42

17 2 0
                                    

Początek roku w Busan zapowiadał się tak nudząco jak w Daegu. O dziewiątej rozpoczyna się gówno warty apel. Zgniotłem butem peta i podniosłem wzrok na Wooyuna w czarnym dresie, który wciąż palił swojego papierosa.

- O której się to skończy? - spytał z buzią pełną dymu.

- Nie mam pojęcia. Napiszę ci wiadomość i najwyżej poczekam na ciebie - odpowiedziałem zakrywając dłonią rażące w oczy słońce.

- Nigdy nie myślałem, że będę woził dzieciaka na początek roku szkolnego - uśmiechnął się kpiąco - Czyżbym został niańką?

- Jeb się na ryj, Wooyun. Miesiąc temu z właśnie tym dzieciakiem żygałeś w kiblu.

- I regularnie wychodzę na szluga. - postaliśmy w ciszy. Znaczy ja stałem. Od przysiadł na swojej srebrnej Toyocie. - Powinienem tam z tobą iść. Wpuszczą mnie?

- Z kartą owszem. Ale znając życie rzuci się na mnie Dami i odegra scenę z Romeo i Julii. Chcę ci tego oszczędzić.

- Współczuję ci, młody. - skrzywił się i także zgniótł pozostałości po papierosie.

- Dzięki. Wcześniej była nawet znośna. Teraz gdy zaczęła mi się dobierać do spodni to muszę się powstrzymywać, by nie zerwać.

- Masz silne nerwy i tak. Chodź, zaprowadzę cię tam chociaż. Jeszcze się zgubisz.

Niechętnie ruszyliśmy nadwyraz prostą drogą do szkoły, lecz do środka wszedłem już sam. Teatr miał się odbyć dla wszystkich równoległych klas w auli tuż przy wejściu. Sporo się już tu ludu nagromadziło. Odszedłem na mniej zatłoczony bok. Nie lubię, gdy wokół mnie jest ich zbyt dużo, ale niezbyt rozsądne jest stać na przejściu. To miejsce było najbardziej optymalnym wyborem. Grałem na telefonie w jakąś denną gierkę co jakiś czas zerkając, czy może nie wchodzi ktoś interesujący. Do apelu było coraz bliżej, ludu coraz więcej, a każdy z nich z brzydkim, busanowskim ryjem. Oni wszyscy potrzebują jakiejś operacji plastycznej. Wyglądają jak ryby.

Kiedy do apelu pozostało parę minut zauważyłem jak do środka wchodzi mój ulubiony człowiek. Umięśniony z dużymi policzkami i małymi oczami Jimin w mundurku szkolnym. Natychmiastowo schowałem telefon do kieszeni i przepchałem się przez tłum do niego. Gdy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął, co odwzajemniłem. Nie widziałem go dwa miesiące, a czuję jakby to dwa lata były. Od razu go mocno uścisnąłem, lecz on mnie jeszcze mocniej. Skubany nie odpuścił ani jednego dnia na siłowni.

- Wyglądamy jak geje - zaśmiał się mi do ucha.

- Bo nimi jesteśmy - odpowiedziałem równie szczęśliwy.

Po tak długim czasie znów mogłem poczuć te jego twarde, wyćwiczone ciało. Uchyliłem głowę, by móc lepiej poczuć jego słodki truskawkowy zapach. Cholera, brakowało mi go bardziej niż się spodziewałem.

- Serce ci zajebiście bije - znów się zaśmiał powodując lekkie drżenie jego ciała.

Nie zdziwiło mnie to co powiedział. Jestem podniecony, że znów go widzę. Oczywiste, że serce bije mi szybciej. Sam to czuję. Żeby jeszcze tylko istniał sposób, bym mógł się nim zadowolić jeszcze bardziej. Nadrobić te 2 miesiące.

Zauważyliśmy, że zaczęli wchodzić do auli. Ruszyliśmy także i my. Zajęliśmy miejsca obok siebie przy końcu auli. Miałem Jimina po swojej prawej. Nie zwracałem uwagi na podest, tylko wlepiłem wzrok w Jimina i poprosiłem o opowiedzenie swoich wakacji. Pisaliśmy tylko parę razy, a chciałbym wiedzieć nieco więcej. I przy okazji go posłuchać. On, jakby tylko na to czekał, od razu zaczął historię z najmniejszymi szczegółami. Przez całe przedstawienie ani razu tam nie spojrzeliśmy, tylko rozmawialiśmy o wakacjach. Po jego opowieści nastąpiła moja opowieść, a później tylko wymienialiśmy się pytaniami co do nich. Dwa razy jakaś stara franca zwróciła mam uwagę, lecz nie przejmowaliśmy się tym. Nasza rozmowa była o wiele ważniejsza.

Niestety i ona musiała się skończyć. Po apelu mieliśmy się rozejść do naszych klas, a jesteśmy w innych. Z niechęcią go opuściłem, a po krótkim spotkaniu z wychowawczynią i usłyszeniu ,,Nie lubię was, możecie iść" napisałem wiadomość do Wooyuna. Musiałem na jego poczekać dwie minuty. Gdy przyjechał wsiadłem do jego wozu i się wygodnie rozłożyłem. O wiele lepiej niż na tych szkolnych deskach z rurami.

- I jak Dami? Wymiziała cię wzdłuż i wszerz? - zapytał stojąc na światłach.

- Jaka Dami? - dopytałem.

Po chwili doznałem olśnienia. Przecież to moja dziewczyna. Miała być na rozpoczęciu. Gdzie przepadła? Cały czas siedziałem z kluchą. Wpadła po rozum do głowy i postanowiła nam nie przeszkadzać? Choć w klasie też jej nie widziałem. Prawdopodobnie temu, że skupiałem się na czymś innym. Nic już nie wiem.

Chiński arab | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz