Część II

60 4 0
                                    

- Powinnaś odpocząć - powiedział Turner - trochę tańców Ci nie zaszkodzi - zaśmiał się.
- Mam rozumieć że jestem gruba - udałam oburzoną, mimo tego wiedziałam że mężczyzna powiedział to tylko po to by poprawić mi humor, a przez moją minę oraz reakcje odrazu swój.
- Wiesz o co mi chodzi - odrzekł.
- Obiecujesz że jeśli pójdę na wesele to nic nie odwalasz ani nie ruszysz w poszukiwaniu Elizabeth - spojrzałam na niego - tak wiem kochasz ją i nie chcesz żeby jej się coś stało. To akurat bardzo dobrze wiem ale sam nie dasz rady jej uratować. W sensie wierzę w ciebie że dałbyś ale dla twojego bezpieczeństwa radziłabym Ci poczekać, a zobaczysz że przypłynie twoja ukochana cała zdrowa  - mówiąc no zaczęłam zastatanawiać się nad dwiema rzeczami. Po pierwsze kto ją porwał i po drugie ta ja nie wiem, jak można mieć aż tak zwalonych strażników, że w środku dnia mają problem z pilnowaniem Elizabeth. Mimo że do tego są szkoleni.
- Tak, obiecuje - rzekł ale nie był przekonujący.
- Will, ja wiem, że ją kochasz. Nie musisz się aż tak martwić - wysłałam mu pocieszający uśmiech, przy tym wątpiąc w moje słowa ponieważ Ci sami półgłówkowie którzy jej nie umieli uratować ją przed porwaniem mają teraz ją uratować z rąk porywaczy.
- Idź się zacząć szykować, bo się spóźnisz - zmienił temat.
- Bez głupot, bo cię znajdę i uduszę - pogroziłam mu uciekając ma górę zmienić sukienkę bo tą co miałam na sobie nie zbyt mi pasowała na to wydarzenie.
Gdy wybrałam jedną suknie [macie ją na zdjeciu na początku rozdziału], wydawała mi się najlepsza, jednak że miała czarny kolor który nie powinno się ubierać na wesela. Mimo to ubrałam ją bo chciałam zobaczyć się w lustrze. Trzeba przyznać robiła łał.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi więc szybko odpowiedziałam ,,prosze". Do mojego pokoju wyszedł Turner.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział, na co mu podziękowałam.
- Ale i tak w niej nie idę - odrzekłam.
- Dlaczego - spytał zaskoczony.
- No bo jest czarna i nie wypada - wytłumaczyłam.
- Weź się tym nie przejmuj czarny nie zawsze oznacza żałobę. Po za tym zawsze możesz nawiązać coś do tego, nie koniecznie porwanie Elizabeth, ale śmierć jakiejś ciotki czy coś w tym stylu - zaczął kąbinować.
Przekonał mnie. Trzeba mu to przyznać.
- Dobrze kąbinujesz - zaśmiała się.
Chłopak po chwili wyszedł mówiąc że da mi spokój bym się przyszykowała.
Nawet nie wiem kiedy minął mi tak czas że powinnam już wychodzić. Turner jako dżentelmen postanowił mnie odprowadzić, co trzeba przyznać nie zdziwiło mnie. Will zawsze miał dobre serce i troszczył się o innych.

Znikąd pojawiona // Jack Sparrow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz