~ Rozdział czwarty ~

40 1 12
                                    

Po paru godzinach wróciliśmy do domu Eliasa. Było cicho więc obstawiałam że Noah gdzieś wyszedł. Spojrzałam na Eliasa i rzekłam

K: A gdzie my ogólnie będziemy spać? Raczej nas nie wpuszczą do żadnych hoteli czy coś..
E: Mamy 2 wolne pokoje, możecie tam spać.
L: Uh.. Nie mamy żadnych ubrań na noc..
E: Ehh. Przed dwudziestą pierwszą macie wrócić.

Dał dla każdej z nas 200 marków po czym wyszłyśmy i skierowałyśmy się w stronę centrum Berlina.

~~~~TAM OKOŁO 20 BO IDK CO PISAĆ~~~~

Wróciłyśmy do domu Eliasa po czym skierowałyśmy się w strone pokoi gdzie miałyśmy spać. Elias zatrzymał mnie w połowie drogi

E: Kalina, możemy chwile porozmawiać w 4 oczy? Musimy wyjaśnic jeden temat.
K: Uhm.. Jasne..

Odrzekłam do niego po czym oboje weszliśmy do kuchni i usiedliśmy naprzeciw siebie przy stole. Przez chwile siedzieliśmy w ciszy ale w końcu Elias się odezwał

E: Dlaczego nie pójdziecie walczyć za swój kraj, tylko siedzicie tutaj? Przecież jesteśmy wrogami. Nie obawiacie się że was zabijemy?
K: Obawiamy się. Ale obiecaliście nam pomóc.. A ty.. Nie wyglądasz na osobę która chce zabijać innych...
E: Bo nie chce. Zostałem zmuszony by wstąpić do wojska. Gdybym mógł, nie zabijałbym nikogo... Eh.. I tak z tego co wiem moi biologiczni rodzice byli Polakami.. Jak się urodziłem zostałem oddany dla mojej ciotki, która mieszkała w Niemczech. Miałem udawać że ja i Noah jesteśmy rodzeństwem. Chciałbym po prostu by H!tler się nigdy nie urodził, żeby tej wojny nigdy nie było. Chce mieć spokój, i tyle. Rozumiesz o co mi chodzi.?
K: Rozumiem.. Przykro mi że ciebie coś takiego spotkało..
E: Eh.. Nie rozmawiajmy już o tym.. Jutro rano mój oddział jedzie do Warszawy. Chcecie się do nas przyłączyć? Musimy uzbierać zapasy na niedzielę.
K: A co wtedy będzie?
E: Atakujemy Armię Czerw-
K: Że co.?

Odrzekłam szybko po czym spojrzałam na kalendarz na ścianie. 17 czerwca. Spojrzałam spowrotem na Eliasa

K: Ile według was będzie trwało wam dotarcie do Moskwy.
E: Według H!tlera kilka dni. Ale obstawiam że zajmie nam to o wiele dłużej

Gapiłam się tylko na Eliasa. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Odrzekłam do niego po prostu że pójdę już spać, po czym skierowałam się w strone jednego z pokoi. Weronika i Lidia zajęły już jeden, więc musiałam zająć drugi. Byłam lekko zestresowana faktem, że będziemy tak jakby brać udział w Planie Barbarossa. Moim jedynym marzeniem było wkońcu wrócić do domu. Do naszych czasów. Zaczęłam żałować że w ogóle zgodziłam się na ten wyjazd. Położyłam się na łóżku i gapiłam się zamyślona w sufit. Po paru minutach zasnęłam.

~~~~Następnego dnia, godzina około 4 rano~~~~

Obudziłam się jako pierwsza. Nie wiedziałam która jest godzina, więc po prostu zeszłam na dół do kuchni, i zaczęłam robić dla wszystkich śniadanie. Miałam już postawić jajecznicę na stole, gdy zauważyłam Eliasa siedzącego na krześle. Wystraszyłam się lekko.

E: Guten Morgen Kalina ^^
K: CZŁOWIEKU ZAWAŁ MIAŁAM....
E: Entschuldigung [Przepraszam]
K: Nie będzie śniadania dla ciebie.
E: DLACZEGO
K: ZA WYSTRASZENIE MNIE
E: NO SORKI NO... (KALINA I ELIAS TO MOI ULUBIEŃCY)
K: Żartowałam przecież

Powiedziałam po czym zaczęłam się lekko śmiać. Po kilku minutach przyszli do nas Weronika i Lidia.

E: Dzień dobry dziewczyny, jak wam się spało?
L: Nawet dobrze.
W: CO NA ŚNIADANIE?
K: A TY TYLKO O JEDZENIU MYŚLISZ
W: GŁODNA JESTEM.
L: TY ZAWSZE GŁODNA JESTEŚ
E: CICHO BYĆ WASZA TRÓJKA

W tej chwili wszystkie ucichłyśmy. Nałożyłam tylko każdemu troche jajecznicy po czym usiadłam do stołu, a obok mnie usiadły Lidia i Weronika. Po skończeniu zabrałam talerze i już miałam zamiar je pozmywać, lecz Elias mnie zatrzymał.

E: Siadaj. Ja to zrobię. Śniadanie i tak zrobiłaś, więc ja pozmywam
K: Ehhhhh. No niech ci będzie.

Rzekłam po czym usiadłam obok dziewczyn i zaczęłam z nimi rozmawiać (Dialog teraz odbędzie się po Polsku)

K: Dzisiaj jedziemy z Eliasem i jego oddziałem do Warszawy. Jest jeden problem...
L: Jaki?
K: Jest dzisiaj 18 czerwca... Za 4 dni będą atakować ZSRR... Będziemy po części brać udział w planie Barbarossa...
W: Wiem że to niezbyt odpowiedni moment, ale ciekawi mnie czy Countryhumans istnieją (PRZEPRASZAM)
K: WERKA.
W: NO CO? NIE MOJA WINA NO.
L: Dobra. Wróćmy do rzeczywistości. Co teraz zrobimy..?
K: Musimy robić to co będzie nam kazał Elias.
N: Możecie gadać po niemiecku? (od teraz dialogi są po Niemiecku, będę was w razie czego informować)

Powiedział do nas Noah który stał za mną. Przeraziłam się i prawie spadłam z krzesła

E: Noah, mógłbyś tak nie straszyć innych?
N: Soryyy
E: Ehhh.. Dobra. Dziewczyny, idzcie zakładać mundury, niedługo będziemy jechać
K: Ile będzie trwała podróż.?
N: Zależy ile razy nas wojsko zatrzyma. Może trwać nawet 10 godzin.
E: Musze się zgodzić z Noahem. Raz dla jednego oddziału trwało to ponad 13 godzin, więc dobrze że obudziłyście się tak wcześnie. Im wcześniej pojedziemy, tym lepiej dla nas. Mam nadzieję że rozumiecie. A teraz szybko idzcie się przebrać.

Poszłyśmy do swoich pokoju, a po paru minutach wróciłyśmy, i wyszłyśmy z domu kierując się w stronę Reichstagu, skąd mieliśmy wyruszyć z oddziałem Eliasa do Warszawy.

E: Takie wyprawy są dość niebezpieczne. Będziemy musieli na siebie uważać, oraz macie się słuchać moich rozkazów. Rozumiecie?
L: Dlaczego są niebezpieczne?
E: Wiele razy zdarzyło się że ktoś wrzucił do samochodu granat. Nie ważne jak szybko będziemy jechać, gdy zauważycie granat, krzyknijcie że jest w aucie i macie jak najszybciej wyskoczyć. Jasne?
K: Jasne
E: Ciesze się że zrozumiałyście.

Po paru minutach doszliśmy na miejsce, i wsiedliśmy do auta, z kilkoma innymi osobami. Czekała nas jak na razie długa podróż

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

913 WYRAZY

POBIŁAM SWÓJ REKORD, WIĘC BRAWO JA

OGÓLNIE TERAZ MAM WIĘCEJ POMYSŁÓW NA KOLEJNE ROZDZIAŁY WIĘC BĘDĘ JE WSTAWIAĆ CZĘŚCIEJ

BYEEE

Zagubione na wojnie [Polish Version]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz