1

30 2 0
                                    

-But now you know there was a man named Jack Dawson and that he saved me in every way that a person can be saved.

Patrzyłam na moją przyjaciółkę, której łzy lały się po policzkach. Podałam jej chusteczkę, śmiejąc się pod nosem. Nie rozumiałam jak można tak płakać na tym filmie. Znaczy nie jest zły, ale jak można płakać na filmie, w którym główna bohaterka najpierw twierdzi, że nie chce żyć potem poznaje jakiegoś pierwszego lepszego typa ze statku, który mówi jej żeby nie skakała i się w nim zakochuje. Na końcu typ umiera, a babka szybko godzi się z jego śmiercią. Jakieś 50 lat później pokazują ta babkę, która mówi, że gościu uratował ją w każdym tego słowa znaczeniu. Co za brednie. Tak na pewno uwierzę w to, że chłopak, w którym główna bohaterka zakochała się od pierwszego wejrzenia, pomógł jej i dzięki niemu ona do tej pory cieszy się życia.

-Jesteś jedyną osobą, która nie płakała na Titanicu. Kobieto ty nie masz uczuć. Nie jest ci żal cudownego młodego Leonardo di Caprio?!

-Nie no jego akurat mi żal. Wiesz, że kocham go całym sercem. Tylko dla niego oglądam ten film, bo cala fabuła jest do dupy.

-Dobra weź już nie komentuj, bo się pokłócimy- powiedziała i zagroziła mi palcem. Jej mina mówiła tylko ,,nie mam już sił".

Napisy zaczęły lecieć na telewizorze, a ja zerknęłam na zegar wiszący nad nim. Było po 20.

-Kurwa. Miałam być o 20 w domu. Mama mnie zabije- powiedziałam po czym szybko się zerwałam i zaczęłam szukać telefonu.-Gdzie mój telefon?

Zaczęłam podnosić wszystkie poduszki i koce z kanapy, szukając mojej zguby.

-Trzy nieodebrane połączenia od Mama i dwie wiadomości od Charles.

Popatrzyłam się z politowaniem na przyjaciółkę, trzymającą mój telefon w ręce i odczytująca ostatnie powiadomienie.

-Napisał: Hej skarbie niestety nie dam rady się jutro spotkać, bo chyba mnie coś rozkłada. A w drugiej jest napisane: Nie czekaj na mnie jutro pod szkołą, bo do niej tez nie idę.Do zobaczenia w czwartek i trzy serduszka. Fuj- stwierdziła. No co tu dużo mówić. Charles nie przepadał za Addison, a Addison gardziła Charlesem. I gdy on próbował udawać miłego tak ona wprost pokazywała swoją nienawiść do niego. Nie można było wyjść nigdzie wspólnie co było męczące.

Zabrałam przyjaciółce mój telefon i wrzuciłam do swojej torby, która zebrałam po drodze. Pożegnałam się z Biszkoptem czyli psem dziewczyny, który słodko spał w kącie salonu w swoim puchatym legowisku. Jak na Golden retrivera był bardzo leniwy. Dziewczyna odprowadziła mnie do drzwi i przytuliła na pożegnanie. Od razu po wyjściu, wybrałam numer mamy i próbowałam wymyślać różne wymówki dlaczego się spóźnię, ale włączyła się poczta głosowa. Było to bardzo dziwne, ponieważ była ona taką osobą, która odbierała po pierwszym sygnale i oczekiwała tego samego od drugiej osoby.

Na dworze było już ciemno, a ulice oświetlały jedynie uliczne lampy. Była w końcu zima, a w ostatnich dniach spadło sporo śniegu. Niektórzy cieszyli się z tego, głownie dzieci, ale dorośli przeklinali tą pogodę, narzekając na utrudnienie dojazdu i korki. Czy ja lubiłam zimę? Bardzo. Nienawidziłam lata, wysokich temperatur i robaków. Plus byłam alergiczką dlatego podczas tej pory pogody męczyłam się z zapchanym nosem i łzawiącymi oczami dlatego wyjścia na dwór nie sprawiały mi przyjemności. Żeby wyjść ktoś musiał mnie zmusić.

Podążałam dróżkami parku, mijając co jakiś czas pojedyncze osoby z psami. W Tofino mieliśmy sporo parków, ale w każdym było bardzo dużo ludzi wychodzących albo z psami albo z dziećmi. Dopiero pod wieczór robiło się pusto, chociaż i tak można było kogoś spotkać. Droga przez park była najkrótsza do przyjaciółki i zajmowało nie więcej niż piętnaście minut więc bardzo często odwiedzałyśmy siebie nawzajem. Addison Weston była niską blondynką z zielonymi oczami. Lecz niech was to nie zmyli. O jej charakterze można by powiedzieć wiele, ale z tych głównych cech to jest bardzo uparta i odważna. Jezu ile razy musiałam ją rozdzielać podczas bójki, którą sama rozpoczynała na szkolnym korytarzu. Bardzo szybko się denerwowała i sama czasem uważałam, że jakiejś szmacie się należy, ale nie zawsze musi zaczynać bójkę. Raz mało co nie wyleciała ze szkoły przez to. Lecz dziewczyna zawsze wychodziła z uniesioną głową po rozmowie z dyrektorem. Sztuki walki miała opanowane do perfekcji więc nigdy nie miała nawet małego zadraśnięcia. Chodziłyśmy do jednej klasy i wszyscy się dziwili jak takie dwa przeciwieństwa mogą być najlepszymi przyjaciółkami. Ja byłam spokojną, miłą i dobrze ucząca się dziewczyną według innych. Ale ludzie nie wiedzą jaka jestem naprawdę. Dobrze znają mnie najbliżsi i to najważniejsze. A tak naprawdę ja z Addison byłyśmy takie same. Od najmłodszych lat. A poznałyśmy się jak miałyśmy jakieś 6 lat na placu zabaw.

Hide and seekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz