rozdział 2

10 3 3
                                    

Podczas jazdy samochodem włączyłam radio. Było bardzo cicho a ja ciszy nienawidziłam.
Od razu po włączeniu radia zaczęła lecieć piosenka. Pożałowałam tego

I'm a Barbie girl, in the Barbie World life in plastic, it's fantastic
You can brusch my, hair and underess my every well.

Na tym się skończyło puszczanie piosenek. Nie lubiłam jej bardzo.
Starałam się odszukać jakiejś innej fajnej piosenki, którą znam ale za każdym razem, gdy coś próbowałam włączyć w radiu słyszałam tylko szmery.
Postanowiłam, że zrezygnuje z muzyki. Tak będzie najlepiej.
Jechałam przez mały las w cieniu. Byłam bardzo ucieszona, bo było w chuj gorąco a ja nie znosiłam takich upałów. Nie mogłam także się za bardzo przemęczać, ponieważ miałam astmę. Zazwyczaj wakacje spędzałam w domu z moimi książkami. Było mi wtedy dobrze siedziałam sama a kiedy zaczynało robić się chłodniej spotykałam się z przyjaciółmi.
Takie tryb życia mi pasował, bo zazwyczaj tak wyglądały moje wakacje.
Kiedy dojechałam już na parking szkoły ujrzałam tam moją koleżankę czekającą na mnie przed szkołą.

-Hejka Maya!
-Hejka Rosie!

Moja koleżanka Rosie Collins. Szczupła blondynka o zielonych włosach. Jest osobą pewną siebie.
Krzyczałam do niej przez otwarte okno w samochodzie.
-Mam dla ciebie nowinę!-
dziewczyna krzyczała do mnie kiedy ja właśnie parowałam na parkingu.
Kiedy wysiadłam szybko do niej podbiegłam.
Jak ja kochałam tą dziewczynę. Oczywiście po przyjacielsku.
W biegu rozkładałam ręce, aby przy najbliższym zetknięciu się przytulić koleżankę.
I kurwa nie mogło być inaczej.
Podczas, gdy ona także biegła wyjebał się na ryjec.
Ustałam w miejscu i zaczęłam się z niej śmiać. Trzymałam się za brzuch.
Jakim to trzeba być idiotą, żeby przewrócić się na prostej drodze.
I wtedy przypomniałam sobie ile razy przewróciłam się na chodniku. Od tak poprostu.
Podeszłam bliżej do dziewczyny leżącej na ziemi.
Schyliłam się i zobaczyłam, że dziewczyna zaczęła się śmiać.
Mało co się nie udusiła.
Powoli zaczęła się podnosić a następnie spojrzała na mnie z obojętnością. Natychmiast się uśmiechnęła i wskoczyła na mnie wtulając się w moje ramię.

-Nie uwierzysz jak ci powiem- zaczęła z ekscytacją w głosie.
-Szybko mów.
-Scarlet i Michael się rozstali.
-Nieee...
-To była przecież idealna para- powiedziałam z niedowierzaniem.
-Ciężko w to uwierzyć.

Byłam trochę przygnębiona tym co powiedział mi mój ojciec z rana. Wiedziałam, że moja koleżanka nie zniesie tego dobrze. Sama tego nie potrafiłam zaakceptować.
Byłam gotowa do powiedzenia jej tego. Tylko nie wiedziałam jak zacząć...

- Ros...
-Teraz Michael napewno będzie mój. Gwarantuje ci to- mówiła to przy czym podskakiwała z radości.

No tak była przecież bardzo tym podekscytowana, bo kochała tego chłopaka już od pierwszej klasy.
Kiedy weszłyśmy do szkoły powitał nas nasz wychowawca pan Marcus, który uczył hiszpańskiego.

-Buen dia(dzień dobry)-powitał nas mężczyzna
-Buen dia. Sr. Marcus.(dzień dobry panie Marcusie)- odpowiedziałyśmy mężczyźnie a następnie skierowałyśmy się do naszej sali w, której aktualnie miałyśmy mieć lekcje matematyki.

Weszłyśmy do klasy i skierowałyśmy się na tylne ławki.
Kiedy zauważyłysmy, że były zajęte postanowiłyśmy, że weźmiemy inną ławkę.
Tak dokładnie tak. Wzięłyśmy inną ławkę i postawiłyśmy ją za tą, którą nam zajęto.
Nie sądziłam, że był to rozsądny pomysł ale pani na matmie rzadziej bierze osoby, które siedzą z tyłu. Natomiast ja byłam słaba z tego przedmiotu. Także nie chciałam dostać złej oceny.
Szczerze mówiąc ta kobieta bardzo mnie nie lubiła i się na mnie uwzięła. Co ja jej takie zrobiłam, że aż tak bardzo można było mnie nienawidzić?
Zawsze stawiała mi gorsze oceny.
Ostatnim razem się o tym przekonałam. Kiedy zadała nam pracę domową zrobiłam ją tak samo jak Rosie. Obie miałyśmy po jednym błędzie. Dziewczyna dostała piątkę mniej natomiast ja czwórkę plus. Nie była to aż tak wielka różnica ale bardzo zależało mi na ocenach. Życie jest okropne ale nie bardziej niż ta baba.
Kiedy zadzwonił dzwonek na lekcje natychmiast podbiegłyśmy jeszcze po krzesła, które zostawiliśmy przy przenoszeniu ławki.

-Gotowe -powiedziała koleżanka siadając na krzesło.
-Zdążyłyśmy.
-Oby tylko tego nie zauważyła.
-No coś ty ona jest prawie ślepa. Nie zauważyła jak zrobiłam źle wynik na matmie.
-Dzień dobry- powiedziała nauczycielka wchodząc do klasy natomiast za nią weszła inna osoba.
-Dzień dobry-odpowiedziała cała klasa jednocześnie.
-Dzisiaj będziecie mieli zajęcia z panią pedagog.

Takkk! Kurwa wreszcie się doczekałam! Nie ma matematyki!

Jeszcze w życiu nie byłam tak uradowana. Podejrzewam, że równie dobrze była uradowana moje koleżanka, bo uśmiech z jej twarzy nie znikał przez pięć minut.
Lekcje z panią pedagog były głównie o tym jak bezpiecznie bawić się w wakacje. Nie byliśmy już małymi dziećmi. Takie żeczy trzeba tłumaczyć młodszym. Pamiętam to jeszcze jak wbijali nam to do głowy w podstawówce.
Kiedy lekcja się skończyła jak najszybciej wybiegłyśmy z klasy.
Na korytarzu rzuciłyśmy się do szafek, z których musiałyśmy wyciągnąć książki a następnie maszerować przez siedem minut do następnej klasy.
Kiedy już miałam wyciągnąć książki na następną lekcję zauważyłam chłopaka, który mi się podobał. A był to Wyatt.
Patrzyłam się na niego przez cały czas, gdy rozmawiał z kolegą.
Był bardzo ładny, umięśniony a także był w drużynie futbolowej.
Jego piękne brązowe oczy idealnie komponowały się z bląd włosami.
Nie spuszczałam z niego oczu aż w końcu zauważyłam jak podchodzi do innego chłopaka i go obściskuje. Pocałował go... Pocałował go...
Był gejem!? Czemu ja o takich rzeczach dowiaduje się dopiero teraz!?
Czemu najładniejsi chłopcy zawsze musieli okazywać się gejami.
Zamknęłam szawkę. na klucz a następnie się o nią oparłam i powoli się zsunęłam. Usiadłam na tyłku. Przez resztę przerwy patrzyłam się w podłogę.
Nie wierzę chłopak, którego kocham był gejem. Na dodatek musiałam jakoś powiedzieć koleżance, że wyjeżdżam do ciotki na wakacje i najprawdopodobniej nie będę mogła się z nią kontaktować przez resztę wakacji.
Ten dzień był okropny.
Kiedy zabrzmiał dzwonek zrozumiałam, że musiałam biec jak najszybciej do klasy. Natychmiast podniosłam się z podłogi i zaczęłam biec po korytarzu jak opętana. Biegłam z prędkością światła. Prawie się przewróciłam na twarz.
Podczas biegu dostałam powiadomienie z Instagrama.

rosie_collins: gdzie ty jesteś lekcje się już dawno zaczęła.

Ja:zaraz będę. Lecę do was.
wyświetlono przez rosie_collins.

Kiedy wbiegłam do klasy wszyscy się na mnie patrzyli jak na jakąś wariatkę. Pewnie byłam roztrzepana. Nie mogłam złapać tchu. Byłam spocona jak nigdy do tond. Było bardzo gorąco.

Last summer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz