Evie została oddzielona od Sebastiana przez profesor Weasley, która przekazała jej kilka dodatkowych instrukcji, a potem wskazała, jakim korytarzem dotrzeć na pierwsze zajęcia obrony przed czarną magią.
Dziewczyna ledwo przekroczyła próg sporej klasy, gdy jej oczom ponownie ukazał się Sebastian. Tym razem trzymał różdżkę wyciągniętą przed sobą, najwyraźniej walcząc z jakimś rudowłosym chłopakiem.
- Tylko na tyle cię stać? - zapytał prześmiewczo, bez trudu odrzucając złowrogie zaklęcia.
Evie założyła ręce i oparła się o ścianę, uśmiechając się pod nosem. Chłopcy, bez względu na to, czy magiczni, czy nie, najwyraźniej spędzali przerwy tak samo na całym świecie.
Jej uwagę od pojedynku oderwało głośne westchnięcie osoby, która właśnie weszła do klasy, a którą była blondwłosa, drobna dziewczyna w szacie z lwem na piersi.
- Nowy rok, a oni znowu to samo. - Pokręciła głową, a po tym spojrzała na Evie. - O, ty jesteś tą nową uczennicą, prawda? Miło mi poznać, jestem Lacey.
- Evie. - Ślizgonka posłała jej uśmiech, po czym przeniosła wzrok z powrotem na chłopców. - Mówisz, że oni tak zawsze?
- Aż za często. Ale fakt faktem, że Sebastian świetnie walczy. Nie wiem, czemu Leander zawsze daje mu się tak łatwo sprowokować.
Evie uśmiechnęła się po raz kolejny. O pojedynkach czarodziejów jak dotąd słyszała tylko od profesora Figa i to z nim trenowała bronienie się, ale nawet z tak małym doświadczeniem była w stanie stwierdzić, że Sallowowi szło naprawdę dobrze.
Brakowało tylko chwili, żeby Sebastian zesłał na swojego przeciwnika potężną czaszkę smoka podwieszoną pod sufitem. Powstrzymała go profesor Hecat, doprowadzając klasę z powrotem do porządku.
- Evie! Tu jesteś, jak dobrze - zawołała Nerida, wpadając do klasy wraz z Grace, kiedy nauczycielka opowiadała historię tegoż smoka. - Zmartwiłyśmy się, kiedy zniknęłaś z dormitorium.
- Nie mogłam spać - wyjaśniła Evie, jednak zanim zdążyła coś dodać, lekcja zaczęła się już na dobre.
Początkowo dziewczyna nie widziała żadnych różnic w porównaniu z mugolską szkołą - no, może poza faktem, że uczyła się zaklęć, jednak sama forma lekcji wydawała się identyczna... Do czasu, gdy profesor Hecat wspomniała o pojedynku.
Evie naiwnie myślała, że nauczycielka mówiła tylko o teorii, czym prędko ściągnęła na siebie przewrotność losu.
- Dobrze, w takim razie Panno Vane, pani się przyda każda praktyka... I panie Sallow, zapraszam.
Evie zamarła. Miała się pojedynkować? Z Sallowem? Tym, którego umiejętnościami przed chwilą się zachwycała, podczas gdy sama dopiero od kilku miesięcy wiedziała, że jest czarownicą? Co prawda miała małe doświadczenie w walce dzięki profesorowi Figowi, ale spodziewała się, że Sallow wciąż bił ją na głowę.
Spojrzała na Sebastiana. Miał na twarzy wymalowany najbardziej perfidny uśmieszek na świecie, który uderzał w jej dumę. Nie chciała dawać mu nawet cząstki satysfakcji, dlatego przyjęła równie pewną minę i założyła ręce na piersi.
- No proszę.
- Czas na porządne przywitanie w Hogwarcie - rzucił Sallow, ustawiając się naprzeciwko niej. Był tak pewny siebie, że marzyło jej się zmyć ten uśmieszek z twarzy, nawet jeśli czuła, że może się to okazać niemożliwe.
- Chcę uczciwego pojedynku - powiedziała profesor Hecat, wyczarowując podest, na którym Ślizgoni mieli zawalczyć. - Możecie używać tylko Levioso, Protego i zaklęcia podstawowego.
- To nie będzie trudne - stwierdził Sebastian, przyjmując postawę gotową do ataku. Ten widok tylko utwierdził Evie w przekonaniu, że musiała jakoś wyjść z tego z twarzą.
- Pamiętaj, że wygrana z amatorką to żaden powód do dumy - powiedziała, również starając się przyjąć odpowiednią postawę, której nauczył ją profesor Fig.
Sebastian wzruszył ramionami, nie przestając się uśmiechać.
- Satysfakcja pozostaje.
Oj, czyli taki z niego typ. Zawsze musi wyjść na jego.
Evie przewróciła oczami, a w tym samym czasie odezwała się profesor Hecat:
- Na mój znak. Raz, dwa...
Evie natychmiast ruszyła do obrony, oddając się słusznemu przeczuciu, że Sebastian zaatakuje jeszcze przed słowem "trzy". Wycelował w nią głośnym Levioso, które udało jej się odbić.
Przez chwilę salę wypełniały świsty zaklęć rzucanych w tę i z powrotem, a przy okazji westchnienia czy okrzyki obserwujących ich uczniów.
Evie z jednej strony nie wiedziała, co robi, a z drugiej coś zdawało się jej podpowiadać, jak walczyć. Momentami miała wręcz wrażenie, że coś prowadziło jej rękę, gdy traciła kontrolę - i to właśnie dzięki tej sile ostatecznie udało się jej unieść Sallowa w powietrze.
W tamtej chwili pokonanie go przestało być wyzwaniem. Wystarczyło kilka dodatkowych ruchów różdżką, by Sallow upadł na ziemię, a klasa wybuchła aplauzem. Evie zwyciężyła, a choć sama nie miała pojęcia, jak do tego doszło, nie zamierzała się przecież przyznawać.
- Doskonale, panno Vane! - zawołała profesor Hecat, lecz Evie jej nie słyszała. Patrzyła na Sebastiana z triumfem wymalowanym na twarzy, myśląc, że sama zaraz pęknie z dumy.
- Tak to bywa, jak się jest zbyt pewnym wygranej - powiedziała cicho, wyciągając do niego rękę, by pomóc mu wstać. Z jednej strony był to gest pojednawczy, a z drugiej nieco perfidny, uwydatniający jej zwycięstwo.
- No... Nie tak źle jak na początkującą. - Sebastian przyjął jej pomoc, widać jednak było, że nie chciał się ukorzyć do końca.
- Czyżby? Dosłownie zbieram cię z podłogi.
Sebastian wstał i otrzepał swoją szatę.
- Odpłaciłaś się pięknym za nadobne - rzucił, a potem odszedł, wywołując u niej chichot.
Wielu uczniów pogratulowało Evie zwycięstwa nad Sallowem - najwyraźniej rzeczywiście stanowiło to duże osiągnięcie. Dziewczyny wcale nie zdziwił więc fakt, że Sebastian podszedł do niej po zajęciach.
- To był niezły pojedynek - stwierdził, krzyżując ręce na piersi. - Wszyscy będą o tym mówić.
- Podobało mi się, nie powiem. - Evie ustawiła się tak samo, wciąż jeszcze trochę dumna. - Dobrze było poćwiczyć.
- Poćwiczyć? - Uniósł brew. - Wyglądało, jakbyś się na tym znała.
- Trochę tak, trochę nie - odparła dyplomatycznie, nie chcąc zdradzać wszystkich swoich sekretów. - Ale przyznam, że ty się na tym znasz. Musisz tylko popracować nad puszeniem się.
- Ha! Dobra rada - odparł sarkastycznie. - Ciekawe, jak by ci poszło, gdybyśmy mogli używać też innych zaklęć.
Evie nawet nie chciała o tym myśleć, bo czuła, że mogłaby już nie mieć takiego szczęścia. Kolejny raz nie chciała jednak się do tego przyznawać. Potrzebowała czasu na poznanie nowych zaklęć oraz przyspieszonego kursu pojedynków.
- Może się kiedyś przekonasz. - Posłała mu uśmieszek, a po jego minie oceniła, że spodobała mu się ta odpowiedź. - To jak już przegrałeś... W ramach nagrody możesz mnie zaprowadzić na zaklęcia.
- Zapraszam - Sebastian wskazał na drzwi, ożywiony otrzymanym zadaniem - gwarantuję, że nikt nie orientuje się w tym zamku lepiej niż ja.
- Powiedziałeś to, bo wiesz, że w tym cię nie pobiję, co? - Evie pokręciła głową, a Sallow prychnął.
- Jest wiele takich rzeczy.
- Aż nie mogę się doczekać, by je poznać.
- I ja również.