4. Troska

69 5 1
                                    


- j-ja... - Nie wiedział co powiedzieć.

Myślał chwilę wciąż ze szklanymi oczami i wszystkimi emocjami. Uspokoił się.

- n-nic...- powiedział cicho. Bardzo cicho.

W końcu opanował emocje. Odwrócił głowę i w patrzył się w ścianę. W zwykłą białą ścianę.



( Tony )

Nie wiedział czemu, martwił go taki widok, rannego nastolatka. Nie mógł na to patrzeć. Jego stażysta, spokojny, opanowany, rzadko wesoły i przeważnie nieśmiały, mający ciężkie życie pełne bólu, miał jakieś problemy. Ale i to dość poważne.

Ostatnio Nick Fury zaczyna znów mącić jego spokój. Co się do cholerny dzieje z tym światem. Czy ten pierdolony jednooki pirat kiedyś się odczepi? Właśnie choćby teraz. FRIDAY powiadomiła go po raz już chyba piąty że się do niego dodzwania.

Wyszedł niechętnie zostawiając chłopaka który tylko odprowadził go wzrokiem i odebrał dopiero w windzie.

Ta rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych. Ale tak to jest gdy się nie odbiera telefonów od dyrektora tarczy. Choć tu jeszcze dołożyło to że temat rozmowy był niby ,,ważny".

Po zakończeniu połączenia Stark wszedł po długim czasie do sali obrad.

- co znowu chcesz Fury

Bardzo zirytowany Nick Fury zaczął wyjaśnić wszystko przed całym Avengers, lecz nasz drogi Anthony Edward Stark zerwał się w połowie mówiąc:

- FRIDAY nagraj to. Odsłucham później.

Kłótnia była nieunikniona. Wyszedł pośpiesznie. Będzie miał problemy. Trudno. Dzieciak był ważniejszy. Zostawil go na dość długo.




( Peter )

Po wyjściu Pana Starka myślał dokładnie. Geniusz nie wyglądał jakby go nienawidził. Bardziej... martwił. Ale o co mógł się martwić? Przecież w sumie to powiedział. Że o niego. Ale jak to możliwe? Od kiedy ktoś się o niego martwił? Chwila... przecież kilkanascie tygodni temu to nie tak dawno. W tedy martwiła się ciocia. Jakim cudem jego myślenie tak bardzo się zmieniło? Nigdy tak nie myślał. A może jednak tak myślał? Nie. Przecież... tak. Jest tylko śmieciem. Ciocia... ona... Wolał o tym nie myśleć. No to czy aż tak zależało Starkowi na nim czy tylko udawał? Miał nadzieję że to to pierwsze... A tak właściwie to która godzina? Zaraz spóźni się do sierocińca. Chyba że czas stażu jeszcze nie miną.

Siedział i gapił się w ścianę. Wcześniej spojrzał za okno. Było bardzo jasno. Czyli się nie spóźni. Trwał tak w bez ruchu dość długo. Usłyszał zbliżające się kroki jakiegoś mężczyzny. Wyczół że ta osoba była zdenarwowana i chyba zaniepokojona. Zapach który poczuł gdy ten ktoś był bliżej jego drzwi był znajomy... to był Stark.

Filantrop otworzył niepewnie drzwi i wszedł. Chyba bał się go wystraszyć.

- dzi-dzień d-dobry - powiedział Peter. Jego twarz nabrała już trochę kolorów a oczy nie były przerażająco puste. Były... wesołe. Ale jednak gdzieś tam w małym stopniu dalej był ten strach i pustka. Dało się je zobaczyć.

- hej mały.- odpowiedział mu. - widzę że już Ci lepiej

- tak. J-już mi l-lepiej - jąkał się trochę. Ale cóż poradzić.

Zostało trochę czasu więc poszli do pracowni. Mijając sale obrad nastolatek bardzo niewyraźnie usłyszał fragment rozmowy. Wyłapał głos... Nicka Fury'ego! Czy Tony Stark urwał się z narady dla... niego? Dla Petera Parkera? Nie... Ech. Ciągle mówi że nie. A co jeśli tak? To oczywiste że tak. Co mu się stało że zaczął myśleć negatywnie? Dalejczul niewielki ból. Leki które mu dali były dla niego za słabe. O wiele za szybki przestały działać. Trochę zginał się z bólu jednak tak by Pan Stark tego nie zauważył.

-------------------------------------------------------

Udało mu się nie spóźnić. Unikną znęcania i bicia. Bicie samo w sobie nic mu za bardzo nie robiło. Nie było bardzo okrutne i bolesne. No może trochę. Najgorsze było znęcanie, znęcanie psychiczne. Albo raczej mówienie prawdy o nim. Pani Crawford nigdy nie szczędziła mu przypominania o tej prawdzie. On był NIKIM.





( ??? )

Znowu. To nie daje spokoju. Wielka chęć prędkości. To ryzykowne. Ale w sumie? To jest uciążliwe. Czas się tego pozbyć. 350km/h. Cudowne uczucie. Ups... Zły kierunek. Jeszcze ktoś z Avengers zobaczy. Za późno. Było minęło. Tak właściwie to każdy może zobaczyć. Ale oni... Trudno.

Znowu. Minęło trochę czasu i... Nie no. Ciekawe. Da się pobić własny rekord? Oczywiście nie przesadzając... 375km/h. No no. Nieźle. Rekord pobity za pierwszym razem. Ta adrenalina... hm... Cudne uczucie. Przerażające ale cudne. Najgorzej gdy leci się nisko. Te wierzowce... I znowu. Ten głupi wierzowiec. Może nie zauważął. A gdyby ich... podroczyć? Nie... Bez sensu.






( Tony )

Siedział w pracowni. Po wyjściu tego dzieciaka odsłuchiwał spotkanie, które porzucił w trakcie. Znudzony ledwo wytrzymał do końca. Sięgną po kubek kawy. Do pił resztkę i zrobił kolejną. Zajął się jakimś urządzeniem. Majstrował popijając ciemny napój.

Jego myśli nie wiadomo kiedy uciekły do tego czegoś... hm... Nic na obecną chwilę z tym nie zdziała... Wtrzucił to z głowy. Nic go to nie niepokoiło. Więc chyba... to nic ważnego.

Poszedł do swojego pokoju. Była gdzieś 2:00. Położył się. Nie bardzo chciało mu się spać. Lecz później jednak zasną.



( 787 słów)
( podoba wam się ta książka? )

Pióra Tajemnicy. ,,Nigdy możesz nie dowiedzieć się całej prawdy o tym"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz