rozdział świąteczny

163 9 0
                                    

#######5 lat później##########

- Jay czy Natan jest już gotowy?- krzyknęłam z sypialni, w której dopakowywałam właśnie dopakowywałam ostanie rzeczy do torby. Odkąd co roku święta obchodziliśmy w rezydencji Monetów bo każdy się gdzieś rozjechał tak mniej więcej wyglądał nasz dzień wyjazdu.
- tak- usłyszałam głos męża, który właśnie wszedł do sypialni z dwulatkiem na rękach.

Kiedy Natan przyszedł na świat postanowiliśmy przeprowadzić się do Nowego Jorku. Gabby poszła tam do prywatnej szkoły a ja w końcu skończyłam studia i otworzyłam swój własny gabinet psychologiczny.
- idę zobaczyć czy Gabby jest już gotowa i możemy się powoli zbierać- powiedziałam i wyszłam z sypialni. Pokój dziewczynki znajdował się po drugiej stronie korytarza więc niecałe 30 sekund późnej pukałam do drzwi. Gdy dziewczynka nie odpowiedziała weszłam do środka,
od razu poczułam jak ktoś się do mnie przytula.

- co tam królewno?- zapytałam

- pojedziemy do cioci na cmentarz? - zapytała. Kiedy skończyła 7 lat powiedzieliśmy jej prawdę. Pamiętam jej reakcję ten zawód w jej oczach, pamiętam ,że poprosiła mnie o to żebym pokazała jej zdjęcia, nie poprosiła tylko żebym opowiedziała jej szczegółowo. Sama się wtedy rozpłakałam. Co roku jeździliśmy na cmentarz.

Jak Gabby była młodsza jeździła ze mną do "cioci" żeby zapalić tam świeczkę.
Dalej mówiła na Abi Ciocia nigdy mama ( oczywiście jak była malutka mówiła mama ale później przestała)

- oczywiście kochanie- odpowiedziałam i złożyłam delikatny pocałunek na jej czole.

- ale teraz musimy się zbierać bo czeka nas długa droga- powiedziałam uśmiechając się delikatnie


$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$ 3 godziny później


- ciocia!!!- usłyszałam głos Lissy i poczułam jak dziewczynka się do mnie przytula
- Lissy daj cioci zdjąć kurtkę- usłyszałam głos Vincenta który wyłonił się z salonu razem z Will'em który przejął od Jay'a trochę zaspanego i zdezorientowanego Natana. Gdy już udało mi się zdjąć kurtkę, rozebrać Natana i ogarnąć Gabby mogłam w końcu przywitać się ze wszystkimi. W kuchni kręciła się jak zwykle Eugenie razem z Anją i Hailie, w salonie zaś zastałam Adriena , Dylana, Harisona i Martinę z malutkim Maxem na rękach. Tak moi drodzy Dylan ma synka.
Natanem zajmował się Will przez co miałam teraz chwilę dla siebie. Przywitałam się ze wszystkimi i czmychnęłam do kuchni żeby pomóc dziewczynom, okazało się ,że mają małego pomocnika w postaci Michaela.


- jak wam się mieszka w Nowym Yorku?- zagadnęła Anja kiedy układałyśmy wszystkie potrawy na stole.
- wiesz całkiem dobrze, mieszkanie które mamy jest całkiem spore i mieści się ono nad moim gabinetem więc daleko do pracy nie mam - odpowiedziałam
- to chyba dobrze, musimy się do was kiedyś wybrać-powiedziała
- zapraszamy- powiedziałam uśmiechając się.


Kolacja minęła nam całkiem spokojnie dużo rozmawialiśmy co teraz zdarzało nam się coraz rzadziej biorąc pod uwagę to ,ze każdy mieszkał gdzieś indziej. Później przenieśliśmy się do salonu, ja z Martiną Anją i Hailie rozsiadłyśmy się na kanapie dzieciaki bawiły się na podłodze a Panowie porozsiadali się na reszcie sof i foteli. Max zainteresowany moją bransoletką siedział grzecznie na moich kolanach a ja w międzyczasie wymieniałam konwersację z dziewczynami.

kątem oka spoglądałam na bawiącego się samochodzikami Natana, chłopiec podszedł do Adriena i wyciągnął w jego stronę rękę z drugim samochodzikiem, tak jakby chciał ,żeby mężczyzna się z nim pobawił. szturchnęłam Hailie i delikatnie pokazałam jej żeby spojrzała w stronę towarzyszącego jej mężczyzny.
|
Adrien wziął chłopca na kolana i coś zaczął mu tłumaczyć, widziałam ,że Jay również się tej dwójce przygląda.

Natan nie odstępował Adriena na krok (dosłownie) chyba najgorszym momentem był moment położenia chłopca spać. Ani ja ani Jay nie byliśmy w stanie tego zrobić bo gdy tylko się zbliżaliśmy zaczynał się płacz.

Adrien chyba postanowił się nad nami zlitować i sam poszedł położyć chłopca spać co było bardzo miłe z jego strony.



rodzina monet Diament ○●Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz