(X)

384 56 11
                                    

Nagle Agnieszce przyszło do głowy, że Rafał nie zabrał jej na przyjęcie wśród znajomych. To było coś innego, coś bardziej mrocznego. Pojawił się strach. Co on zamierzał? Co rozumiał mówiąc, że wizyta i rola narzeczonej, którą miała odegrać przed jego ciotką, to za mało? Nie zdążyła odpowiedzieć sobie na to pytanie, gdy poczuła męską dłoń na ramieniu.

– Możemy iść – powiedział. W jego oczach widziała triumf, chociaż nie mogła domyślić się przyczyny tego stanu.

– Gdzie? – Wstała, odstawiając kieliszek. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na taksujące spojrzenia otaczających ich osób.

– Zobaczysz.

– Wolałabym już wiedzieć.

Pochylił się, owiewając oddechem skraj jej policzka.

– Kochać się – wyszeptał. To były bardzo dziwne słowa w ustach Rafała. Wypowiedziane łagodnym, pełnym namiętności głosem. Obudziły nadzieję, której nie pragnęła. Lecz kiedy spojrzała w jego oczy, pojawił się również strach. Ten triumfujący, pełen zadowolenia wyraz twarzy. Oczy błyszczące złą radością. Niespodzianką nie było to miejsce, ale coś zupełnie innego. Lecz nie miała już wyboru. Objął ją, prowadząc na górę po szerokich, marmurowych schodach. Podtrzymał, gdy lekko się zachwiała u szczytu. I nie pozwolił na sprzeciw, gdy znaleźli się w ciemnym, wąskim korytarzu.

– Pani przodem – powiedział drwiąco, otwierając drzwi jednego z pokoi, który znajdował się na samym końcu. Znaleźli się w nie w sypialni, jak tego podświadomie oczekiwała, ale w gabinecie, na którego środku królowało ogromne, dębowe biurko. Pomieszczenie było słabo oświetlone; paliła się zaledwie jedna lampka, dając kojące wrażenie przytulności. Bez sprzeciwu, chociaż wyraźnie onieśmielona, weszła do środka, patrząc jak Rafał przekręca klucz w zamku. Kiedy to zrobił, szeroko się uśmiechnął.

Agnieszka zadrżała. Nie było nic przyjemnego w tym uśmiechu, w grymasie ust, mającym imitować radość lub zadowolenie. Był sztuczny, nienaturalny. Był... Nie spodobał jej się.

– I co teraz? – spytała cicho.

– Przecież mówiłem. – Podszedł bliżej, a potem wyciągnął rękę i powolnym ruchem przeczesał jej włosy.

– To jest ta niespodzianka? – Nie dowierzała mu.

– Nie. Niespodzianką są oni. – Chwycił ją za ramiona i obrócił. W najciemniejszym rogu pokoju stały fotele, na których siedziało dwóch mężczyzn. – Mówiłaś, że lubisz grać, więc powinnaś być wdzięczna za zorganizowanie widowni.

– Zwariowałeś! – Szarpnęła się gwałtownie, lecz niewiele to dało. Rafał chyba spodziewał się takiej reakcji, bo przytrzymał ją w miejscu.

– Spokojnie, oni będą tylko patrzeć. –Na razie, dodał w duchu, z satysfakcją obserwując przerażenie w oczach dziewczyny.

– Ale ja nie chcę!

– Nie ważne jest czego ty chcesz. Ja płacę, ja ustalam warunki.

– Wracam do domu – oznajmiła stanowczo.

– Nie.

Widziała w jego ciemnych oczach, że to krótkie słowo jest niczym wyrok.

– I pamiętaj, że najmniejszy sprzeciw zostanie surowo ukarany – wyszeptał jej na ucho, jednocześnie unosząc w górę sukienkę. – Bardzo surowo. Chyba nie chcesz bym musiał cię uderzyć?

Zaprzeczyła ruchem głowy. Szeroko otwartymi oczyma, wpatrywała się w Rafała, od czasu do czasu zezując w stronę gdzie siedzieli obcy mężczyźni. Prócz zarysu ich sylwetek oraz błyszczących z podniecenia oczu, niewiele szczegółów dawało się dostrzec.

Tysiąc odcieni bieli 18+ [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz