Uśmiechnęła się, nie otwierając oczu. Lekko przeciągnęła, pozwalając aby chłód pościeli jeszcze przez chwilę pieścił nagą skórę. Dopiero potem uchyliła powieki i rozejrzała się dookoła.
To było cudowne miejsce. Pokój, gdzie rolę dwóch ścian pełniły ogromne, szklane tafle, a za nimi rozciągał się pełen surowego piękna krajobraz. Zapierał dech w piersiach, fascynował, oszałamiał. Dom zbudowany został na samej krawędzi klifu, więc za oknami widać było budzącą lęk otchłań, gdzie skłębione fale rozbijały się o ostre skały. Matowe, szare morze miało barwę lustra zamglonego wilgocią, której nigdy nie da się zetrzeć. Niebo nad nim było równie bezbarwne, tak dalece, że nie dawało się określić granicy między wodą a niebem.
W przestronnej sypialni, gdzie centralnym punktem było łóżko, znajdowała się jedynie ona sama. Rafała nie było, chociaż poduszka obok wciąż zachowała kształt jego głowy. Zarumieniła się na wspomnienie tego, co robili w nocy. Niesamowite było jednak to, że momentami potrafił być taki delikatny. Nie, nie czuły, ale delikatny. Lecz czy nie było to częścią jakiegoś planu? Tego nie mogła być pewna, bo w przypadku Rafała nic nie było takie oczywiste.
Wstała, zastanawiając się, jak zakryć swą nagość. W końcu zdecydowała się na cieniutkie jak pajęczyna, jedwabne prześcieradło. Uchyliła jedne z drzwi i odetchnęła z ulgą, widząc za nimi lśniącą biel łazienki. Prysznic pomógł pozbyć się resztek snu, odświeżył ciało i umysł. Potem skorzystała z wiszącego nieopodal szlafroka. Boso, z wilgotnymi jeszcze włosami i bijącym jak oszalałe sercem, ruszyła w głąb domu. Kuchnia, salon, druga sypialnia, jadalnia, kolejna łazienka. Taras i basen. Nigdzie nie zauważyła śladu ludzkiej obecności. Zaniepokojona wróciła do kuchni, rozglądając się dookoła z uwagą. Miała ochotę na kawę i coś do jedzenia. Odnalezienie lodówki nie okazało się trudne, ale obsługa ekspresu już tak. Nigdy wcześniej nie widziała podobnego cudeńka, designersko wkomponowanego w wystrój wnętrza. Zadowoliła się więc zwykłym sokiem pomarańczowym. Ze szklanką w dłoni usiadła na otomanie pod oknem, bezmyślnie gapiąc się na rozciągający się za nim krajobraz.
Gdzie się podział Rafał?
Zostawił ją tu? Uwięził? Chciał dostać więcej czy przeciwnie, nie miał ochoty na kontynuowanie znajomości? Przysięgłaby, że to pierwsze, ale czy mogła być tego pewna? W takim razie dlaczego po prostu nie odstawił jej do domu? Przypomniało jej się, że nie sprawdziła garażu. Odłożyła szklankę i odnalazła schody prowadzące na dół. I ogromne, puste pomieszczenie na ich końcu. Samochód, którym przyjechali, zniknął równie tajemniczo jak Rafał. Zresztą, jakie tam tajemniczo. Zaniepokojona wróciła na górę, do sypialni. Naprawdę coraz mniej rozumiała z tego wszystkiego. Potem przypomniała sobie o telefonie, ukrytym gdzieś w bocznej kieszonce eleganckiej torebeczki. Lecz kiedy go znalazła, powróciło rozczarowanie. Czarny ekran świadczył o wyładowanej baterii. Raczej nie przypuszczała, aby na wyposażeniu tego nowoczesnego apartamentu znajdowała się ładowarka do jej nieco wiekowej komórki. Odłożyła aparat na miejsce i popadła w zadumę. W zasadzie to czuła się rozczarowana. Oczywiście nie obiecywała sobie zbyt wiele po zeszłej nocy, ale żeby tak zniknąć bez słowa? Mógł chociaż zostawić jakąś wiadomość.
Poirytowana, wstała z zamiarem ubrania się. Na podłodze leżała jej sukienka z wyraźnymi śladami brutalnego traktowania. W zasadzie do założenia nadawał się jedynie biustonosz, bo nawet majtki posklejane były jej sokami. Zaklęła na głos i to przyniosło odrobinę ulgi. Potem rozejrzała się uważnie dookoła. Tuż obok drzwi do łazienki, zauważyła drugie. Tam jeszcze nie była, ale przypuszczała, że to garderoba. Kusząca wydała się myśl, że pożyczy sobie od Rafała jedną z jego koszul Weszła do środka i rozbłysło światło. Prawie że zaparło jej dech. Pomieszczenie nie było wcale takie małe, za to całe w bieli. Nawet na podłodze leżała śnieżnobiała wykładzina. Na jednej ścianie wisiały garnitury. Wszystkie w tym samym kolorze, o tym samym kroju. Policzyła, dokładnie dziesięć sztuk. Dalej koszule. Ta sama długość rękawa, krój, fason. Różniły się jedynie kolorami. Pięć czarnych, pięć szarych, pięć białych. Dziesięć par butów, wszystkie równe, lśniące. Z coraz większą fascynacją przyglądała się identycznym zegarkom, okularom, skarpetkom i bieliźnie. Jedynie krawaty odrobinę się wyłamały. Były ich trzy rodzaje, jakby dopasowane do każdej z koszul. I to wszystko zawieszone, ułożone w prawie idealnej harmonii, niczym wystawa luksusowego sklepu. To było nie tylko fascynujące, ale i przerażające.
CZYTASZ
Tysiąc odcieni bieli 18+ [WYDANA]
RomanceOna, subtelna, piękna, niewinna. On bezwzględny, cyniczny, seksowny. Według wszelkich zasad romansu powinno się to skończyć miłością aż po grób i namiętnym pocałunkiem. Lecz czy jest to możliwe w przypadku Rafała, mężczyzny bez serca, który nawet pr...