𝐨𝐨𝟕. 𝐓𝐇𝐄 𝐃𝐀𝐓𝐄

396 26 4
                                    





       
        CASEY oglądała rozmazany krajobraz zza oknem rozpędzonego samochodu cole'a. po jej głowie cały czas chodziły słowa jej najbliższych
osób. miała wrażenie, że zaraz  zwymiotuje z  nerwów. nie mogła uwierzyć, że przez tak długi czas uważa paige za swoją najlepszą przyjaciółkę, a ona ją tak okropnie wykorzystała. jednak casey nie czuła się od niej o wiele lepsza. alex uważał ją za najwspanialszą osobę jaką poznał. a ona właśnie opuszczała lekcje będąc sam na sam z cole'm. czuła się okropnie z tym co właśnie robiła i co zrobiła. wiedziała, że nie wybaczyłby jej, gdyby poznał prawdę. dlatego paige miała rację i to bolało ją najbardziej.

przez parę, dłużących się dla casey minut jechali bez słowa. gdyby nie cicha muzyka w radiu panowałaby pomiędzy nimi zupełna cisza. co po części jej odpowiadało bo mogła uporać się powoli z własnymi myślami i kontrolować to, by nie wybuchła płaczem. z resztą sama nie wiedziała o czym miałaby zacząć z nim rozmawiać. ich pogawędki nie trwały dłużej niż kilka minut.

cole natomiast nie chciał się pytać "co się stało". chciał jej dać przestrzeń, by sama się wygadała. nie chciał też zmuszać jej do rozmowy, dlatego jeździł samochodem w kółko po mieście. to ona musiała się pierwsza odezwać.

słysząc jedną z przygnębiających piosenek o nieszczęśliwej miłości, szybko zmieniła stację, na której leciała nieco weselsza piosenka. casey była bliska płaczu, a wiedziała, że smutne dźwięki tylko by przyśpieszyły pojawienie się miliona łez na jej twarzy.

— przepraszam cię — powiedziała cicho, gdy piosenka się skończyła. przekierowała swój wzrok na niego i zwinęła wargi w cienką linie.

cole zmarszczył brwi. nie spodziewał się, że casey zacznie rozmowę od swoich przeprosin. tym bardziej, że według niego nie miała go za co przepraszać.
— nie rozumiem dlaczego chcesz przeprosić akurat mnie — odpowiedział po chwili.

słowa casey były dla cole'a znakiem, by móc zakończyć tą dłużącą się i bezsensowną podróż po mieście. zjechał z głównej drogi w jedną z pobocznych, zarośniętych uliczek. było widać, że mało kto jeździł tą drogą. tak naprawdę o miejscu, do którego właśnie jechał wiedział tylko on.

po krótkiej ciszy wzięła głęboki wdech i powiedziała:
— za to, że siedzisz tutaj ze mną. — ponownie przekierowała swój wzrok na rozmazany widok zza szyby pojazdu. — i za to głupie wyzwanie, które wymyśliłam w piątek. jest mi strasznie wstyd. — schowała twarz w swoich dłoniach.

nie odpowiedział od razu na jej słowa. zatrzymał samochód obok starego, prawie całkowicie zardzewiałego znaku. był tak przekrzywiony w poprzek, że prawie dotykał ziemi. paręnaście lat wstecz musiał ktoś nieźle w niego uderzyć.

— to wyzwanie było dla mnie przyjemnością, nie musisz mnie przepraszać za nie. mógłbym to nawet powtórzyć — odpowiedział i cicho się zaśmiał. chciał poprawić jej humor, a przynajmniej go zmienić. nie wpadł na nic lepszego niż wkurzenie jej.

casey wysunęła głowę z swoich dłoni. otworzyła szeroko buzię i zmierzyła go wzrokiem. wiedziała, że cole potrafi być dupkiem, ale nie aż takim! po pierwsze miał dziewczynę, albo kogoś na jej wzór. po drugie, on był bratem alexa, a ona się z nim przyjaźniła. i chociaż ten pocałunek podobał się nie zrobiła by tego ponownie. sumienie by ją zamordowało i nie dałaby rady spojrzeć w oczy alexowi.

cole wyszedł z samochodu, następnie szybko obszedł cały pojazd i otworzył drzwi casey. na jego twarzy cały czas widniał ten sam uśmiech, który pojawił się przy jego propozycji.
sprawiał on, że casey była jeszcze bardziej zdenerwowana na chłopaka.

𝐆𝐎𝐑𝐆𝐄𝐎𝐔𝐒 , 𝐰𝐚𝐥𝐭𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz