Umarł Supreme, niech żyje Supreme!

798 57 64
                                    

A/N: Ciąg dalszy poprzedniej historii ;)
________

Ukrywanie się przed Supreme wcale nie było łatwe, ale szczęście widać było po ich stronie. Od ucieczki z Paryża minęły już 4 długie lata, a Wielki Mistrz wciąż nie trafił na ich ślad. Adrien i Marinette wykazywali się niezwykłą ostrożnością i przebiegłością podczas wyszukiwania bezpiecznych kryjówek, ale i tak ciągle towarzyszył im strach, że zostaną odnalezieni. Nie pomagało również, że wciąż nie znaleźli lekarstwa na skazy. A te z miesiąca na miesiąc stawały się coraz większe i pokrywały już praktycznie całą powierzchnię ich ciała. Nawet ukrywanie ich pod makijażem stawało się problematyczne.

Podążali wieloma różnymi tropami, śledzeni wytrwale przez służalców Supreme. Napuścił na nich użytkowniczkę Miraculum Pszczoły, Żądlicę oraz posiadaczkę Miraculum Lisa, Iluzję. Już parokrotnie mieli z nimi do czynienia, lecz jakimś cudem zawsze wychodzili z potyczek zwycięsko. A potem znowu uciekali: zmiana imienia, zmiana wyglądu, nowy adres... I tak na okrągło, aż do kolejnej potyczki.

Teraz ukrywali się od 3 miesięcy i póki co w okolicy nie pojawił się żaden nowy wysłannik Supreme. Domek, w którym się ulokowali, położony był głęboko w lesie, gdzieś w Tatrach Wschodnich. Marinette i Adrien zaopatrzyli się w porządne zapasy, które miały wystarczyć im na co najmniej 2 tygodnie i wychodzili tylko po zakupy bieżące. Za każdym razem podążali do innego sklepu, żeby zmniejszyć ryzyko, że zostaną rozpoznani. Oboje przyzwyczaili się już do noszenia przeróżnych peruk i szkieł kontaktowych, chcąc jak najmniej przypominać swoje prawdziwe wersje. Byli sobą tylko za zamkniętymi drzwiami schronienia.

Marinette musiała przyznać, że ucieczka z Paryża i życie, które prowadzili z Adrienem, wiele ją nauczyło. Zahartowało. Jako Shadybug czuła się nieustraszona i potężna, ale gdy traciła maskę te uczucia raczej z nią nie pozostawały. Ale teraz było inaczej. Przy Adrienie nauczyła się być sobą. Uświadomiła sobie, że nie musi się bać i prosić o zezwolenie, jeśli chciała coś zrobić. Po prostu to robiła. Czuła się wolna, co było dość ironiczne, zważywszy na fakt, że non stop musieli się ukrywać.

Adrien też się zmienił, jej zdaniem na lepsze. Był pewny siebie, konkretny i emanował taką... siłą. Czasem gdy na niego patrzyła, czuła bijącą z niego potęgę. W jego spojrzeniu było coś takiego... Jakby zastanawiał się, w jaki sposób najlepiej kogoś zniszczyć. Jakby z góry znał wszystkie słabe punkty przeciwnika i wiedział, jak je wykorzystać. Może tak właśnie było. Gdy przychodziło im się zmierzyć z Żądlicą czy Iluzją, zawsze atakował tam, gdzie najmniej się spodziewały. Jej moc kreacji, magiczne przedmioty, które przywoływała, idealnie uzupełniały wszystko, co niszczył on.

Byli dla siebie stworzeni.

Szkoda tylko, że zostało im może kilka dni życia.

W ciągu tych 4 lat odwiedzili naprawdę wiele miejsc, poszukując lekarstwa na uboczne działanie swoich Miraculi. Odważyli się nawet udać do Tybetu w nadziei, że trafią na coś w ruinach Wielkiej Świątyni. Niestety była zbyt dobrze strzeżona, nawet jak na ich umiejętności. Ale Tybet nie był jedynym miejscem, które wiązało się jakoś z magią i Miraculami. Podążali każdym tropem, nawet jeśli wydawał się nikły. I w taki właśnie sposób trafili na dwa zupełnie nowe Miracula.

Pierwszym, które odnaleźli, było Miraculum Sowy. Znajdowało się w piwnicy nieczynnego lombardu w jakimś małym angielskim miasteczku. Wyglądało dość niepozornie - jak prosta spinka do włosów w kształcie skrzydła z pięcioma piórami. Huuh, śnieżnobiałe kwami sowy, powiedziała im, że ostatni raz była aktywna za czasów królowej Marii Stuart. Od tamtego czasu nikt nie trafił na spinkę.

Miraculum Koncentracji miało ciekawe zastosowanie. Osoba wykorzystująca jego moc potrafiła obmyślić niezwykle złożone i strategiczne plany. Pomagało wyciszyć myśli i skupić się na jednej konkretnej rzeczy. Przy odrobinie wysiłku, umożliwiało nawet rozumienie nieznanych symboli i języków. Marinette uwielbiała to Miraculum, bo świetnie współgrało z jej mocą kreacji. Miraculum Biedronki zawsze było dość chaotyczne, ale kiedy łączyła je z Miraculum Sowy, stawała się wręcz niezwyciężona. Jej umysł pracował na jeszcze szybszych obrotach, a plany były bardziej precyzyjne. Praktycznie nigdy się nie myliła i zawsze wiedziała, co robić.

Shadybug i Claw Noir: opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz