Rozdział 2 : Gabinet

96 9 0
                                    

To był , dzień jak co dzień . Zeszłam na dół do kuchni pokazać , się , że przecież jem . Gdy tylko wyłapałam spojrzenie Pani Irling na mnie , po cichu zwiałam , nie mając najmniejszej ochoty na jakikolwiek posiłek .Zwłaszcza , że był to prawie zgniły chleb i margaryna , bo była tańsza od masła , oraz najchudsza wędlina , która w sumie miała w sobie , jakieś 5 % mięsa . Na korytarzu zobaczyłam , małego chłopca , która płakał . Aż mi samej , chciało się płakać . Kucnęłam przy nim i starłam mu łzę z policzka .
- Hej , co się stało – mruknęłam , po czym chłopiec , jeszcze bardziej się rozpłakał – Spokojnie , wszystko jest dobrze , jesteś bezpieczny , rozumiesz ? Nikt cię nie skrzywdzi . -
Te kłamstwa , powtarzał każdy , gdy pocieszał , doskonale , wiedząc , że znów przyjdzie Pani Irling z swoim batem , lub dopiero co wyjętym z ognia metalowym prętem .
- Ale , Colette , ostatnio , też tak mówiłaś .
Rozkosznie
- Wiem – powiedziałam , kładąc mu rękę na klatce piersiowej . - , ale nie płacz . Szkoda twoich łez . Wdech ,wydech . Razem ze mną . Już , lepiej ? No .
- Colette Bleck – powiedziała oschło wychowawczyni – Proszona jesteś
- Że co ? – powiedziałam , za nim zdążyłam się ugryźć w język . – To znaczy , przepraszam – powiedziałam , chwilę przed tym jak dostałam policzek od Pani Irling . Codzienność , jest godzina ósma , więc i tak długo mi się udało wytrzymać , bez uderzenia .
- Już , dziewczyno .- warknęła , ciągnąc mnie za ucho w stronę gabinetu , dyrektora naszego sierocińca . Przełknęłam ślinę . Gdy weszłam do pokoju , zobaczyłam tam obcego mi na ten moment mężczyznę , z barczystą postawą , ciemnymi oczami , delikatnie falującymi się i ciemnymi włosami , oraz dyrektora , czyli mężczyznę w podeszłym wieku i moją siostrę . Od razu pobiegłam do niej , ukrywając krew , która zaczęła mi lecieć z wargi . Od razu ją starłam , ale dostałam taksującym spojrzeniem i od siostry i o dziwo nieznajomego , co mnie strasznie dotknęło . Nie wiedziałam dlaczego .
- Witam Colette. – powiedział nieznajomy – Miło cię poznać .
- Eghm , dzień dobry – powiedziałam zmieszana . Spojrzałam na Adelinę , z pytającym spojrzeniem .Była ubrana w obcisłą , fałdującą się bluzkę oraz leginsy , a włosy miała do pasa w kolorze ciemno brązowym . Wyglądałam , tak samo , tylko w białych dresach i luźnej koszulce w kolorach baby blue . Też o niczym nie wiedziała , wyczytałam to z spojrzenia . Za dobrze ją znałam . Mogliśmy rozmawiać bez słów .
- Tak , jak rozmawialiśmy Panie Louise , chciałbym ,najpierw porozmawiać z dziewczynami na osobności , jednak moja decyzja jest ostateczna , więc jeżeli pan, by mógł , to by pan zaczął przygotowywać już papiery .
- Emm , proszę pana , niestety do procesu adopcyjnego , potrzebny , jest co na mniej tydzień .
- Zabieram , dziewczyny , jeszcze dzisiaj przed południem .
ŻE CO ???????
Chciałam wrzasnąć , jednak się powstrzymałam . Złapałam , jednak mocno za rękę siostry bliźniaczki . Spojrzeliśmy po sobie , przerażone , zrozpaczone , ale i trochę szczęśliwe . Zupełnie nie wiedzieliśmy czego się spodziewać . Wiedzieliśmy jedno ....
Już na pewno , nie będzie gorzej .

< < < < < < > > > > > >

- Dobrze , drogie , dziewczyny – powiedział mężczyzna , a gdy tylko się odezwał , to się jeszcze bardziej do siebie zbliżyliśmy , choć i tak siedzieliśmy we dwie na fotelu teorytycznie , dla jednej osoby , a praktycznie , był szeroki i obie , się zmieściliśmy , choć było trochę ciasno .
- Nie , będę wam , tłumaczyć , mojej decyzji , ponieważ wierzę , że gdy opowiem , wam pewną historię , w 100 % zrozumiecie moje pobudki . – nieznajomy , wydawał się strasznie , pewny siebie , co było przeciwieństwem mnie , a jednocześnie dokładnie taki jak ja . Byłam , strasznie zmieszaną postacią .
- Niecałe 17 lat temu , wdałem się w jeden z wielu romansów . Kobieta , ta po nie całym tygodniu , ta sama kobieta wyjechała za granice , niespodziewanie . Nie , zwróciłem na to większej uwagi , co z perspektywy czasu uważam , za straszny , duży błąd . Kobieta ta zaszła ze mną w ciąże , nie informując mnie o tym . uciekła do Hiszpanii , a jako , że matką zostać , nie chciała , oddała , dzieci , MOJE DZIECI , do cholernego sierocińca . – skończył , a w oczach mojej siostry zaiskrzyły się łzy . Ja gryzłam wargę . Patrzyłam odważnie , na mężczyznę , chociaż , wytrzymanie spojrzenia , mojego .......... Ojca ?, wcale nie było łatwe .
- Obie , jesteście inteligentne i jestem pewien , że obie , już rozumiecie .
- Na Lorda – wyszeptałam i przytuliłam Aurorę , do piersi .
- Widzisz Colette , moja reakcja była bardzo podobna , do twojej , kiedy mój agent zadzwonił do mnie niecałe 2 tygodnie temu .
- I , jest mi cholernie przykro , że musieliście , to wszystko przeżyć . I , tak przyleciałem tu tylko i wyłącznie po to , by zabrać waszą dwójkę do Stanów Zjednoczonych , dokładnie do Florydy , bo powinniście , tam być od urodzenia i wychowywać się z resztą moich dzieci .

< < < < < < > > > > > >

Właśnie , pakowaliśmy cały swój dobytek . Nie było tego dużo , kilka bluzek i 2 pary spodni na krzyż , połączone z jedną spraną i o wiele za małą , brzydką wełnianą sukienką , na oficjalne okazję . Za około pół godziny , mieliśmy wyjechać z sierocińca , raz na zawsze . Nie , żeby miałam tęsknić . Wbrew przeciwnie . Na obecny moment , wiedziałam , już odrobinę więcej , niż jeszcze pół godziny temu . Troszeczkę . Tak , wiecie , nie za dużo , bym przypadkiem nie czułam się bezpiecznie .
Na ten moment , ja z Adel wiedzieliśmy , że nasz ojciec – choć nadal , te słowo , trudno mi było to wypowiedzieć . – miał jeszcze 1 córkę i jednego syna .Córka , miała 13 lat , a chłopak 15. W dodatku był obrzydliwie bogaty .
Tak , my które , ledwo mieliśmy , na jedzenie , byliśmy członkiniami jednej z najbogatszej rodzin na świecie .
To brzmi absurdalnie .
Wszystko , ostatnio było absurdalne .
To jest po prostu rozkoszne .


Księżniczka KłamstwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz