22. Piwnica

877 29 17
                                    

Powoli otwierałam oczy, co było trudne, gdyż światła w pomieszczeniu niemiłosiernie oślepiały. Byłam w piwnicy. Znowu. Okna, drzwi i rozwalające łóżko. Przynajmniej jest.

Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a w nich stał Luke.

- Luke wypuść mnie -  powiedziałam spokojnie, choć w środku byłam przerażona.

- Adel, widzisz... - zaczął, i ruszył w moją  stronę. - Na samym początku miałem cię tylko porwać i wykorzystać by dopiec Olivierowi. Zmieniło się to gdy zobaczyłem cię na balu kiedy przyszłam z Marcello. Mimo, że wcześniej widziałem cię na zdjęciach, to zrobiłaś na mnie wrażenie. Chciałem cię mieć i to nie tylko w aspekcie cielesnym. Już mi nie zależy by odegrać się na Olivierze. Chcę ciebie, i dostanę - przez cały czas uśmiechał się przebiegle ciągle zmniejszając dystans między nami. Aż w końcu klęknął przede mną a jego ręka dotknęła najpierw mojego ramienia, a już po chwili dotknęła mojego prawego policzka

- Ty jesteś chory. Przydał by ci się psychiatra - odezwałam się z przekąsem unoszą jedną brew. - Mogę ci polecić, na pewno ci pomoże.

Chłopak jedynie uśmiechnął się jadowicie i znów nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.

- Ciekawe czy będziesz taka pyskata za kilka godzin - powiedział, a od razu potem dokończył. - Za kilka godzin będzie cie obowiązywała przysięga małżeńska. Już na zawsze będziemy razem. Później wyślemy Olivierowi zdjęcie z nocy poślubnej.

Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na tego idiotę.

- Tobie naprawdę przyda się pomoc psychiatry - mruknęłam, lecz chłopak nijako to skomentował.

Wstał i skierował się w stronę drzwi, a już po chwili zniknął za drzwiami.

Czemu moje życie musi być takie żałosne. Ja rozumiem, że nigdy nie miałam powodzenia u chłopaków, ale bez przesady. Nie zwiedziłam jeszcze świata, a już miałam zostać żoną jakiegoś psychopaty. Jedyne co mnie zdziwiło to, że nie byłam niczym przypięta.

Powoli się podniosłam i podeszłam do okno. Ciemno, czyli dzisiaj już nikt mnie nie uratuję. Kurwa jestem w dupę. Myśl Adeline, myśl. Wczepiłam ręce we włosy i delikatnie je pociągnęłam co przyniosło delikatny i przyjemny ból. Zaczęłam krążyć po pokoju wymyślając jakiś plan ucieczki, albo żeby ten nieszczęsny ślub się nie odbył. Marcello mnie nie uratuje, o Olivierze nawet nie myślę, bo niby jak ma mnie uratować? Moim następnym planem to żeby zabić Luka. Wtedy nie miałabym z kim wziąć ślubu. To jest myśl.

Delikatnie usiadłam na łóżku, do którego podeszłam gdy odczułam ból nóg od ciągłego krążenia po pokoju. Wystarczyło, że usiadłam całym ciężarem, a deska łóżka niebezpiecznie zazgrzytała. Ciekawe. Znów wstałam i podeszłam do okna by zobaczyć gdzie jestem. Za oknem były liście i pnie drzew co wnioskowało, że znalazłam się gdzieś w głębi lasu na jakimś wypizdowie.

Przez następne pół godziny robiłam to samo. Chodziłam po pomieszczeniu, siadałam na łóżku i od razu wstawałam, a później oczywiście podchodziłam do okna by zobaczyć czy coś się zmieniło, lecz moje obserwacje zawsze się kończyły z marnym skutkiem.

Właśnie leżałam na nieszczęsnym łóżku i nie ruszałam się by żadna deska nie pękła. Wzrok miałam wbity w sufit, w tej sytuacji, w której się znalazłam, to właśnie on był najciekawszy. Moje niesamowicie długie rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Pojawił się ten psychopata.

- Wstawaj bo nie mamy czasu. Krawcowa już czeka - odezwał się, od razu gdy usłyszałam jego głos  to czułam odruchy wymiotne.

- Wiesz gdzie to mam? - zapytałam zakładając ręce za głową i przymykając powieki.

Na pewno to moje życie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz