4 Rekonesans

165 8 0
                                    


† Witam, witam w nowym roku, nie miałam czasu na pisanie i nie zapowiada się, że będę mieć go więcej, ale będę starać się pisać regularnie, niczego jednak nie obiecuję, liczę, że ten rozdział wam się spodoba i zapraszam Was do czytania (+ {spóźnione} Szczęśliwego Nowego Roku )†




Hazel opuściła jej apartament, a ona przeszła do swojej kuchni, wyciągnęła kieliszek, otworzyła butelkę świetnego wina i nalała sobie lampkę, wróciła do swojego salonu i znów usiadła w fotelu, popijała wino, kiedy to dopadły ją wspomnienie, od których od lat uciekała.

Krzyki, trzaskanie drzwiami, więcej krzyków, dźwięki tłuczonego szkła, czy to szklanek czy talerzy można powiedzieć, że były normą.

Po tym jak usłyszała mocne trzaśnięcie drzwi wyjściowych wyjrzała przez okno swojej sypialni, które wychodziło na ulicę przed jej domem. Zobaczyła swojego brata, który odchodzi opustoszałą drogą w tylko sobie znanym kierunku i znika w mroku nocy, bez słowa, bez pożegnania. Nawet nie spojrzał za siebie.

Jej ojciec dowiedział się o tym następnego dnia, dlatego przyjechał na obrzeża Manhattanu w nocy. Zawsze pojawiał się w nocy.

Nie miała żadnego oparcia w matce, wuj zawsze pojawiał się razem z ojcem lub następnego dnia, albo kilka godzin przed nim, dlatego on również nie był żadnym wsparciem.

Przyszedł do jej pokoju, nie mogła spać, wiedząc, że ojciec jest w domu nie była w stanie po prostu zasnąć.

-Witaj Mori... wrócę po ciebie za tydzień, będziesz mieszkać teraz ze mną- oznajmił

-Dlaczego?- zapytała, nie wiedziała czy uczucie strachu przed ojcem jest normalne czy nie, ale nie umiała go przed nim nie czuć

-Czas wziąć się za twoje treningi i edukacje, zamieszkasz razem ze mną i wujem na Manhattanie, poznasz swoje imperium i nauczysz się nim zarządzać

-Co jeśli nie chcę?- zapytała, a jej ojciec zaśmiał się słysząc odpowiedź córki.

-Życie jest sprawiedliwe tylko w jednej kwestii Mori, w tym, że każdy kiedyś będzie wąchać kwiatki od spodu. Nie zawsze dostajemy to czego chcemy- oznajmił kładąc jej dłoń na ramieniu

-Gdzie jest Dan?- zapytała, myślała, że może ojciec coś wie

-Zapomnij o nim, dokonał wyboru, spierdolił, bo był tchórzem i słabeuszem. Nie jest on już twoim bratem, dlatego zapomnij o nim.

-Czy on cię kiedyś obchodził?- zapytała, naprawdę nie rozumiała dlaczego jej rodzina musi być właśnie taka, przed ojcem czuła tak okropny lęk, że nie wyobrażała sobie mieszkania razem z nim, matką gardziła to fakt, ale przynajmniej nie bała się jej.

-Mori... dziecko, przeżyją tylko najsilniejsi. Nie możesz niczego zyskać nie poświęcając czegoś. Twój brat okazał się na tyle słaby i bezwartościowy, że nawet nie było mi szkoda go poświęcać- oznajmił rozbawiony pytaniami córki- spakuj co chcesz, moi ludzie zajmą się twoją przeprowadzą, przyjadę po ciebie za tydzień. Nie popełniaj błędu brata Mori i nie uciekaj, nic ci to nie da. Moi ludzie będą pilnować domu, nie uciekniesz, dlatego nie kombinuj, a teraz śpij. Wylej tyle łez ile jesteś w stanie Mori, za kilka dni nie będziesz już mogła sobie na to pozwolić- powiedział po czym wyszedł z jej sypialni zamykając za sobą drzwi

Wspomnienia miały to do siebie, że nie ważne jak głęboko je zakopywała, to one i tak żyły, i tak wracały.

Pierwszy raz widziała budynek siedziby głównej, wszyscy mieli garnitury i krawaty, każdy był bardzo elegancki, a ona założyła wygodne jeansy, t-shirt i ulubioną bluzę. Do tego zwykłe czarne trampki, czuła się głupio. Zaczęła przez to nerwowo naciągać rękawy bluzy na ręce. Przy jej ojcu cała jej pewność siebie znikała i chowała się za jej plecami

Manhattan kontra BratwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz