Nowe wieści | rozdział 7 part 1

623 17 7
                                    

Po codziennej lekcji spędziłam troche czasu z uczniami. Pan Kleks był zmeczony opisywaniem konkretnej strategii na walke z wilkusami. Mimo ze zostalo nam troche czasu to leciał on za szybko.

Ostatni wolny czas przez 3 dni spędziłam głównie zabawiając uczniów i rozmawiając z Albertem. Był on moim przyjacielem. Zachowywał sie jakby tak nie było jednak niektóre momenty w których sie dzięki mnie uśmiechnął to udowadniały. Jednak byl to chlopiec bardzo zamkniety w sobie, a spytanie go co u niego bylo trudne lecz zazwyczaj nasza konwersacja na rozne tematy sie rozwijala.

Jednak tego wieczoru gdy wróciłam do pokoju zauważyłam zostawiona kartke. Popatrzylam na nia i od rozpoznałam pismo Vincenta.

" Nie macie duzo czasu tak jak ja. Bądźcie przygotowani jutro od rana. ~ Vincent."

Serce stanelo mi w piersi. Te slowa oznaczaly ze nadszedl czas. Od razu pobiegłam do biura Pana Kleksa. Wygladal na bardzo zmeczonego ale nie moglam z tym zwlekac. Nic nie powiedzialam tylko od razu pokazalam mu kartke. Wygladal na bardzo przerażonego.
- Jest źle.  - powiedział.
- Aż tak? - spytalam przerazona.
- Ostatnio źle sypiam. Będę musiał uzyc swoich ziół by sie zregenerowac ale one maja swoje skutki. - powiedzial. Bardzo sie o niego martwilam.

Zwołaliśmy zebranie i przyszli wszyscy uczniowie.
- Słuchajcie wszyscy, wiem ze jest juz wieczor ale ta wiadomosc jest bardzo wazna. Jutro musimy byc gotowi, gdyz dostalismy wiadomosc o tym, ze jutro rozpocznie sie atak na naszą akademie. Wyślijcie sie dzisiaj i przygotujcie mentalnie. - powiedzial Pan Kleks. Czułam jak stres mnie zżera.
- Pamiętajcie, ze jestesmy od nich silniejsi! Bądźmy dobrze nastawieni. My wierzymy w was i wy wierzcie w siebie a napewno wszystko pojdzie po naszej mysli! Jutro o 6:30 zbierzcie sie w kuchni i zjemy sniadanie by miec duzo sił. - powiedzialam próbując pocieszyc uczniow. Lecz chyba na marne.
- Musicie sie wyspac wiec radze wam zebyscie poszli teraz spac. Ty też Layla. - powiedzial Pan Kleks.
Wszyscy wrocili do swoich pokoi. Głęboko w duszy wierzyłam ze nam sie uda. Inaczej byc nie moze. Położyłam sie po 21 i zasnełam. 

Obudzilam sie po 6. Ogarnelam sie i szybko zeszlam na dół by przygotowac sniadanie. Po śniadaniu wyjrzałam przez okno i zobaczylam 2 uzbrojonych wilkusow.
- Szybko! Juz tu sa! - krzyknelam. Wszyscy zebrali sie przy wyjsciu budynku. Pan Kleks wyszedl pierwszy i kazal nam poczekac. Nagle uslyszelismy trzask. Przestraszylismy sie wiec od razu wyszlismy na zewnatrz.
- Co sie stalo? - spytalam przestraszona. Jednak zauważyłam ze Panu Kleksowi nic nie jest. Za to te 2 wilkusy byly obezwladnionie. Byli związani lina.
- Ale jak? - spytalam zdziwiona.
- To moc. - odpowiedzial krotko Pan Kleks.
Zza krzaków wyłoniła sie Królową Wilkusow.
- Co za banda nieudacznikow. - powiedziala patrzac sie na dwoch zwiazanych wilkusow.
Za nią szedl Vincent. Serce zaczelo bic mi szybciej.
- Skoncz z nimi. - powiedzial Książe Vincent. Zrozumiałam jego zamiary i wiedzielismy dlaczego to powiedzial. Za nimi zjawiła sie cała wataha wilkusow. Bylo ich z 60. Dosyc duzo lecz dla nas to nie problem, gdyz mamy po swojej stronie Vincenta.
- Witajcie w naszej bajce dzbany! - krzyknęłam.
- Bierz ją! - powiedziala ich królowa.
Nagle Vincent ruszył w moją strone a ja zaczelam uciekac by zgrać pozory. O niemal wywróciłam sie na schodach do drzwi budynku, ale szybko się ogarnelam i biegłam dalej.
Gdy dotarłam do biblioteki w której podczas pierwszej nocy w akademi spotkalam Vincenta, zatrzymalam sie.
Obejrzałam sie za siebie, Vincent stał za mną.
- Pamiętasz co tu zaszlo?- spytał.
- Jakbym miala nie pamietac? - odpowiedzialam sarkastycznie.
- Denerwuje mnie ta kobieta. Ze ja wczesniej nie zauwazylem jak nas traktowala. Debil ze mnie. - powiedzial lekko sie smiejac.
- Trudno, co bylo to bylo. - odpowiedzialam. Usmiechnal sie do mnie i podszedl blizej.
- Wiesz, skoro zostalismy sami. - powiedzial przybliżając sie do mnie.
- Ale my jestesmy na misji, Vincent. - Mimo to, cieszylam sie strasznie ze moglam go zobaczyc.
- Mi to nie przeszkadza. Jestesmy sami. Nikogo oprocz nas tu nie ma. - objął mnie w talii. Jego ręce były zimne jak zawsze. Pogłaskał mnie po policzku i zbliżył sie do mojej twarzy.
- Tak bardzo tesknilem za tobą. - powiedzial z usmiechem.
- Ja tez. - wyszeptalam.

Zarzuciłam rece na jego ramiona. On zbliżył się jeszcze bardziej i mnie pocałował.
- Kocham cie. - powiedział po cichu. Ja nic nie odpowiadajac pocałowalam go jeszcze raz. Popatrzylam w jego piękne oczy i sie uśmiechnęłam.
- Cieszę się ze w koncu mozemy sie widziec. - powiedzialam.
- Tak szczerze to chcialem zeby Królowa wydala jak najszybciej rozkaz, by tylko sie z toba spotkac. - powiedział smiejac sie. Także sie zasmialam.
- Dobra musimy juz wracac. - powiedzial i poszlismy do wyjscia.
- Przepraszam ale musze to zrobic. - powiedzial.
- Ale co? - spytalam troche zdziwiona.
Złapał mnie za ręce i je związał.
- Rozumiem. - odpowiedzialam.

Wyszlismy z budynku. Nasz ogród wygladał jak pole bitwy. No bo w sumie teraz to bylo pole bitwy.
- Mam ją. - powiedział Vincent.
- Świetnie. I kto tu jest teraz dzbanem? - odpowiedziala Królowa wilkusów. Wkurzylo mnie to. Za kogo ona sie uwarza? Nie wazne.
- Nie myśl ze tak latwo nasz pokonasz! - krzyknął Pan Kleks. Rzucił jakieś zaklęcie i ta wiedzma upadła.
- Smieszne! Jedynym dzbanem tutaj jestes ty! - powiedzialam wkurzona.
- Ty smarkulo nie bedziesz tak do mnie mówić! - powiedziala i chciala sie na mnie rzucic. Jednak coś jakby ją zatrzymało. Zobaczylam ze Vincent wyciągnął w jej strone ręke jakby rzucając jakies zaklecie.
- Niech to szlag! Nadal masz tą moc! - powiedziala wskazujac na Pana Kleksa. Najwidoczniej nie skapnela sie ze byl to Vincent. Ona to serio jest dzbanem. Ale lepiej dla nas.
Jednak ja nadal bylam zwiazana i nie moglam nic zrobic.
Uczniowie używali swojej wyobrazni i mocy by spłaszać wilkusow. Dobrze im szło. Nagle Vincent szarpnął mnie i zamknął w jakiejs klatce. Wiedziałam ze i tak bym pozniej sie wydostala jednak nie chcialam by wilkusy cos podejrzewały. W koncu odwiazalam sobie ręce i przecięłam klatce nozykiem ktory zawsze trzymam przy sobie w razie niebezpieczenstwa.
Wydostałam sie z klatki. Nikt jej nie pilnował wiec minęło troche czasu zanim ktos zauważył. Jednak pierwszą osoba ktora mnie zauwazyla byla Królowa.
Wiedziałam, ze jestem w klopotach.

_______________________________

Ogólnie to zrobie 2 części z tego rozdziału ❤️

Piszcie czy kontynuowac dalej ksiazke 🫶🏼

I przepraszam ze tak dlugo musieliscie czekac na kolejny rozdzial ⚘️

I przepraszam ze tak dlugo musieliscie czekac na kolejny rozdzial ⚘️

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ona Jest Moja | Akademia Pana Kleksa | Vincent x Y/nOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz