Rozdział 4

21 4 0
                                    


ROZDZIAŁ4

Samotne ścieżki śmierci

Tamtego dnia Navi miał ręce pełne pracy. Zginęło wiele osób. Po wykonaniu swoich ponurych obowiązków wleciał przez okno do jednej z sal w podziemiach. W świecie żywych postrzegany był jako upiór, wyglądający jakby dopiero co wyłonił się z grobu. Część ciała pokrywały mu tkanki, spod których prześwitywały mięśnie i ścięgna. Jego obecność powodowała, że śmiertelnicy umierali ze strachu, przerażeni samym potwornym widokiem. Towarzyszyła mu śmiercionośna aura.

Teraz książę Draggan stał pogrążony w smutku. Nie odrywał oczu od tlącej się w oddali nowej gwiazdy.

– Sporo dusz dzisiaj posłałeś na tamten świat – przerwał mu zadumę Ephos. Był to inny ponury żniwiarz. – Twoja zguba? – Wskazał palcem migoczący punkt na niebie. – Czyżby nie udało się oszukać przeznaczenia? Ciekawe, które z dzieciąt Avillanów przeżyło.

Wokół nich i nad nimi osadzone były zegary. Cykały nawet z łukowatego sufitu, prezentując różnorodność tarcz – od większych po mniejsze. Każdy funkcjonował w swoim tempie, ustawiony na inną godzinę. Niektóre pracowały z szybkością przypominającą serce królika, inne – wykreowane na wzór linii życia elfickich lub falleriańskich – przesuwały wskazówki z leniwą gracją.

Navi zacisnął zęby, a pomieszczenie wypełnił rechot upiornego towarzysza, przedstawiciela samego boga śmierci.

– Czego chcesz? – Draggan obrócił się z wyraźną niechęcią na obliczu. Rzucił pełne pogardy spojrzenie chudemu mężczyźnie, ubranemu w żałobny płaszcz i szeroki kapelusz. Jego długie, siwe włosy związane w koński ogon dominowały nad skromnym wyglądem.

– Od razu tak obcesowo? Stajesz się coraz bardziej wyniosły, książę. Po prostu rozpoczynam rozmowę. Masz za sobą wieloletnie tradycje pracy żniwnej i mam wrażenie, że już wkrótce wrócisz do świata żywych. Ciekawe, jak szybko nasze drogi znów będą biegły razem. Ach, właśnie, jak się ma królowa matka? Nie planuje wizyty w zaświatach? Osobę o tak czarnym sercu bogini piekieł przyjęłaby z otwartymi ramionami. Tak samo jak ciebie. Podobno zmogła ją choroba... – Usta Ephosa zastygły we wrednym uśmiechu.

– Milcz! Nie waż się tak nigdy o niej mówić! – Navi nie wytrzymał i pomimo estymy, którą zawsze darzył wysłannika śmierci, wybuchnął. Zazgrzytał zębami, a pięści miał zaciśnięte tak, że dokoła jego kłykci uwidoczniły się białe plamy.

Ephos otaksował go spojrzeniem i uniósł brew.

No tak. Czyż to nie ironiczne, że darzysz niezwykłą czcią osobę, która przypieczętowała twoje przeznaczenie, nadając ci imię „Śmierć"? Mehemoto lebono kalewats leng. Hala hola matala bobeli moto honesa, ena laloha kenamo laseng bonoka soholo holimo lehang – wypowiedział starą bakscyjską sentencję, a następnie zaplótł dłonie na piersi.

Słowa te były dla Draggana jak siarczysty policzek i oznaczały: „Matka dla syna jest namiastką boskiej mocy w śmiertelnym świecie. Gdy odwraca wzrok od swojego dziecka, ono gubi się i ginie w bezlitosnym i zimnym świecie pozbawionym miłości".

Draggan stłumił gniew i nie odpowiedział.

– Naciesz się wolnością, książę, ponieważ czuję, że wkrótce wrócisz do piekieł – dodał towarzysz pogawędki, po czym opuścił podziemia.

Po chwili również Navi rozłożył skrzydła śmierci i odleciał na dwór. Z góry przyglądał się swojemu dziedzictwu.

 Z góry przyglądał się swojemu dziedzictwu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Cesarz Światła. Tom I - Książę ŚwitówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz