24

16 2 1
                                    

Ledwie zarzuciłem na siebie kurtkę, kiedy zobaczyłem wychodzącego z szatni blondyna w brązowej pilotce.

- Dami - zwróciłem na siebie jej uwagę. Męczyła się z zamkiem - Poczekaj na mnie na zewnątrz przy drzwiach, ok?

Nie czekając na jej odpowiedź pospieszyłem do tego makaroniarza. Dopadłem go u szczytu schodów i pociągnąłem na bok, by nie blokować ruchu. Z jego twarzy wyczytałem, że nie ma pojęcia co robię.

- Spójrz. Jestem w szkole. Jeszcze. Chciałem cię dopaść przed lekcjami, ale zaspałem - powiedziałem z uniesionymi dlońmi.

- I specjalnie mnie łapiesz, by to oznajmić? - starał się być poważny, aż ostatecznie się szeroko uśmiechnął - jesteś niemożliwy.

- Tak - odwzajemniłem uśmiech. Dopełnienie przyrzeczenia to wspaniałe uczucie - Mam zajebisty dziś humor, ale muszę iść. Kobieta na mnie czeka.

- Ćpałeś coś?

- Niewykluczone - nie mogłem się powstrzymać, by nie potargać go po tych uroczych loczkach - Trzymaj się, Jimin.

W podskokach opuściłem szkołę. Na omówionym miejscu czekała grzecznie Dami. W przypływie pozytywnej energii przytuliłem ją mocno kołysając nami na boki. Zareagowała głośnym, serdecznym śmiechem.

- Zmieniłaś szampon? - spytałem wciskając twarz w jej włosy - Pachną miodem. Raczej miodem. A może to wanilia?

- Tak, zmieniłam - odpowiedziała wciąż się śmiejąc - Masz dziś wyjątkowo dobry humor.

- Bo mam udany dzień. - odsunąłem ją nieco od siebie, ale nie zabierałem z niej rąk.

- To może... - śmiech zamieniła w delikatny uśmiech. Dłońmi pogłaskała mnie po ramionach - Pójdziemy do mnie? Znalazłam wczoraj k-dramę, która zapowiada się naprawdę interesująco.

- Mam czas jedynie do dwudziestej pierwszej.

- Nie jest długa.

- W takim razie jak najbardziej.

Zgodnie z podjętymi decyzjami zamiast na przystanku koło domu pojechałem przystanek dalej lądując tym samym na obrzeżach miasta. Najpierw udaliśmy się do sklepu po trochę przekąsek, a wtedy do jej domu. Tradycyjnie w przedpokoju powitała nas jej mama. Miła kobieta, która zezwala na absolutnie wszystko, byleby nie zawracać jej głowy. W końcu ma małe bliźniaki do upilnowania, a te do spokojnych nie należą. Skierowaliśmy się prosto do jej pokoju. Był niewiarygodnie obszerny. Duże łóżko, mnóstwo szafek i innych skrytek, pokaźny telewizor, biurko, nieskończona ilość różnych popierdółek, ogromne okno, na ścianach k-popowe plakaty. Pokój bogatego nastolatka. Ja się ułożyłem wygodnie na łóżku wraz z zapasami, a ona odnalazła dramę, po czym dołączyła do mnie.

Oglądaliśmy tak bez przerwy aż do umówionej dwudziestej pierwszej. Do końca pozostało jeszcze sześć odcinków. Kiedy indziej się obejrzy. Zresztą, nie jest zbyt ciekawa. Zwyczajny, płytki romans, ale Dami lubi takie klimaty. Zresztą zaczynaliśmy oglądać leżąc obok siebie, a na koniec leżała wtulona w moją klatkę piersiową. Utrudniała mi tym oddychanie, ale nie marudziłem. Zaraz spotka mnie coś ciekawszego.

Nie mieszkaliśmy daleko siebie, więc dotarcie od domu nie zajęło mi dużo czasu. Przebrałem się tam w wygodniejsze ubrania niż jakiś mundurek i od razu pobiegłem do umówionego miejsca. Garaże na jakimś zapomnianym przez świat odludziu. Konkretniej dwie ulice dalej. Bez światła i żywej duszy. Podobał mi się ten klimat. Dokładnie jak w Daegu.

Spośród ciemności nagle dojrzałem regularnie pojawiające się światełko. Od razu tam poszedłem. Oparty o betonowy słup stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w kucyku bawiący się zapalniczką. Popatrzyliśmy po sobie. Było wystarczająco jasno, byśmy mogli się rozpoznać. Ruszył w moją stronę z otwartymi ramionami. Przytuliłem go i poklepałem po plecach.

- Ta sama strategia, hyung? - spytał swoim charakterystycznie niskim i wypranym głosem.

- Jak widać. Póki co działa - jeszcze raz go obejrzałem od góry do dołu. Kiedyś był wiecznie kolorowowłosym dzieciakiem. Teraz wygląda jak pełnoprawny mężczyzna, a jest o ponad pół roku młodszy - Dorosłeś trochę.

- A ty się odcukrzyłeś.

- Taki był zamiar. Co robisz w Busan? Byłeś w Seulu.

- Nie na stałe. Udało mi się zostać modelem. Uczę się zdalnie, a teraz przyjechałem na jakieś tam wybiegi.

- A skąd wiedziałeś, że tu jestem?

- Hoseok mi powiedział. Miał przyjść ze mną, ale się umówił z laską.

- Trzymasz z nim kontakt? - zaniepokoiłem się.

- Z każdym. Wszyscy się zebrali w Seulu. Tylko Hoseok pozostał w Busan, a ty się tu przeprowadziłeś.

- Kurwa mać. Zaraz się powtórzy całe to bagno - zdenerwowałem się. Oni są jacyś niepoważni. Ale pisał mi, że skończył. Chciał jedynie mnie tu zwabić?

- Uciekając tylko osłabiliśmy swoją pozycję. Kookie jest już po przesłuchaniach. Jest kompletnie czysty. Jak dotrą do nas, też będziemy. Najciemniej pod latarnią. Sam to mówiłeś, nie pamiętasz? Wyglądanie jak biznes-gangus to nie wszystko.

- Na chuj ze mną tu rozmawiasz, co?

- Poinformować cię o losach naszej grupy. Odnowić kontakt. I się spytać, czy nie zechcesz znaleźć kogoś na miejsce tego gnoja. Wszak to ty się zajmujesz rekrutacją.

- A tak na poważnie? Nie wierzę w gadki o chęci ponowienia przyjaźni. Jesteś tu tylko by zwerbować mnie na nowo i przy okazji kogoś dodatkowego. Mam rację? - Taehyung pokiwał twierdząco głową. Co za debile.

- Nie ma opcji. Była umowa. Żadnych kontaktów. Powiązań. Od czasu do czasu owszem, dowiedzieć się, czy któryś żyje. Ale ja zamierzam żyć w spokoju.

Odwróciłem się na pięcie pozostawiając go samego z zapalniczką. Myślą, że nagle zechcę ma nowo z nimi siedzieć? Po całym tym gównie? Nie ma opcji. Cieszyłem się jak głupi gdy do mnie napisał. Myślałem, że sobie chwilę porozmawiamy jak starzy kumple, a nie że będzie mi gadał o starych czasach. O których tak cholernie chciałem zapomnieć. Jedynie mnie zdenerwował. Najpierw pod wpływem euforii zgodziłem się na zmarnowanie popołudnia na przerysowane romanse, a teraz mam podwójnie zjebany nastrój. Życie jest szczególnie okrutne. Włączyłem telefon. Zignorowałem wiadomości od Dami i włączyłem konwersację z Jiminem.

Suga
Wiem, że trochę późno, ale zastanawia mnie jedna rzecz

Suga
Dlaczego nagle kazałeś mi pisać na tym koncie?

Chiński arab | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz