8. Czy księżniczce wypada?

4.3K 419 78
                                    

#TheRoyalPrincessSZ

Pierwszy tydzień studiów wypadł zdecydowanie lepiej, niż się spodziewałam. Wykładowcy byli mniej lub bardziej przyjaźni studentom, ale zdecydowana większość z nich potrafiła w odpowiedni sposób przekazać swoją wiedzę. Natychmiast nakreślali co, kiedy i w jaki sposób będzie wymagane przy zaliczeniach, nie owijając w bawełnę. Choć jedna pani profesor wydawała mi się wyjątkowo surowa, pozostali sprawiali wrażenie takich, z którymi można się dogadać.

Niestety na polu towarzyskim nie było już tak kolorowo. Poza jednorazowym wyjściem do baru ze znajomymi Louisy, pozostałe wieczory spędziłam w swoim pokoju lub, jeśli jakimś cudem nie romansowała właśnie z Dexterem, za ścianą u kuzynki. Czułam jakiś dziwny wewnętrzny nacisk na to, by kogoś poznać, ale za każdym razem, gdy wchodziłam do auli wykładowej i spoglądałam na zajęte krzesła, tchórzyłam i wybierałam takie, by było jak najbardziej oddalone od ludzi. Izolowałam się. Nie potrafiłam się przełamać i wyjść ze swojej skorupy, a podświadomość stale podpowiadała, że jeśli za szybko się przed kimś otworzę, tylko tego pożałuję.

Drugi tydzień był tym, w którym postanowiłam zmusić się do spaceru po kampusie. Wzięłam ze sobą notatki z niektórych zajęć, by przepisać je na czysto, i ruszyłam głównym chodnikiem wzdłuż wzniesionych cegłą dostojnych budynków, które z zewnątrz w niczym nie przypominały akademików. Ten, w którym mieszkałam, znajdował się na samym początku. Idąc ku centrum, mijało się jeszcze trzy pozostałe. Od pierwszego do ostatniego biegła trzystumetrowa ścieżka, a na samym końcu majaczyły gmachy budynków, w których odbywały się wykłady i inne zajęcia pozauczelnianie, na czele których stał wolontariat, do którego bardzo chciałam się zapisać.

Mama od lat prowadziła własną fundację. Niosła pomoc dzieciom z rodzin, których nie było stać na zapewnienie swoim pociechom odpowiedniej edukacji. Liczne zbiórki, akcje charytatywne i licytacje prowadziły do tego, że jedna z renomowanych prywatnych szkół przyjmowała pod swoje skrzydła uzdolnionych uczniów, których w normalnych warunkach nie byłoby stać na pobieranie nauki w takim miejscu. Początkowo szkoła liczyła jedynie stu uczniów o arystokratycznym pochodzeniu, ale gdy księżna Vivian wzięła ją pod swoje skrzydła, liczba dzieci i nastolatków wzrosła do dwustu, przy czym mama zarządziła, by równa połowa z nich była spoza elity.

Ja sama również byłam absolwentką tej szkoły, a to wszystko dlatego, że mama chciała, bym miała styczność z dwoma różniącymi się od siebie światami. Chciała, bym dorastała w przekonaniu, że życie nie jest kolorowe, a tuż pod moim nosem istnieją ludzie, którzy walczą o swoje ciężką pracą i nie dostają wszystkiego na złotej tacy, jak to działo się w królewskich kręgach. Byłam jej wdzięczna za sposób, w jaki postanowiła mnie wychować. Gdyby nie jej zaciętość i siła woli, pewnie przepadłabym w sztucznie wykreowanym, fałszywym świecie taty. Chociaż zdarzały się momenty, w których przemawiała przeze mnie błękitna krew, musiałam przyznać, że mama nauczyła mnie normalności.

– Dzień dobry – powiedziałam z uśmiechem, gdy weszłam do sali, w której miały odbywać się zapisy do wolontariatu.

Rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu z ośmioma drewnianymi biurkami, na których stały monitory. Każdy blat pokrywały dziesiątki segregatorów, a obok nich stały kubki z długopisami i ołówkami.

– Cześć. – Wysoka szatynka z grzywką spojrzała na mnie z drugiego końca sali. – W czym mogę pomóc?

Podeszłam bliżej, ściskając mocniej zeszyt z notatkami, za które miałam się później zabrać.

– Zgubiłaś się? – Dziewczyna przerwała kontakt wzrokowy i wróciła do przeglądania niebieskiego zeszytu. Miała łagodny i obojętny głos. – Aule wykładowe są w sąsiednim budynku.

The Royal Princess | spin-off Trylogii RoyalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz