Rozdział 24

604 59 4
                                    

- Czy te zajęcia choć trochę pomagają? - zapytał Victor.

Harry wszedł do ich przytulnego salonu i pospiesznie zamknął drzwi, aby chłód z korytarza nie przedostawał się do środka. Zwykle rzucał torbę pod krzesło stojące przy wejściu i wędrował w stronę sofy, by opaść na miękkie poduszki obok Kruma. Mentor podniósł wzrok znad książek i spojrzał na niego, gryząc czubek pióra.

Październik już się kończył i zbliżało się Halloween. W okolicach szkoły bez ostrzeżenia nastał mróz, choć śnieg nie pokrył terenu. Profesor Makiyärvi ubolewał, że ucierpią na tym korzenie nielicznych dzikich roślin występujących na skalistym terenie, dlatego podczas swoich lekcji za milczącą zgodą dyrektora organizował naloty, aby ratować roślinność. Uczniowie woleli użalać się przede wszystkim nad sobą. Zgodnie ze starą dobrą tradycją szkoły nikt nie ogrzewał ich komnat, dzieci miały radzić sobie same. Wystarczyło ​​ciepła na ogrzanie salonów i sypialni, ale musieli biegać po szkolnych korytarzach, czasem nawet owijając się w futra, aby nie zmarznąć. Niektóre lekcje były zmorą profesora, gdyż zmarznięci studenci nie mogli się skoncentrować na zajęciach.

Tak czy inaczej, wracając do ciepłego salonu, Harry poczuł niespotykaną ulgę. Powoli i niechętnie zdjął sztywny szalik, rękawiczki i kudłaty sweter, który był naciągnięty na szatę. Victor nie powtórzył pytania. Po prostu pchnął w jego stronę kubek gorącego kakao. Potter uśmiechnął się do niego z wdzięcznością. Wiedział, że Krum nie przepada za kakao, co oznacza, że ​​jakiś czas temu, czekając na Harry'ego, poprosił o napój u skrzatów domowych i rzucił na niego zaklęcie rozgrzewające. Nikt nie był w stanie zaopiekować się Potterem tak jak Victor.

Malfoy dużo się awanturował i rozmawiał z nim, próbując rozjaśnić przygnębienie; Chris wiedział, jak siedzieć cicho obok niego, okazując wsparcie swoją obecnością. Tom krzyczał, rzucał zaklęcia i uparcie grzebał w książkach. Igor zmuszał go do kłamstwa. Wszystkim im zależało, choć na swój sposób. Ale tylko Victor robił to dobrze, dzięki czemu wracając do swojego pokoju, Harry zawsze czuł się bezpiecznie. Było mu tak dobrze, że problemy zeszły na dalszy plan. Skąd Victor wiedział, że jego współlokator będzie miało ochotę na gorący napój, gdy wróci z zajęć? Może chodzi o to, że mieszkają z sobą już ponad rok?

- To nie tak, że są bardzo pomocne - mruknął chłopak, odpowiadając na pytanie i chwytając kubek, ocieplając nim jego zmarznięte palce. - Ale coś muszę robić.

W każdą sobotę nadal przychodził do Toma na lekcje indywidualne. To naprawdę nie na wiele się zdało, bo nawet on nie wiedział, co tak naprawdę można zrobić z jego problemem.

- Coś bezcelowego? To do ciebie niepodobne - Victor potrząsnął głową. Zerknął bokiem na podręcznik i zdecydowanie go zamknął. Harry upił łyk kakao i niemal jęknął z przyjemności. - Powiedz mi, co się dzieje?

Potter skrzywił się. Victor czasami stawał się zbyt uparty, a potem po prostu nie można było sobie z nim poradzić. Łatwiej było przesunąć kamień niż Kruma. Victor zmarszczył brwi i cała jego miękkość gdzieś zniknęła, zupełnie jak podczas meczu Quidditcha.

- To wszystko przez moje wychowanie - powiedział niechętnie Harry.

Przez długi czas chciał przynajmniej omówić problem z kimś innym niż Tom. Bo dla niego ten problem oznaczał jedynie słabość Harry'ego, z którą trzeba było bezwzględnie walczyć wszelkimi środkami. Potter zgodził się z tym, ale chciał przynajmniej odrobiny współczucia i pocieszenia. Wiedział, że nie może o to zapytać żadnego ze swoich przyjaciół. Z wyjątkiem Sarah, gdyby ich relacje były choć trochę lepsze.

- Oczywiście, jak każdy tutaj, mam kilku kuzynów czy wujków, którzy byli śmierciożercami, ale moi rodzice walczyli dla Zakonu Feniksa podczas wojny w Anglii - mruknął. Nawet podczas szczerej rozmowy Harry miał zamiar dokładnie rozważyć każde wypowiedziane przez siebie słowo.

White Ash ✦ Harry Potter || TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz