39. Koniec

26 2 0
                                    


( Peter )

Pochmurne niebo wisiało nad nim a on sam stał na obrzeżach miasta.

Nie mógł znieść już tego wszystkiego.

Tak jak napisał w liście dla Pana Starka, tak właśnie będzie tęsknił za nimi. Będzie mu brakowało jego kochanej siostrzyczki, Kelly, jego prawie że brata, Liama, rodziny, Avengers, rodziców, Tony'ego i Pepper. Nawet i przyjaciół, MJ i Neda, a także i Logana.

Ale już nie może dalej. Już nie da rady. To koniec.

Będzie dobrze. Wszyscy będą żyć tak jak dawniej. Bo co miałoby się zmienić?

Patrzył przed siebie, na nic konkretnego. Jego wzrok nie spoczął na żadnym przedmiocie, lecz jakby wisiał w powietrzu bez celu.

Kochał dom, który dali mu Avengers, kochał to, jak się o niego troszczyli, kochał te wspólne chwile, kawały, które zawsze robił innym bohaterom razem z Scottem i Clintem. Kochał to życie z nimi. Kochał ich. Byli jego rodziną. Zastąpili mu jego prawdziwą matkę, ojca, wujka i ciocię.

Oczy mu się na chwilę zaszkliły, lecz odpędził łzy z oczu. Nie będzie rozpaczał. Nie.

Już od początku był skazany na to, co najgorsze. Niegdy nie było mu przypisane do znać dobro i miłość. A jednak tego doznał. Doznał dobra i miłości. Ale doznał też zła. Doznał bólu.

Szarość i ciemność nocy go pochłonęła a chłód złapał w swe szpony przechodząc w prezszywajavy mróz.

Z daleka widoczne było słabe światło latarni, które jednak tu nie docierało.

Stał więc sam ze swymi myślami.

Cóż mu innego zostało, niż po prostu zmarznąć i opuścić ten wredny świat? Nic.

Usłyszał dźwięk powiadomienia.

Po co w ogóle wiąż że sobą telefon?

,, Jeśli to czytasz, wiem że to czytasz, Dzieciaku, proszę, nie odchodź. Zostań. Wiem. Życie jest okrutne, i jest wiele zła, ale trzeba z nim walczyć. Nie można się poddawać. Walcz, jak nie dla siebie, to dla innych. Dla nas."

Sterczał chwilę powtarzając te słowa, które napisał Stark.

Jednak wiedział, że na walkę było za późno. Nie było szans na to, by podjąć wyzwanie.
A brnąć na przeciw przeznaczeniu i prawdzie jest bez sensu...

,, Młody, może to bez sensu żeby do cb pisać, ale jednak postanowiłem to zrobić. Proszę nie rób sobie żartów. To nie jest wcale zabawne no. Powiedz że to tylko kawał i wróć."

Clint również do niego napisał.

To jednak nie jest żart. To nie jest tylko zabawa. To koniec. On nie da rady dłużej, pomimo tego wszystkiego.

To koniec.

Wyłączył telefon.

To nie odwrotny koniec.

The End







( Tony)

Z nadzieją patrzył w ekran, licząc że jego syn, coś odpisze. Że to jednak nie koniec.

Minęło kilka minut, i nic.

Czyli to jednak koniec.

Jego twarz pokryły na nowo łzy.
Serce bolało go niemiłosiernie.

Stracił go.

Nie. Nie mógł go starcić. Nie. To nie możliwe. To nie prawda. Nie. NIE!

Zacisną powieki a krople łez spływały powoli kreśląc mokre linie na jego twarzy.

Nie dało się nic zrobić.

Próbował, lecz już nie mógł go namierzyć.

To koniec?

Nie. To nie mógł być Koniec.

Jednak bezradność i szczera rozpacz rozdzierającą go, pokonały nadzieję, i zamieniły ją na szaloną pewność że to nie ma prawa być prawdą.

- NIE!! To nie prawda! Nie, nie, nie! NIE!!!

Jego gardło zapiekło. Już nic nie był w stanie zrobić. Bezradnie więc robił to co mógł, czyli nic. Nic nie mógł zrobić. Nie ważnie jakby się starał, nic już nie mógł zrobić. NIC.



( 547 słów. No wyjątkowo krótki )

Pióra Tajemnicy. ,,Nigdy możesz nie dowiedzieć się całej prawdy o tym"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz