21. Papiery

839 29 12
                                    

Pobyt u ojca minął szybciej niż myślałam. Spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, razem jeździliśmy na zakupy i na spacery. Jeszcze chyba nigdy nie spędziłam tak dobrze czasu z tatą.

- Uważaj na siebie córeczko - mruknął mężczyzna dalej mnie przytulając.

- Będę uważać - odparłam jeszcze mocniej wtulając się w jego ciało.

Właśnie staliśmy na lotnisku, z którego miałam wylecieć do Włoch. Poprosiłam Marcello by odebrał mnie z lotniska, gdyż nie byłam gotowa by zmierzyć się z Lukiem.

- Pozdrów Marcello i pilnuj go, nie wiadomo na jaki wpadnie pomysł - zaśmiał się Joseph i mnie puścił.

Stanęłam na palcach i pocałowałam jego policzek, po czym skierowałam się w stronę bramek. Jak ja nienawidzę latać, nawet jeżeli są to krótkie loty. Odczułam wielką ulgę gdy stanęłam wreszcie na lotnisku we Włoszech. Nie powiem, trochę się za nimi stęskniłam. Ostatni raz byłam na tym lotnisku pięć dni temu.

- Tęskniłaś? - usłyszałam głos za sobą i szybko się odwróciłam. Przede mną stał mój kochany kuzyn.

- Za tobą? Zawsze - uśmiechnęłam się i wtuliłam się w jego ciało.

Poczułam się dobrze czując jego kojący zapach. Jak byłam młodsza to marzyłam, że właśnie tak będzie pachniał mój przyszły chłopak. Na razie się to nie spełniło.

- No już przylepo - odezwał się i lekko odsunął - Odpoczęłaś? - zapytał biorąc ode mnie walizkę i zmierzając w stronę wyjścia z lotniska.

- Tak, czułam, że ten wyjazd był mi potrzebny - odpowiedziałam szczerze i ruszyłam za nim.

Już po chwili siedzieliśmy w jego Ferrari.

- Ile ty masz aut? - zapytałam, gdyż ostatnio było Audi.

- Słońce, jestem bogaty. Wstyd byłoby pokazać się tym samym autem dwa razy - odpowiedział poprawiając przeciwsłoneczne okulary, które widniały na jego nosie, choć nie świeciło słońce.

Zaśmiałam się i wsiadłam do Ferrari, chłopak uczynił po chwili to samo.

- Co ty wpakowałaś do tej walizki? Kamienie? - zapytał a jego oddech był lekko przyspieszony co świadczyło, że się zmęczył.

- Dbam o twoją formę, powinieneś mi dziękować - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.

- Och, przepraszam - położył rękę na sercu. - Dziękuję jaśnie pani, że miałem zaszczyt taszczać twoją ogromną walizkę.

Znów się zaśmiałam i spojrzałam na chłopaka, który odwrócił się i odpalił samochód, który wydał z siebie przytłumiony ryk.

- A tak z ciekawości to serio się zmęczyłeś niesieniem tej walizki? - odezwałam się, a głowa chłopaka od razu odwróciła się w moją stronę posyłając groźne spojrzenie. Uśmiechnęłam się szyderczo i podniosłam ręce w obronnym geście.

Reszta drogi minęła nam na luźnej i przyjemnej rozmowie o jakiś nieważnych głupotach.

Zawsze gdy spotykałam się z Marcello poprawiał mi się humor. To on zawsze był przy mnie gdy było źle. Kocham Marcello nad życie.

- Już jesteśmy - usłyszałam głos obok siebie.

- Wejdziesz? - zapytałam spoglądając na Marcello.

Chłopak pokręcił głową

- Muszę pojechać do firmy, ostatnio jakieś są w niej problemy - westchnął przeciągle.

Zmarszczyłam brwi patrząc na niego w szoku.

- Coś poważnego? - zapytałam. Chłopak spojrzał w moje oczy.

- Nie, jakieś pierdoły - odpowiedziałam, choć widziałam, że kłamał.

Westchnęłam, nachyliłam się i lekko pocałowałam go w policzek. Szybko się pożegnałam i z walizką pognałam do klatki, prowadzącej do mojego mieszkania. Wsiadłam do windy czekając aż będę na dobrym piętrze. Kiedy w końcu byłam pod drzwiami, usłyszałam w środku dziwnie podniesione głosy. Powoli nacisnęłam na klamkę, a drzwi ustąpiły, co trochę mnie zdziwiło i przestraszyło. Głosy dochodziły z salonu, do którego od razu się udałam. Widok, który tam zastałam był ostatnią rzeczą, której się spodziewałam. Luke leżał pijany na kanapie, a obok niego byli jacyś mężczyźni. Na stole leżały papiery i zdjęcia. Podeszłam bliżej, co zwróciło uwagę chłopaków.

- Oo... Wróciłaś! - odezwał się uradowany Luke próbując się podnieść z kanapy, co wychodziło mu dość amatorsko. W normalnych warunkach zaśmiałam bym się, ale nie dzisiaj. Nie w sytuacji gdy w moim mieszkaniu są osoby, których nawet nigdy nie widziałam na oczy.

- LUKE! - krzyknęłam. - Co tu się odpierdala?!

Chłopak skrzywił się na mój wysoki ton głosu. Mężczyźni wstali ze swoich miejsc i nic nie mówiąc skierowali się ku drzwiom. Kto to kurwa był?

Znów spojrzałam na chłopaka, który leżał na kanapie i się lekko uśmiechał.

- Chodź - powiedziałam podchodząc bliżej do chłopaka. Od razu uderzył mnie jego smród, który spowodował wypity alkohol.

- Idziemy do łóżka? - zapytał i poruszył zabawnie brwiami. Westchnęłam wkurwiona. Dzisiaj mnie niesamowicie denerwował.

- Tak, a wiesz po co? - zapytałam, na co chłopak pokręcił głową. - Po to żebyś poszedł spać i przestał mnie irytować - warknęłam.

- Adeli, ale ja cię kocham - bełkotał pijacko.

- Nie nazywaj mnie tak - powiedziałam.

Nachyliłam się nad chłopakiem i podniosłam z kanapy. Kurwa ile on waży? Zaczęłam iść przez korytarz z chłopakiem, który kurczowo trzymał się mojego ramienia przez co było mi strasznie ciężko.

- Ale przecież ten twój kochaś tak do ciebie mówi - mamrotał przez co ledwo go zrozumiałam

- Jaki kochaś? - spytałam szczerze ciekawa.

- Ten... Marcullo, czy jak mu tam było - odpowiedział. Miałam ochotę się roześmiać

- Marcello, i to żaden kochaś - mruknęłam wymijająco.

Na szczęście Luke się już nie odezwał i mogłam w spokoju doprowadzić do łóżka. Będąc w pokoju po prostu rzuciłam go niedbale na pościel, a sama skierowałam się do salonu by posprzątać bałagan, który zrobili.

Kiedy sprzątałam papiery, na podłogę spadły mi pojedyncze zdjęcia. Zaintrygowana schyliłam się i podnosząc jedną z fotografii. Palce mi zdrętwiały gdy z sekundy na sekundę coraz dłużej wpatrywałam się w zdjęcie i analizowałam je. Kurwa, na zdjęciu byłam ja. Zdjęcie było zrobione gdy wsiadałam do auta Marcello gdy jechaliśmy na bal, gdy wychodziłam z firmy, i gdy byłam na zakupach, ostanie było gdy byłam u ojca. Kurwa, co to jest? Usiadłam na kanapie i spojrzałam na papiery, które położyłam sobie na kolanach. Na samej górze kartki drukowanymi literami było moje imię i nazwisko. W następnych linijkach były dosłownie wszystko o mnie. Zaczynając gdzie mieszkam, a kończąc na tym o której mam przerwę w pracy. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Na kolejnych kartkach był rozrysowany plan. Plan porwania mnie. Ja pierdole.

- Widzę, że się zainteresowałaś papierami - usłyszałam przeraźliwie głęboki głos za sobą.

Całe moje ciało przesył dreszcze, a na skórze pojawiła się gęsią skórka. Powoli się odwróciłam się i ten widok mnie przeraził.

Naprzeciwko mnie stał wysoki i umięśniony mężczyzna. Ten sam co był wcześniej w moim mieszkaniu.

- Ja... - zaczęłam ale zamilkłam gdy mężczyzna zaczął się do mnie zbliżać.

- Pora zasnąć kochanie - powiedział, a sekundę później przyłożył mi materiał nasączony płynem.

Później nastała ciemność.

Na pewno to moje życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz