Pierwsze starcie z wilkusami | rozdział 2

1.3K 27 11
                                    

Obudziłam się o 9 rano. Przez chwile bylam zdezorientowana lecz od razu przypomniala mi sie historia z wczoraj.

- Musisz wracac do swoich. Napewno cie szukają. - powiedzial powaznym glosem Vincent.
Zabralam swoja bluze i gdy miałam juz wychodzić Vincent podszedl do mnie i mnie przytulił.
- Mam nadzieję ze to nie bylo nasze ostatnie spotkanie. - powiedzial a ja zarumieniona wyszlam z chatki.

W drodze powrotnej spotkalam serdelka. Wygladala na zmartwiona ale gdy mnie zobaczyla na jej twarzy pojawil się uśmiech. Podbiegla do mnie i mnie przytulila.
- Gdzie byłaś? Wszyscy sie martwilismy!!- powiedziala swoim slodkim glosem.
- Chyba musialam lunatykowac. Wracajmy do reszty. - odpowiedzialam. Przeciez nie powiem im ze w nocy postanowilam zwiedzic akademie i jeszcze, ze spalam u wilkusa.

Na miejscu wszyscy juz na mnie czekali.
- Layla powiedziala ze lunatykowala! - powiedzial serdelek.
- Czesto mi sie zdarza hah. - potwierdzilam
- To moglo byc niebezpieczne. W nocy wilkusy sa wiekszym niebezpieczenstwiem niz w dzien. Ale teraz chodzmy juz do naszego schronienia i bedziemy kontynuowac codziennie lekcje. - powiedzial Pan Kleks i ruszylismy do naszego schronu.

Po lekcji Pan Kleks zaprosil mnie na rozmowe w 4 oczy. Powiedzial mi ze dzisiaj bedzie idealny dzien na starcie z wilkusami. Ale ja czulam ze nie jestem gotowa. W srodku moja niepewnosc byla spowodowana mysla, ze Vincentowi moze sie cos stac. Dlaczego sie tak o niego martwie? Przeciez czlowiek i wilkus to bardzo zle powiązanie. Jednak nie moglam pokazac, ze cos mnie z nim łączy gdyz zawiodlabym cala akademie. Plan byl taki, zaczniemy "atak" w poludnie, kiedy slonce swieci najwyzej.

Przygotowania zaczelismy od obiadu ktorzy sami sobie wyczarowaliśmy. Potem jeszcze raz omowilismy plan ze wszystkimi.

Gdy zostalo pół godziny do poludnia, wszyscy byli juz gotowi.

Wybiła 12:00 i wyszlismy na przód akademi. Bylo tam tylko parę wilkusow. Nagle nas zauwazyli i wydali jakis sygnal w swoim jezyku, nigdy nie slyszalam tego jezyka ale zrozumialam co powiedzial, bylo to jedno slowo: "atakują!". Bylismy gotowi na wszystko, gdy tylko zlapalam kontakt wzrokowy z wilkusem pozmienialam jego mysli i nagle krzyknął " Wycofanie!". Powiedzialam o tym po cichu Panu Kleksowi. Wygladal na dumnego, lecz jeden wilkus to za malo. Bylo ich duzo wiecej. Mimo sygnalu wycofania zebralo sie około 20 wilkusów. Pokolei wszystkim zmieszalam w glowie i byli zdezorientowani. Ale pojawilo sie dwoch innych, znajomych juz mi wilkusów. Byl to Vincent i nieznajoma kobieta z jego wspomnien. Lecz Vincent nie byl taki jak tego ranka, zmienil sie spowrotem w zmanipulowanego wilkusa. Bylo to dziwne lecz zabolalo mnie to. Nie mial juz pieknych zielonych oczu, byly zolte jak tamtego wieczoru. Wiedzialam co musze zrobic zeby to zmienic. Ale nie bylo to w tym momencie mozliwe gdyz nie wiadomo co moglby mi zrobic w tym stanie. Nim zdążyliśmy porozmawiac z nimi zjawilo sie jeszcze wiecej wilkusów. Nie dalabym rady tylu namieszac w glowie, lecz ci poprzedni naszczescie uciekli.

- Musimy ruszyc! - Krzyknął jeden z uczniów.
Wystrzelila jedna strzala i trafila jednego wilkusa. Ich dowódczyni zawarczala i obezwladnila jednego z uczniow ktory oddal strzal. Zaczęłam uciekac jak inni lecz ktos zlapal mnie za koszulke.
- Nie uciekniesz. - uslyszlam znajomy glos zza plecow. Oczywiście byl to Vincent. Zostalam obezwladniona lecz bylam blizej niego i moglam mu spojrzec w oczy by moja moc zadzialala ale ten unikal kontaktu wzrokowego.

Gdy zaciagnal mnie do drewnianego slupka i przywiązał zauwazylam, ze pan kleks i uczniowie byli uwięzieni tak jak ja.

- Czego od nas chcecie?! Nic wam nie zrobiliśmy! - krzyknęłam z rozpaczy.
- Moze nie od was, lecz od tego czegos *wskazuje na Mateuszka* zabił mi dziadka. - powiedziala wkurzonym glosem i zawarczala.
- On to zrobil by siebie chronic ! To byl przypadek! Moj tata zaginął i nie szukam zemsty tylko rozwiązania! Z resztą juz zaplacil za swoje grzechy, jest pod wplywem klątwy, wiec czego jeszcze chcecie?! - powiedzialam zaplakanym glosem. Nie moglam sie powstrzymac i popłakałam sie jak male dziecko.

Jednak podszedl do mnie Vincent i tym razem nie unikal kontaktu wzrokowego. Gdy udalo mi sie zajrzec do jego mysli, jego wyraz twarzy sie zmienil. Byl spokojniejszy.

Królowa wilkusów podeszla do mnie z zapalka. Myslalam ze wtedy serce wyskoczy mi z piersi.

Nagle Vincent stanął w mojej obronie i naskoczyl na królową.
- Ona jest moja. - powiedzial i zawarczal na kobietę.
Jak to uslyszalam serce stanelo mi w gardle. Chyba cos za duzo pomieszalam w jego myslach, lecz nie bylam zawiedziona, a wrecz przeciwnie, podobalo mi sie to.
Vincent ją obezwładnił i podszedl z nią do mnie.
- Popatrz jej w oczy. - nakazal kobiecie Vincent.
Królowa stawiala opór, jednak kiedy Vincent wyciagnal nozyk z kieszeni i przylozyl jej do gardla, popatrzała sie w moje oczy a ja najszybciej jak moglam pozmienialam jej tok myslenia.

Vincent odrzucil kobietę na bok i mnie rozwiązał. Gdy stalismy tak blisko siebie, pochylil sie nade mną przytulil mnie i pocałował, a jego oczy znow zmienily się na piekny zielony kolor. Wtuliłam sie w niego i wyszeptalam:
- Dziękuję, kocham cie Vincent.
- Ja ciebie też, Layla.
Jednak zapomniałam ze inni tez tu są. Odrazu pomoglam im sie uwolnić. Czulam ze Pan Kleks jest dumny ale tez troche zawiedziony i zdenerwowany.
Postanowilam powiedzieć zeby wrocili bezpiecznie do akademi a ja zaraz wroce.

Zobaczylam ze Vincent takze sie oddala, lecz ja chcialam z nim porozmawiac.
- Vincent zaczekaj!- krzyknelam do niego.
Odwrocil sie w moja stronę.
- Choc tu na chwile.- powiedzialam i podszedl do mnie.
- Wiesz, ze nie moge tutaj byc? To co zrobilem bylo glupie, ale bylo silniejsze ode mnie. Co oni sobie pomysla? - powiedzial powaznym glosem.
- Nie przejmuj sie tym. - odpowiedzialam.

Vincent zlapal mnie za reke i zaprowadzil pod mur akademi.

- Wiesz że przy tobie nie mogę sie powstrzymac? Zaczarowalas mnie. Masz takie piekne piwne oczy..- powiedzial po cichu opierajac mnie o sciane muru.
Nie zdążyłam nic powiedziec a twarz Vincenta byla coraz blizej mojej, zaczal mnie calowac po szyi powoli kierujac sie do moich ust. Serce bilo mi tak mocno jak tamtejszego dnia w bibliotece. Nasze usta sie złączyły a ja postradalam zmysly. Namiętnie sie całowaliśmy, ale Vincent przerwal tę przyjemność.
- Musisz wracac i ja tez. Pamietaj ze Królową wilkusów nie jest latwo pokonac, wroci ktoregos dnia. Badzcie przygotowani na atak. Jesli wroci, musisz mnie oczarowac jak dzisiaj. A ja zrobie całą robotę. - powiedzial.
- Dziekuje za uratowanie mnie. - podziekowalam mu, mialam juz isc jednak mnie zatrzymal.
- To twoja zasluga, a teraz juz idz. - powiedzial i odszedl w swoją stronę. Ja takze juz wrocilam do akademii.

Weszlam do akademi i kazdy wygladal na zmartwionego. Gdy mnie zobaczyli uczniowie podbiegli do mnie i mnie przytulili.
- Nic wam nie jest? - spytalam zmartwiona.
- Nie, nic nikomu sie nie stalona szczęście. Musicie byc zmęczeni wiec szybko zjedzcie kolacje i kladzcie sie spac. A ty, Layla z tobą pogadam jutro. - powiedzial lekko wscieklym glosem pan Kleks. Jednak wiem o co mu chodzilo a ja wcale się nie martwilam.

Wszyscy położyli się już spać i ja także. Jednak troche sie przejęłam bo na pewno Pan Kleks jest na mnie zły.

________________

Koniec rozdzialu 2 piszcie w komentarzach czy chcecie nastepna czesc!

Koniec rozdzialu 2 piszcie w komentarzach czy chcecie nastepna czesc!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ona Jest Moja | Akademia Pana Kleksa | Vincent x Y/nOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz