Rozdział 8

61 6 0
                                    

Robi się ciemno...
Za niedługo przyjdzie Jeff.
Już niemoge się doczekać.
Jakoś cicho w domu.
Pójde zobacze o co 'Kaman'
Mama jak zwykle pojechała na sklepy...
A tata, gotuje. Chyba rosół gotuje.
Pójde się przewietrzyć.

Szłam po lesie, z nadzieją że wpadne na Jeffa.
Ale jednak na niego nie wpadłam.
Przysiadłam na pieńku i obserwowałam ptaki...
Nagle ktoś połorzył ręke.
Grubym nieznanym mi głosem powiedział.
" Witaj, dziewczynko a co ty tu sama po lesie robisz? "

Odepchał mnie i zaczoł bić.
Potem niewiem co się stało.
Nieodczuwałam jakoś bulu.
Widziałam tylko krew spływającą w dół mojego ciała.
Usłyszałam znany głos.
- Zostaw ją! -.

Haha! Bo co mi zrobisz...
Ty mi ni... Ni... Nic JEFF ?! -.
Wykrzynoł, wiedziałam że moge na niego liczyć.
Nagle zamknełam oczy.

Obudziłam się pod kocem, z ciepłą herbatką na szafce nocnej.
Spojrzałam za okno...
Byłam u Jeffa.
Sama.
Niebyło nikogo.
Rozejrzałam się troche i nic.
Klops.
Nic nie ma.
No trudno trzeba wstać.
Wstałam i poszłam do domu.

Mama wróciła.
Hej Emilka mam dobre i złe wieści -.

Hej jakie ? -. Zapytałam i podeszłam do mamy.

Dobre, to że jedziemy nad morze i Ola z nami może jechać jak chcesz. -.
Ucieszyłam się.

A złe...
Złe...
Złe to że babcia Frania wcześniej zgineła -.
Popłakałam się.

Po godzinie huśtawki emocjii
Padłam.. Że zasnełam.
_________-_____________-_________

Wybaczcie że takie krótkie.
;-; Uczelnia ( szkola xd ) męczy zwłaszcza ze tyle teraz testów :P
Ok paa...
Okii paa

Niebój się...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz