4

149 6 19
                                    

Pov Shane

Następnego dnia, Tony zaczepił mnie przy śniadaniu.
-I jak ten typ?
-Jaki typ?-zmarszczyłem brwi, bo było rano i nie za bardzo wiedziałem o co mu chodzi.
-No ten nowy kurwa, Shane! Widziałem jak wczoraj z nim gadałeś. Siedzieliście tez razem na stołówce.

-Ta? Ja jakoś cię nie widziałem…
-Najwyraźniej byłeś zajęty wgapianiem się w jakiegoś byle jakiego chłopa jak zakochany.
-Wcale…a wiesz co, spierdalaj. Idę na busa, bo mi ucieknie- ze skwaszoną miną, wyszedłem z domu.

Wcale się tak wczoraj na niego nie patrzyłem. Niby czemu miałbym? Przecież jeszcze w ogóle go nie znam.
-O, hejcia Shany- podszedł do mnie od razu Archer, gdy tylko przekroczyłem próg szkoły. Już z daleka ujrzałem grupkę znajomych mojego bliźniaka, którzy wysyłają mi sygnały. Wiedziałem co one oznaczają, ale dziś postanowiłem jak cywilizowany człowiek, podejść do nich i im odpowiedzieć. Normalnie.

-Tony niedługo przyjedzie. Dziś nie jechaliśmy razem-skinęli głowami, taksując spojrzeniem Archera, który bezszelestnie znalazł się obok mnie. Prawie się wystraszyłem, gdy zdałem sobie sprawę, że tu jest.

Narazie nie zmieniłem o nim zdania, jakie miałem wczoraj. Wydaje się naprawdę spoko typem, mieliśmy naprawdę wiele tematów, na które mogliśmy pogadać. Ale… coś ukrywał. Ewidentnie, gdy nasza rozmowa oczywiście przypadkiem wchodziła na rodzinne tory, milczał jak jakaś cholerna skała i zmieniał temat.

-Nie lubisz gadać o swojej rodzinie?- zapytałem go wprost.
-Jeszcze tego nie zauważyłeś?- w jego głosie nie było złości czy agresji, raczej… znużenie i zirytowanie.

-Po prostu… nie dogadujemy się i tyle.
-No dobra, dobra, rozumiem- zaczęliśmy paplać o innych rzeczach, gdy wtem na horyzoncie pojawił się nie kto inny jak Tony.

-Hej, ty to ten nowy, tak? Mówisz po angielsku czy hiszpańsku?
-I w tym i w tym.
-Encantado de conocerte entonces(w takim razie miło cię poznać)- Archer przez chwilę na mnie popatrzył.

-Nasz brat… powiedzmy, że interesuje się tym krajem i tam studiuje. Czasami czegoś ciekawego też nas nauczy.
-Tak naprawdę, zakradamy się do jego pokoju i kradniemy jego książki do nauki hiszpańskiego.- skinąłem głową, by potwierdzić to co mówił Tony.

-Z jakiego miasta jesteś?- spytał Tony, siadając obok mnie. Jakoś dziwnie mu się przyglądał. Dogłębnie badał go wzrokiem, od stóp do głów. Bynajmniej dla mnie nie był to zbyt przyjacielski wzrok, lecz Archer wyglądał na bardzo rozluźnionego.

-Z Sewilli.
-Nie słyszałem
-Jest na południu Hiszpani, czwarte co do wielkości miasto- mówił jednocześnie do mnie jak i do mojego brata.

-Rodzeństwo? Jakaś rodzina tu, w Pensylwanii?
-Tony…!- kopnąłem go pod krzesłem w kostkę, by przestał. Wyglądało to jak przesłuchanie, a ja naprawdę nie chciałem by mi go wystraszył. Nawet jeśli on nie za bardzo go polubił, dla mnie wydawał się w porządku.

-Nie warci wzmianki. Natomiast, jeśli chodzi o krewnych w Pensylwanii, tak się złożyło, że wczoraj dowiedziałem się, że mam kuzyna. Dalekiego. Mieszka niedaleko szkoły, więc czasami do niego wpadam.

Tony przesiedział z nami prawie całą przerwę obiadową. Chyba pierwszy raz w życiu, szczerze miałem go dość. Pytał się Archera o tak personalne rzeczy, że jeszcze chwila i zabiłbym go na miejscu.

-Nie lubię tego całego Erchera- prychnął, gdy razem wracaliśmy do domu.
-Archer, debilu. Co ci odwaliło, że nagle wyskakujesz do obcego typa z takimi pytaniami? To miało być przesłuchanie czy co?!

-Nie no, po prostu… chciałem poznać gościa z Hiszpani. Zadawałem się z paroma Hiszpankami i były spoko. On… nie. Jakiś dziwny. Zbyt pewny siebie. Za spokojny. Coś ukrywa, braciszku.
-I co z jego? Może ma powód…- zamilkłem, bo nie chciałem gdybać. To nie była moja sprawa, Tony’ego tym bardziej.

-Chyba ma jakieś problemy rodzinne.
-Nawet jeśli… co w związku z tym?
-Dla nas rodzina jest najważniejsza, pamiętasz co nie? Skoro on ma problemy rodzinne… być może będzie chciał, żebyś ty też się od nas oddalił?

Większej bzdury nie słyszałem z ust Tony’ego. A słyszałem ich wiele. Nie ma mowy bym wybrał jakąś tam przyjaźń ponad własną rodzinę.
-Jeśli tak myślisz-to mnie nie znasz- burknąłem, przyśpieszając kroku.

Wieczorem już się pogodziliśmy, ale dalej nie mogłem wybić sobie z głowy jego słów. Nie znam Archera aż tak dobrze, dopiero dwa dni! A poza tym… nawet jeśli zostałby moim przyjacielem… nie skoczyłbym za nim w ogień. Nie poświęciłbym swojego życia- dla niego, dla kogokolwiek kto nie jest z mojej rodziny.
Jestem Monet. I rodzina jest dla mnie wszystkim.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

Pisane przez Agata0864 ( dziękuję za drugi rozdział tego dnia! I jeszcze długi (: )

Only you ~ Shane Monet [Chwilowo Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz