2. Rany

83 7 1
                                    


Była 2 w nocy. Peter wkradł się cicho do pokoju i przebrał ze stroju spidermana. Chciał od razu iść spać ale rana na nodze nie dawała mu spokoju. Była głęboka i musiał ją opatrzyć. Przez ten czas za nim wrócił do sierocińca, stracił sporo krwi z rozcięcia na udzie, aż kończyna zaczęła mu drętwieć. Rozbolała go głowa. Zajął się raną, którą musiał zszyć, a potem padnięty zasną w mgnieniu oka.

Rano otworzył oczy z potwornym bólem głowy. Dźwięk budzika wdzierał się do jego umysłu rozsadzając jego wnętrze. Wyłączył go i podniusł się. Prawie nie czuł nogi. Po jakimś czasie udało mu się wstać i odzyskać władze nad kończyną. Ubrał się, zjadł śniadanie, które było zdecydowanie za małe dla zwykłego 15-latka a co dopiero dla niego. W biegu, spóźnił się na metro. Zmuszony był biec do szkoły. Żaden rozkład jazdy nie mógł mu pomóc. I w ten sposób spóźnił się na pierwszą lekcje. I to dość sporo, bo minęła już prawie cała.

------------------------------------------------------

-Peter Parker! Ziemia do Petera! - zdenerwowana nauczycielka stała nad śpiącym brunetem.

-co? - spytał zaspany - och! Bardzo panią przepraszam! - wrócił do reali.

- ach tak?!  Nie życzę sobie więcej takich zachowań na lekcji! Noc jest od tego!

- tak jest. Oczywiście.

-yh. Wróćmy do tematu - pani Foster - zdenerwowana podeszła do tablicy.

-------------------------------------------------------

Po lekcjach wyjątkowo udało mu się uniknąć spotkania z Flashem. Poszedł do wierzy gdzie znowu miał mieć staż. Udało mu się pokazać miliarderowi z jak najlepszej strony. Lub taką miał nadzieję. Jak ostatnim razem wszedł do windy i wypowiedział numer piętra.

- pan Stark już czeka, panie Parker.- odezwała się FRIDAY

Chłopak kiwną głową nie pewny czy ma coś odpowiedzieć. Wjechał na piętro i wszedł do tej samej, zabałaganionej pracowni.

- witaj Peter.

- dzień dobry Panie Stark

- co ty na to by dzisiaj popracować nad moją zbroją?

- och... Tak! Bardzo chętnie!- odpowiedział nie wierząc w swoje szczęście. Będzie pracował z TONYM STARKIEM nad JEGO zbroją! Chłopak starał się jak mógł opanować i być spokojnym i nieźle mu to wychodziło. Sprawiał wrażenie lekko podekscytowanego, nieśmiałego, opanowanego i skrytego.

- panie Stark. Zidentyfikowałam nieznany obiekt na niebie, który dość szybko przeleciał obok wieży.- AI przerwała im zajęcie.

- masz nagrania z kamer? - miliarder spojrzał lekko na sufit.

- tak. Jednak ujęcia są nie wyraźne.

- yhym... Pokarz je. O... A ty możesz wcześniej wrócić do domu. Chyba że wolisz zostać i skończyć to co zaczęliśmy.- zwrócił się do swojego stażysty.

- ja... Zostanę i dokończę.

Po tych słowach Tony odszedł od niego i zajął się wspomnianymi nagraniami.

-------------------------------------------------------

Po skończeniu swojej pracy Peter wziął plecak, pożegnał się z Panem Starkiem, który był pochłonięty analizą nagrań i wcześniej powiadomił resztę Avengers by przyszli do sali obrad na jakąś umówioną godzinę, i wyszedł z budynku. Ciekawy był czym było to tajemnicze coś co przeleciało obok wierzy. Choć bardziej interesowało go co będzie robić na następnych zajęciach. Jednak już później zapomniał o swoich rozmyślaniach, nad tym jakie ma szczęście, gdy spojrzał na godzinę. Jak się spóźni, dostanie mu sie. A miał taki udany dzień.

-------------------------------------------------------

Zestresowany wszedł do swojego ,,domu". Już przy drzwiach czekała na niego jego opiekunka.

- JESTEŚ NAJGORSZY Z TYCH WSZYSTKICH BACHORÓW! JAK ZAWSZE WRACASZ NAJPÓŹNIEJ! GDZIE TY SIĘ SZWENDASZ! Za karę nie dostaniesz kolacji a jutro możesz pomarzyć o śniadaniu i obiedzie. No i będziesz nocował tutaj! - wepchnęła go do komurki - nigdy nie myślałam że będę zajmować się takim NIEWDZIĘCZNYM, NIKOMU NIE POTRZEBNYM, SIEROTĄ. Niech cie szlag trafi! Same kłopoty z tobą!

Po tych słowach zamknęła drzwi na klucz zostawiając Petera w ciemności. Wyciągnął telefon. Odnalazł włącznik światła. Nacisną go i żarówka zwisająca z sufitu oblała pomieszczonko słabym, żółtym światłem. Migała co chwilę ale on był już do tego przyzwyczajony, że gasła co jakiś czas i się zapalała. Spędził tu już dużo czasu od kąd tu zamieszkał. Można powiedzieć że to jego drugi pokój. Wyjątkowo obeszło się bez większego znęcania. Dzisiaj jednak miał trochę szczęścia. Popatrzył na ekran telefonu. Po chwili go wyłączył i położył się na podłodze podkładając plecak pod głowę.



Następnego dnia obudziło go skrzypienie zamka. Poderwał się. Drzwi się otworzyły i zobaczył naburmuszoną twarz pani Crwford.

- wstawaj i pędem do szkoły. Nie chcę słyszeć o bujkach! - gdy przechodził obok niej jeszcze go uderzyła kilka razy z całej siły i poszła do gabinetu.

-------------------------------------------------------

Cały w ranach, siniakach i rozcięciach, wszedł do windy. Denerwował się co powie pan Stark gdy zobaczy jego twarz. Od wyjścia że szkoły miał na głowie kaptur i pochylał głowę by nikt nie zobaczył tego co zrobił mu dzisiaj Flash.

Wypowiedział numer piętra jak za każdym razem kiedy przychodził na staż.

- witam Panie Parker. - odezwała się sztuczna inteligencja. - chcę Pana poinformować że według skanu ma Pan złamaną rękę, rozcięty policzek, sporo zadrapań i siniaków, oraz ranę ciętą na ramieniu.

To ostatnie pamiętał najbardziej. Piekielnie bolało. Choć złamana kość również niesamowicie bolała.

- czy poinformować kogoś?

- y... Nie! Nie trzeba. - odpowiedział zdenerwowany dla FRIDAY i w tej chwili otworzyły się drzwi windy.

Wszedł do laboratorium Starka, który go przywitał w wejściu. Chłopak starał się zasłaniać twarz i przekręcał ją tak, by kaptur ją zasłaniał.

Podczas pracy na chwilę zapomniał o ranach, i akurat w tedy los zadecydował że Tony właśnie na niego spojrzał.

- Dzieciaku! Kto ci to zrobił !? Twoja twarz wygląda okropnie!

Peter zbladł. Chyba nie trzeba nic mówić. W głębi duszy zwyzywał siebie za nieostrożność. Choć miliarder zapewne zauważył że on chowa twarz, ale raczej chyba, najwyraźniej, nie przepuszczał że aż z takiego powodu.

- y... j-ja... y... no... ym... - zaczal się jąkać. Nie sposób znaleźć jakieś wytłumaczenie na aż takie rany. Zresztą nie umiał dobrze kłamać.

- FRIDAY, co mu jest?

AI wymieniła urazy, które wcześniej wyliczała Peterowi w windzie.

- natychmiast idziemy do części szpitalnej. - powiedział tonem nie znoszącym zprzeciwu właściciel wierzowca.

- n-nie trz... - zamilkł gdy spojrzał na Starka. Schylił głowę i poszedł za nim.


(949 słów)

Pióra Tajemnicy. ,,Nigdy możesz nie dowiedzieć się całej prawdy o tym"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz