rachel.

- To nie jest czas na kłótnie, czy możemy wrócić do tematu tekstu? - mruknęła brunetka, obracając między palcami słonika wykonanego z zielonego kamienia, imitującego jadeit.

Nicholas westchnął, kręcąc głową. Skierował się w stronę stołu, głośno odsuwając krzesło.

- To zaczynajmy - powiedziała Rachel, siadając przy stole.

Gdy Nicholas z kieszeni spodni wyjął paczkę papierosów, jeszcze przez chwilę grzebał w kieszeni, żeby znaleźć czarną zapalniczkę.

- Nick, miałeś nie palić - stwierdził Gary, spoglądając na bruneta, kręcąc głową.

- Dajcie mi już spokój z tym paleniem - machnął lekceważąco ręką, wyciągając jednego papierosa z prawie pustej paczki, po czym włożył go sobie do ust, odpalając go zapalniczką. - Jestem dorosły, mogę sam decydować, co robię.

- Szkoda, że nie wystarczająco odpowiedzialny.

Przez chmury zaczęły przebijać się pierwsze promienie słońca. Bałagan w salonie został posprzątany, a papiery poukładane na jedną stertę.

Chłodny wiatr wpadał do pomieszczenia, przez uchylone okno, niosąc ze sobą zapach deszczu.

Zapowiadał się kolejny leniwy poranek. Po nocnych obradach wszyscy byli zmęczeni. Na dodatek nie znali jeszcze znaczenia słów tajemniczej piosenki, którą usłyszeli od miejscowych dzieci.

Jednak w końcu mieli jakiś trop. Było to lepsze niż tkwienie w martwym punkcie. Chociaż Nicholas miał wrażenie, że znów w nim tkwią.

Piosenka wydawała mu się idiotyczna. Według niego wymyśliły ją okoliczne dzieciaki, które zbytnio się nudziły. Jako jedyny był przeciwny temu pomysłowi, przez co wywracał tylko oczami podczas wieczornej narady.

Jednak dopuszczał do siebie myśli, że może się mylić. Nie miał stuprocentowej pewności, zawsze pozostawał ten jeden procent, cień szansy, na to, że piosenka może okazać się cenną wskazówką. Rzecz jasna nie powiedział nikomu tego głośno.

Brunet jako pierwszy wszedł do kuchni, bosymi stopami, szurając po drewnianej podłodze. Ziewnął głośno, przeciągając się w progu kuchni, po czym podszedł do szafki, wyjmując z niej biały kubek.

Chwilę później do kuchni doczłapała się Nathalie, widocznie niewyspana. Pogoda w nocy nie była zbyt łaskawa. Całą noc lało, wiatr głośno wył, a ciężkie krople deszczu głośno stukały o ściany budynku i blaszany dach, co utrudniało zaśnięcie.

- Trzeba zobaczyć czy z samochodami wszystko w porządku - mruknęła, zakrywając usta dłonią, gdy ziewnęła.

- Sprawdzałem z okna. Nic im nie jest - uśmiechnął się brunet, wyciągając drugi kubek z szafki, po czym wręczył go Nathalie.

- Dziękuję - szepnęła, kiwając delikatnie głową.

- Wyspałaś się? - zapytał, posyłając brunetce delikatny uśmiech.

- Niezbyt - odparła, wzruszając ramionami. - Przez te przeklętą burzę, nie dało się zasnąć.

- Racja - przytaknął jej, nastawiając wodę w czajniku.

W międzyczasie Nathalie wsypała do kubków kawę, wracając do stołu.

- Czemu nie wierzysz, że ta piosenka, może być wskazówką? - zapytała łagodnym głosem, delikatnie unosząc brwi.

- Nie sądzisz, że to trochę idiotyczne? - zapytał brunetkę, na co lekko się skrzywiła. - Piosenka śpiewana przez okoliczne dzieci, najpewniej znana już od lat, miałaby wskazać drogę do Paititi? I dlaczego twój ojciec, będąc tu siedem lat temu, nie zainteresował się nią?

- Nie wiem - Nathalie niewidocznie wzruszyła ramionami. - Może nie zdążył.

- Wiem, że tobie też zależy, by znaleźć ten skarb, ale to nie powód, by łapać się byle czego - mruknął, przeczesując włosy dłonią.

W międzyczasie woda w czajniku zdążyła się zagotować. Nicholas wstał, nalewając gorącej wody do kubków, po czym wymieszał kawę znajdującą się tam.

Podał parujący kubek Nathalie, która od razu upiła łyka, uśmiechając się delikatnie w stronę Nicholasa.

- A ty, czemu tak naprawdę szukasz Paititi? - mruknął, podciągając nogi, na krzesło.

- Nie wiem, czy mogę o tym powiedzieć - szepnął, wzruszając ramionami. - To stare dzieje. Ten temat jest naprawdę trudny, szczególne do mówienia o nim.

- Mi możesz zaufać. Chcę znać wasze powody. Wy moje już znacie.

- Vincenta Rodriguez to bardzo szemrany typ. Szczególnie gdy pożycza się od niego ogromne sumy pieniędzy - mruknął Nicholas, spoglądając czy nikt inny nie wchodzi do kuchni. - Zapożyczyłem się od niego i nie mam teraz jak spłacić tego długu. Uprzedzając twoje pytanie, żaden bank nie da mi tak dużej pożyczki, gdy nie mam stałej pracy. A jej nie mogę mieć z innych powodów. To nie najlepszy moment na rozmowy.

- Ciężka sytuacja - mruknęła Nathalie, zakrywając usta dłonią.

- Idzie przeżyć - szepnął, delikatnie szturchając ją ramieniem.

- Nie chciałbyś czasem zmienić swojego życia? Na uczciwie, z normalną pracą bez ryzyka? - mrukneła, poprawiając kosmyk włosów, opadający jej na czoło.

- Co miałbym innego robić? Tylko to potrafię. A poza tym, wcześniej próbowałem normalnego życia. I jak się to skończyło? Narzeczona kopnęła mnie w dupę, dwa tygodnie przed ślubem - dodał po chwili, upijając łyka kawy z kubka, odkładając go z trzaskiem na stół. - Mam dla ciebie radę. Jeśli chcesz przetrwać w świecie, nigdy się nie zakochuj. Miłość niszczy wszystko.

POSZUKIWACZE ZAGINIONEGO: PAITITI Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz