𝐑𝐎𝐙𝐃𝐙𝐈𝐀Ł 𝟏

198 22 11
                                    

Je te laisserai des mots
En-dessous de ta porte
En-dessous de les murs qui chantent
Tout près de la place ou tes pieds passent
Cachés dans les trous de ton divan
Et quand tu es seule pendant un instant
„Je te lesserai des mots"- Patrick Watson

Nigdy nie byłam do końca szczęśliwa. Oczywiście, że zdarzały mi się momenty, gdzie udało mi się wywołać choć na chwilę szczery uśmiech, a nie ciągle zmuszać się do chociaż uniesienia kącików ust. Czy było to uciążliwe? Jako osoba, która od ostatnich 7 lat zakładała maskę aby ukryć żałobę po jej śmierci, już nie. Dopiero moment gdy siedziałam w samolocie do Francji, bez opcji powrotu sprawił, że ponownie pojawiła się we mnie nadzieja na powrót tej beztroskiej trzynastolatki, która nie wiedziała jeszcze jak wygląda życie. Popatrzyłam na chmury za oknem, przez które teraz przedzierały się skrawki miasta. Może to początek nowego startu, a przynajmniej miałam taką nadzieję.

Odebrałam swój bagaż, który był cięższy niż zapamiętałam to sprzed 3 godzin. Może to dlatego, że wtedy skupiłam się na wyrzuceniu kanapki, którą mama wcisnęła mi do plecaka. To nie tak, że nie mogłam jej zjeść, po prostu nie miałam na to ochoty. Prawda?

Może to przez ten strach, że rodzice nie pozwolą mi jednak lecieć. Nie przyjmowałam do głowy opcji, że nie polecę. Musiałam. Musiałam spełnić jej marzenie. Chciała by tego.

Przez lata nauczyłam się ukrywać moje niechęci do jedzenia przed rodzicami. Przez ponad 7 lat wolałam skupiać się na wysiłku fizycznym bo to, w przeciwieństwie do jedzenia, pozwalało mi się wyniszczać. Nie jest to dobre dla mojego zdrowia, zdaję sobie z tego sprawę. Jednak nie zmienia to faktu, że wolę się wymęczać niż czerpać przyjemność z tego jak wygląda moje życie. Przynajmniej na tej jednej jego płaszczyźnie. Na szczęście przed wylotem również mi się to udało i rodzice nie musieli się martwić, że znowu trafię pod kroplówkę.

Dłużej niż zwykle zajęło mi znalezienia wyjścia z lotniska, przez to, że wszystko było napisane po francusku. A co, myślałaś że specjalnie dla ciebie po Szwedzku napiszą? Jednak to nie wyjście z lotniska zajęło mi najdłużej, a odnalezienie taksówki. Próbowałam się spytać ludzi o to, gdzie są, ale Francuzi unikali angielskiego jak ja matematyki w podstawówce.

Akurat to nie wzięło się z dupy. Była wina tego czworokątnego pitagorasa, który kiedyś nazwał mnie głupią blondynką przez to, że nie ogarniałam jak się dzieli w słupku. Czy ja mogłam to zignorować i nadal próbować się tego nauczyć z podręcznikiem? Tak. Czy zamiast tego powiedziałam temu ilorazowi nieparzystemu aby odpierwiastkował się ode mnie, bo jak mu przypierwiastkuję to mu zbiór zębów wyjdzie poza nawias. Możliwe...
1:0 dla Hope, szmaciarzu.

Po wielu nieudanych próbach zagadania do ludzi zdecydowałam się na wyjście na dwór i zdecydowałam się na zamówienie Ubera. Przysięgam, zbankrutuję. I to szybciej niż bym się tego spodziewała. Czekałam na samochód po środku chodnika jak jebany iglak na święta. Gdy już miałam po raz 50 sprawdzać czy ta francuska bagieta ponownie nie zanulowała mi taksówki, zobaczyłam karocę nadjeżdząjącą w moją stronę. Niczym rycerz na białym koniu. Czy miałam prawo się tak czuć? Po tym jak miałam zamiar wydać 40 euro na przejażdżkę do akademika, oczywiście że tak.
Gdy już miałam wsiadać do samochodu zobaczyłam brunetkę zmierzającą w moją stronę.

- Przepraszam, czy jedziesz w stronę 17 Bd Jourdan? Albo chociaż w tym kierunku?- spytała się mnie, starając się uspokoić oddech po biegu. Sprawdziłam po raz kolejny adres mojego akademika i odpowiedziałam.
- Tak się składa, że właśnie tam jadę- zaśmiałam się cicho.- Chcesz jechać ze mną? To będzie chyba najtańsza opcja dla nas obu.
- A mogę?- na co skinęłam głową.- Boże, dziękuję. Spadłaś mi z nieba, przysięgam.

Po tych słowach wsiadłyśmy do samochodu, a kierowca wyruszył w pół godzinną drogę.

- A tak w ogóle to jestem Grace- brunetka wyciągnęła do mnie dłoń.
- Ja Hope, ale możesz używać imienia Rory. Wolę gdy używa się mojego drugiego imienia.
- W takim razie, miło mi cię poznać, Rory.

I to właśnie ta brunetka miała nauczyć mnie zaufania. To ona miała zostać moją nadzieją. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy.

*ੈ✩‧₊˚

AAAAAAAAAA
Za nami już pierwszy rozdział „THEY MADE ME THINK OF YOU", czyli pierwszego tomu dylogii stars !!
koniecznie dajcie znać co myślicie i co mogłabym poprawić, aby lepiej wam się czytało tą historię ✧.*

jeżeli wstawiacie na swoje social media coś związanego z książką to możecie mnie oznaczyć i dodać #dylogiastarswatt ·˚
ig: @avaautorka !!

do zobaczenia xoxo
wasza eva ˚ ˚

𝐓𝐇𝐄𝐘 𝐌𝐀𝐃𝐄 𝐌𝐄 𝐓𝐇𝐈𝐍𝐊 𝐎𝐅 𝐘𝐎𝐔 | dylogia 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐬 #𝟏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz