(IX)

407 41 6
                                    

Kiedy opowiedziała wszystko Basi, ta najpierw znieruchomiała z otwartymi ustami, a potem rozpętała piekło.

– A mówiłam, że nie powinnaś! To bestia, prawdziwy drapieżnik, a ty jesteś zwierzyną łowną , skubiącą zieloną trawkę. Pożre cię w całości, nawet sierści nie zostawi!

– Masz oryginalne porównania.

– Mam rację! Aguniu – usiadła naprzeciwko, ujmując chłodne dłonie przyjaciółki. – Proszę! Zanim naprawdę cię skrzywdzi.

– Obiecał mi kamienicę.

– I wierzysz mu? Serio? Tacy jak on nie dotrzymują słowa. Nie mają honoru i nie czują z tego powodu wyrzutów sumienia.

– W towarzystwie ciotki...

– A cholera wie, gdzie cię tym razem wywiezie!

– Ja... – odchrząknęła. – Nie śmiej się, ale mam dziwną pewność, że nie pozwoli mi zrobić krzywdy.

– Innym. Innym nie pozwoli. A on?

– Wpadł w prawdziwy szał, gdy powiedziałam, że tylko gram.

– To nie ma znaczenia.

– Myślę, że ma. Chociaż nie wiem jakie – zamyśliła się, wspominając wczorajszą rozmowę. Potem spojrzała na zatroskaną Basię i postanowiła podzielić się z nią swoimi podejrzeniami – A może... A może on chce abym była taka, jaka jestem? To trochę zakręcone, ale może nie podoba mu się myśl, że tylko udaję osaczoną ofiarę, że udaję fascynację?

– W takim razie jest kompletnie ślepy – podsumowała przyjaciółka. – Ale masz rację. Podoba mu się twoja niewinność i cielęcy wzrok, z jakim się w niego wpatrujesz. Później mamy strach, przerażenie, seks i po wszystkim.

– Nie mam cielęcego wzroku!

– Masz. I dlatego godzisz się na kontynuowanie tej znajomości.

– Nie. Godzę się na to, bo za udawanie przez dwa dni jego narzeczonej, dostanę sowitą zapłatę.

– I sądzisz, że jedynie będziesz sobie tak udawać przez te dwa dni? – spytała Basia szyderczo.

– No nie... – Agnieszka zakłopotała się, jednocześnie rumieniąc. – Szczerze mówiąc to nie wiem.

– To ja ci powiem. Nic nie ma za darmo. A żaden facet, nawet tak bogaty, nie płaci tak słono za kilka numerków. On planuje coś większego.

– Może się ze mną ożeni?

Baśka roześmiała się, ale zaraz potem spoważniała. Spojrzała surowo na zarumienioną przyjaciółkę.

– Kochanie, to zabrzmi brutalnie, ale on się z tobą nie ożeni. Nigdy. Wybij to sobie z tej ślicznej główki, póki możesz.Nie ożeni się, nie zakocha, nic z tych rzeczy, które dotyczą normalnych ludzi. On nawet nie stworzy z tobą związku, opartego na obojętnie jakich zasadach. Chce cię jedynie wykorzystać. Raz – abyś skłamała. Dwa – zabawić się. I to wszystko. Naczytałaś się zbyt wielu słodko pierdzących romansideł, gdzie ona płochliwa, a on dominujący i razem wiążą się aż po grób.

– Wcale tak bardzo nie lubię czytać romansów. Wolę biografie – próbowała bronić się Agnieszka, mając jednocześnie nieprzyjemne uczucie, że przyjaciółka ma absolutną rację. We wszystkim. Albo prawie we wszystkim. – I nie jestem płochliwa.

– Nie czepiaj się szczegółów. Doskonale wiesz, o co mi chodzi. Zakamieniały egoista, skończony dupek i wredny bydlak w jednym, nie zmieni się pod wpływem uczucia, które spadnie na niego znienacka, waląc go obuchem w ten zakuty łeb. Prędzej się otrząśnie i pójdzie dalej.

Tysiąc odcieni bieli 18+ [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz