Rozdział 2.1

41 8 1
                                    

ROZDZIAŁ2

Zmiany

Nazajutrz, tuż po wzejściu słońca, Jan brutalnie zrzucił André z łóżka

– Wstawaj! Do roboty! – Szlachcic pokrzykiwał na chłopaka, ciągnąc go na śniadanie.

Nadąsany i zaspany młodzieniec bez apetytu przełykał owsiankę. Patrzył na swojego ciemiężyciela z urażoną miną. Milczał, co oznaczało, że jest śmiertelnie obrażony.

– Twoje dąsy nie wywołują na mojej osobie żadnego wrażenia. – Arembosz był nieugięty. – Nie zmienię zdania, jesteś już dorosły. Ja w twoim wieku...

– Pozwól, że cię wyręczę. Ty w moim wieku pracowałeś już od dawna na dworze. Och, a ja, dureń André, nawet bym się na posługacza nie nadał. – Chłopak przerwał mu z uśmiechem rozpuszczonego książątka.

Janem targały sprzeczne uczucia. Czasem zachowanie André go śmieszyło, a czasem żałował chłopaka. Było nawet kilka momentów, kiedy opiekuna ogarniały litość i wątpliwości.

Czy on sobie poradzi? Niewątpliwie nadeszła pora, aby wprowadzić pewne zmiany w jego życiu – bił się z myślami. Zepsuł charakter przygarniętej sieroty nadmiarem współczucia i miłości. Wybaczał André wszystkie przewiny z powodu braku matki i ojca. Jego wady zwalał na doznane, choć zapomniane, traumy. Teraz oto opiekun odpowiedzialny za rozpuszczenie paniątka zbierał pokłosie błędów wychowawczych sprzed lat.

– No już, możesz się wreszcie rozchmurzyć. Tu masz wodę i parę słodkich ciastek na poprawę humoru. Nie przynieś mi wstydu. Nie spraw mi kolejnego zawodu, poręczyłem za ciebie. – Jan wręczył podopiecznemu zawiniątko z kiełbasą, chlebem i łakociami.

***

Młodzieniec poszedł do Barnima. Korpulentny kramarz powitał go serdecznie. Był młodszy od Arembosza. Wciąż też częściowo zachował brązowy pigment włosów i brody, chociaż w kasztanowym gąszczu pojawiało się coraz więcej siwizny. Oczy miał jasne, a wokół nich pojawiało się pełno bruzd.

Przez chwilę przyglądał się chłopakowi surowym wzrokiem.

– Tu masz listę miejsc, dokąd musisz dziś pojechać. Od Eleny, Madeleine i Eleonory trzymaj się z daleka, chyba że chcesz zostać eunuchem. Słyszałem już, co wczoraj zaszło. Ba, i nie tylko wczoraj. Twoja opinia cię wyprzedza, zresztą znamy się nie od dziś. – Poklepał André po ramieniu.

Po krótkim wyjaśnieniu obowiązków zabrali się do pracy. Zgodnie z prośbą Jana Barnim poganiał młodzieńca i kazał samodzielnie ładować skrzynki z towarem na wóz.

– Prędko, prędko, nie mamy tyle czasu, klienci czekają. Czy zapamiętałeś, co masz robić? – upewniał się sklepikarz.

Chłopak potaknął, kiwając głową.

– No to teraz spójrzmy na listę. Tutaj masz wszystko rozpisane: godności klientów, ich adresy, czego wyczekują i ile monet masz za to dostać. Zrozumiałeś? – Wskazał mu palcem sporządzone przez siebie kolumny i wiersze. – No to powodzenia!

– Ale to ze sto miejsc! – jęknął przerażony André.

Barnim nie odpowiedział, zignorował chłopaka i poszedł do chaty. Rozsiadł się wygodnie w fotelu, podpalił fidybus i odpalił nim fajkę. Po szybkim śniadaniu czekały na niego kolejne obowiązki w sklepie. Dziś Eleonora, najstarsza córka, przygotowała jego ulubione mięsiwo – piersi z gęsi z jabłkami i przyprawami korzennymi.

***

Błękitne niebo było bezchmurne, a promienie słońca rozświetlały krajobraz. Powiew delikatnego wiatru pieścił skórę młodzieńca, napełniając go świeżością i energią. André wyruszył w trasę wozem zaprzężonym w starego konia Jana. Wiek nie stępił jego temperamentu. Ogier szarpnął lejce.

Cesarz Światła. Tom I - Książę ŚwitówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz