rozdział 3

11 2 2
                                    

Kiedy po ukończeniu wszystkich lekcji byłyśmy już poza budynkiem zdecydowałam, że muszę to powiedzieć koleżance teraz albo nigdy. Może nie rozstawałyśmy się na zawsze ale zazwyczaj to właśnie z Rosie spędzałam wakacje. Wiedziałam, że będzie to dla niej cios poniżej pasa.

-Rosie posłuchaj- zaczęłam spokojnie do dziewczyny- Miałam ci to powiedzieć już dawno ale nie wiedziałam jak. Tych wakacji nie spędzimy razem.
-Czy ty się wyprowadzasz!?- dziewczyna miała łzy w oczach.
-Nie! Skąd. Poprostu wyjeżdżam do ciotki na wieś. Taką trochę większą wieś.
-Do jakiej ciotki? O żadnej mi nie wspominałaś.
-Po prostu nie mam z nią dobrego kontaktu. I dawno się nie widziałyśmy więc nie było o czym gadać.
-Jasne rozumiem- wyraźnie mówiła z żalem w głosie.
-Kiedy wyjeżdżasz? Może zdążę cię jeszcze odwiedzić przed wyjazd...
-Dziś od razu po szkole tata mnie tam zawozi...
-To może chociaż zdążę cię odprowadzić od domu.
-Raczej nie nie ma sensu.
Szłyśmy prosto w stronę mojego samochodu.
-Podwiozła byś mnie?
- Jasne.
-Wsiadaj- powiedziałam to otwierając drzwi samochodu prosto przed dziewczyną na co ona się delikatnie uśmiechnęła.
Gdy ruszyłam z parkingu nie zamieniliśmy razem ani jednego słowa. Było mi trochę smutno, bo ostatnie chwile spędziłyśmy w milczeniu.
-Jesteśmy na miejscu- powiedziałam do dziewczyny.
-Dziękuję za podwózkę.
-Nie ma za co.

Dziewczyna odpinała pasy i kiedy wysiadała szybko otworzyłam drzwi i za nią pobiegłam.
Rzuciłam się na nią wtulając się w jej ramię. Odziewczyna odwróciła się prosto w moją stronę i także mnie przytuliła.

-Będę tęsknić-powiedziała Rosie.
-Ja też.

Wsiadając do samochodu miałam łzy w oczach. Byłam bardzo przygnębiona. Nie chciałam tam wyjeżdżać. Bardzo nie chciałam.
Starałam się znaleźć same pozytywy w tym wyjeździe ale nie mogłam. Jestem osobą, która docenia chociaż by najmniejsze żeczy.
Może przynajmniej odpocznę od brata. O ile Liliana nie będzie tak samo wkurwiająca jak Nicholas.
Droga do domu minęła bardzo szybko.
Kiedy weszłam do domu czekał na mnie tata razem z bagażami.

-Tak szybko?
-Myślałam, że chociaż zdążę zjeść obiad.
-Mówiłem ci, że wyjeżdżamy od razu po szkole.
-Jasne. Czy mogę pożegnać się jeszcze z mamą?
-Mamy jeszcze nie ma.
-Oczywiście.

Wyszłam z domu kierując się prosto do samochodu.
Otwierając drzwi niechcący zarysowałam drzwi. Miałam nadzieję, że mój ojciec tego nie zauważył.
Do samochodu wsiadłam cała zestresowana. W tym czasie mój rodziciel pakował bagaże do bagażnika.
Wsiadając powiedział do mnie te rodzicielskie wspierające, ciepłe słowa.

-Będzie dobrze.

Tak kurwa napewno będzie.

Te słowa bardzo mnie zdenerwowały. Wiedział, że nie byłam podekscytowana.
Kiedy silnik już odpalał przewróciłam oczami.
Spojrzałam się jeszcze w stronę domu i ujrzałam tam mojego brata. Zaczął mu macha a ja mu odmachałam. Wiedziałam, że był ucieszony tym,że nie będzie mnie widział przez całe dwa miesiące.
Ojciec patrzył się na mnie w ostatnich sekundach machania Nicholasowi. Gdy odwrócił wzrok mój braciszek pokazał mi środkowego palca.

-Głupek- szepnęłam pod nosem.
-Co mówisz?
-Co? Nie, nie nic.
-No podziel się ze mną swoimi przemyśleniami.
-Ymm... Mówiłam tylko, że będę tęsknić za domem.

Ojciec patrzył się na drogie i tylko kiwnął głową na moje słowa. Wiedziałam, że napewno to słyszał.
Kiedy przejeżdżaliśmy przed domem Rosie ujrzałam ją biegnącą w stronę furtki z napisem "będę tęsknić"
Jaka ona słodka. Lepszej przyjaciółki nie mogłam sobie wymarzyć.
Wtedy zrobiło mi się bardzo smutno. Bardziej niż wcześniej.
Resztę drogi z ojcem spędziliśmy w milczeniu. Pewnie dlatego, że nie mieliśmy zbyt wiele tematów do rozmów. Ale się już do tego przyzwyczaiłam.
Zazwyczaj brałam książkę i ją czytałam w samochodzie lecz nie mogłam za długo, bo miałam chorobę lokomocyjną.
W momencie, gdy dojechaliśmy na miejsce ujrzałam mały skromny domek. Był on wykonany z drewna. Dach miał czarny a przed nim rozwijał się piękny ogród. Miał także ogromne okna. Bardzo mi się to podobało, ponieważ lubiłam taki wystrój.
Może jednak mi się tam spodoba. Kto wie.

-Wow. Jaki piękny.

Kiedy wysiadłam z samochodu powitała mnie młoda dziewczyna mniej więcej w moim wieku. Pewnie była to Liliana.

-Dzień dobry Maya. Cześć wujku.
-Witaj Lilianno.

Bingo rzeczywiście była to ona.
Miała ona piękne brązowe oczy. Była szatynką. Natomiast obraną była bardzo elegancko. Zdziwiłam się, gdy ją zobaczyłam , bo spodziewałam się czegoś zupełnie innego.
Ciekawe co ciotka powie jak mnie zobaczy. Jeśli jest tak samo elegancko ubrana to wyjdę na jakąś dziewczynę, która o siebie nie dba.

-Hej- powiedziałam niepewnie.
-Może oprowadzę cię po naszych skromnych progach?
-Maya idź z siostrą- powiedział mój ojciec wykładając moje bagaże z samochodu.
-Chodźmy.
Dziewczyna wskazała palcem prosto na ogródek.
Kiedy ona ruszyła zrobiłam to samo.
-Wydaje mi się, że nie chcesz oglądać naszego ogrodu ani domu. Prawda?
-Hymmm.... Tak tak- powiedziałam trochę rozkojarzona nie wiedząc jakie było pytanie.
Dziewczyna się zaśmiała.
-Spytałam się czy napewno chcesz oglądać nasz ogródek.
-Ymm... No nie za bardzo.
-Okej jasne. To pokarze ci mój pokój. Będziemy w nim razem spały. Może być?
-Tak jasne.

Gdy weszłam na pokoju Lilianny zauważyłam, że wszystko się mieniło. Inaczej świeciło się jak psu jajca. Było tam aż tak czysto, że oczy bolały od samego patrzenia się na to.

-Jakim cudem ty utrzymujesz tu taki porządek?
-Zazwyczaj jest tu bałagan ale matka kazała mi tu posprzątać na przyjazd gości.

Jej pokój był bardzo duży. Miała białe ściany, meble dopasowane do siebie, ogromny biały dywan w kształcie kwadratu, który leżał na środku pokoju. Posiadała także ona ogromną ilość roślin.
Nad oboma łyżkami zwisał sztuczny bluszcz. Po jednej stronie stała półka pełna kwiatów. Natomiast po drugiej cała szafka pełna książek.
Przynajmniej nie będę się nudziła w te wakacje. Posiadała ona większą ilość książek, które chciałam przeczytać.
Podczas gdy stałyśmy w drzwiach usłyszałyśmy chuk dobiegający z dołu. Mój ojciec postawił mi bagaże na środku korytarza a następnie odjechał.
Nienawidziłam go
Dziewczyna rzuciła się na łóżko a następnie sięgnęła po telefon.

-Dobra skoro już nikogo tu nie ma to możemy się rozluźnić
Liliana na początku gdy ją ujrzałam pierwszy raz wydawała się bardzo sztywna ale po tych słowach dużo się zmieniło.
Mój pogląd co do niej był teraz zupełnie inny.
-No jasne- powiedziałam to zupełnie zdezorientowana.
-To może ja pójdę po bagaże?
-Jasne.

Zeszłam po wszystkim swoje walizki na dół. Kiedy już miałam po nie sięgnąć zauważyłam zdjęcie mężczyzny, który Obejmował małą Lilianne i najprawdopodobniej ciotkę.
Nie wiedziałam kto to był, bo matka ani ojciec nie mówili mi o żadnym wujku.
Kiedy ponownie weszłam na górę do pokoju siostry ujrzałam ją siedząca przy biurku lecz tym razem w innych ciuchach. Bardziej luźnych. Miała na sobie białą luźna bluzkę oraz czarne cargo spodnie. Podobała nie isd w taki wydaniu.
Postawiłam walizki przy drzwiach.

-Gdzie będę spała?

Dziewczyna się nie odezwała tylko wskazała na drugie łóżko, które stało na drugim końcu pokoju.

-Wiem, że dopiero przyjechałam ale mam jeszcze jedno pytanie.
-Jakie?
-Kto to jest na tym zdjęciu, które widzi na korytarzu.

Dziewczyna od razu odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie piorunującym wzrokiem.
Mogłam jej o to neo pytać. Naprawdę jestem taka głupia.

-To był mój ojciec. Zmarł w w upadku samochodowym gdy ja miałam jedenaście lat-głos dziewczyny był bardzo przygnębiony.
-Bardzo mi przykro.

Kiedy się już rozpakowałam razem z dziewczyną poszłyśmy do dół do salonu pobrać w Fifę.
Nie znałam się za bardzo na tym ale dziewczyna powiedziała,że mnie nauczy, bo to bardzo proste. Zgodziłam się.
Kiedy zeszłam do salonu zauważyłam, że był bardzo w stylu bocho.
Był naprawdę bardzo piękny. Nie dało się tego opisać słowami.
Był poprostu prze piękny.
Dziewczyna podeszła bliżej telewizora a następnie włączyła grę.

Last summer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz