Ratunek Vincenta | rozdział 4

871 26 2
                                    

Położyłam się obok śpiącego Vincenta. Martwiłam się o niego jak o własną rodzinę. Albert wrócił do swojego pokoju. Była dopiero 8 rano. W sobote nie było lekcji wiec wszyscy jeszcze spali.

Leżałam tak z pół godziny i poszlam do kuchni zrobic sobie herbate. Niedługo po tym wszyscy zebrali sie w kuchni na śniadanie. Postanowiłam wiec przygotowac dla wszystkich śniadanie.

Po sniadaniu powiedzialam Panu Kleksowi ze chcialabym z nim porozmawiać. Podeszlismy w kąt kuchni i powiedzialam mu o Vincencie.

- Książe Vincent jest w tarapatach. Jesli tutaj zostanie predzej czy pozniej wilkusy go odnajdą. Mozemy mu pomoc ale czy napewno jestes pewna ze nie zagraza akademii? - spytał się z powagą Pan Kleks.
- Jestem tego pewna. Zastalismy go w tragicznym stanie. Reszta wilkusow stracila do niego zaufanie. Mozemy dzialac pod przykrywka. Vincent moze udawac ze jest po ich stronie i będzie dostarczal nam informacje. Jezeli go przekonamy oczywiscie. - powiedzialam. Mialam nadzieje ze ten plan sie uda.
- To nie jest zly plan. Chodzmy do niego. - powiedzial i zaprowadzilam go do pokoju gdzie byl Vincent.
- O ludzie... Chyba się na niego uwzieli. Nie ma sie co dziwic. W koncu ich zdradził. - powiedzial z zaskoczeniem po zobaczeniu w jakim stanie jest Vincent.

Przynioslam herbate dla Vincenta i powoli go budziłam.
-Vincent, wstań napij się herbaty. Musisz cos zjeść i zmienię ci opatrunek. - powiedzialam głaszcząc go po czole. Obudzil sie i podalam mu herbate.
- Co ja tu robie...- powiedzial zaspanym glosem. Brzmisl jakby nie pamietal co sie stalo wczesniej.
- Jestes w akademi, ja i Albert cię uratowalismy. Teraz napij sie herbaty lepiej sie poczujesz. To jest Pan Kleks. Pomozemy ci. - powiedzialam i wskazałam na Pana Kleksa. Zmieniłam mu opatrunek i pomoglam wstać.
- No, to chodzmy teraz do kuchni. - powiedzial Pan Kleks i zeszlismy do kuchni.

Uczniowie wygladali na przestraszonych.
- Spokojnie, on jest dobrym wilkusem. - powiedzialam by uspokoic dzieci.
- Jestes pewna ? Zaden wilkus nie jest dobry! - powiedzial jeden uczeń.
- Zapewniam was ze ten Wilkus jest dobry, to Książe Vincent. Nie męczcie go zabardzo bo widzicie w jakim jest stanie. Uczniowie wygladali na bardziej spokojnych. Lecz nadal czuli sie niepewnie.
Vincent usiadl przy stole i podałam mu miskę z ciepłą zupą.
- Proszę, zjedz to. - powiedzialam i dalam mu łyżkę.
 
Vincent powoli jadl zupę a ja poszlam wyjasnic dzieciom co w akademi robi wilkus. Uczniowie okazali wyrozumialosc wiec juz moglam byc spokojna. Postanowilam powiedziec Vincentowi o planie dopiero jutro bo nadal wygladał na bardzo zmęczonego.

Pomogłam pojsc Vincentowi do pokoju. Postanowiłam pojsc na spacer i wszystko przemyśleć. Zastanawiałam sie nad tym, czy moja relacja z Vincentem jest odpowiednia. Przypomnialy mi sie slowa Pana Kleksa: "miłość pomiedzy człowiekiem a wilkusem nie istnieje" lecz ja myslalam inaczej. Czulam ze go kocham. Ale czy ta miłość sie uda? Czy uda mi sie opanowac chaos wilkusów? Akademia nadal byla zagrozona przez wilkusy. Ale ja nie mialam zamiaru się poddawać.

Wróciłam z spaceru i w salonie spotkałam Alberta. Przeprosiłam go, ze tak wczesnie go obudzilam.
- Nie, bardzo dobrze ze mnie obudzilas. I tak nie mam nic innego do roboty. - powiedzial.
- Ale nie przejmujesz sie tym, ze chcialam akurat uratowac wilkusa? - spytalam.
- Wiem, ze nie jest taki jak inny wilkusy. W nim jest nadzieja na uratowanie akademi. - powiedzial i kontynuowal czytanie jakiejs ksiazki.
- Wiec, myslimy podobnie. Cieszy mnie to.
- Mnie tez. Moze zajrzymy co u Vincenta? - spytal.
Zgodziłam sie i poszlismy do niego. Vincent nie spal, ale siedzial na lozku. Wygladal jakby nad czyms rozmyślał. Podeszlam do niego i go przytulilam.
- I jak z nim? - spytal Albert.
- Coraz lepiej. - powiedzialam z ulgą.
- To dobrze, ja wracam do czytania mojej ksiazki. Pozniej do ciebie wpadne. - powiedzial i wyszedl z pokoju.
- Jak sie czujesz Vincent? - spytalam z troską.
- Ja.. Wszystko mnie boli. - powiedzial po cichu.
- Biedny. - powiedziałam i go przytuliłam. Zrobilam mu opatrunek z ziół i się polozyl.
- Dziekuje ci za wszystko, Layla. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Ta "wiedzma" chce mnie wykonczyc. Od paru miesiecy jest dla mnie ostra. Nie wiem o co jej chodzi. Lecz teraz gdy uwolniliscie mnie od niej, pierwszy raz poczułem spokoj. Tak bardzo nie chce tam wracać. Z tamtad wyniosłem tylko zle wspomnienia. - powiedzial z bólem.
- Dopilnuje tego, zebys tam nigdy nie wrócił. - powiedzialam. Zaczęłam płakać po jego wypowiedzi. Tak bardzo mu współczułam lecz nie wiedzialam jak to okazać.
- Kocham cie, Layla. Nie pozwole cie skrzywdzić nikomu tak jak ja dalem skrzywdzic siebie. - powiedzial lekko usmiechajac sie. Zarumienilam sie gdy to powiedzial. Popatrzyl sie na moje zarumienione policzki i zblizyl sie do mnie.
- Ja tez cie kocham. - powiedzialam a nasze twarze byly tak blisko. Vincent nachylil sie jeszcze bardziej i mnie pocałował. Zniżył sie do szyi i zrobil mi malinkę. Zajęczałam lekko a Vincent złapał mnie w tali. Poczulam jego chlodne ręce a mnie przeszly ciarki. Wsadzil swoją ręke pod moja koszulke i dotknął po plecach. Przeszly mnie jeszcze wieksze ciarki gdy dotykal mnie swoimi chlodnymi rękami. Ja zarzuciłam ręce wokół jego szyi i znow nasze usta sie złączyły.  Nasz pocalunek trwal jakies 10 sekund a czulam jakby trwał wieczność.
- Spisz dzis u mnie? - spytal.
- Mogę. - odpowiedzialam krótko.

Położyłam się na jego klatce piersiowej i poszliśmy spać. 

Nad ranem obudziłam sie sama w łóżku. Nie bylo Vincenta. Szybko poszzlam do lazienki by zakryc malinkę ktora wczoraj zrobil mi Vincent. Pozniej zeszlam do kuchni by cos zjesc. Byl tam Vincent z uczniami. Zauwazylam ze swietnie sie dogadują co mnie cieszyło. Opowiadal im zarty a dzieci  sie z nich smialy.
- Ooo juz chyba lepiej sie czujesz. - powiedzialam do Vincent.
- Mozna tak powiedziec. Nie mogę calego zycia przeleżeć. Zrobilem ci sniadanie. - powiedzial i odsunął mi krzeslo. Podal mi kanapki i szklankę soku.
- Dzięki. Widzę ze dogadales sie z uczniami. Cieszy mnie to. - powiedziałam.
- Miło mnie przyjeli, czego sie nie spodziewalem. - powiedzial dumny.
Zaśmiałam się i zjadlam sniadanie.

Później w kuchni zjawił sie Pan Kleks i zawołał Vincenta. Obaj poszli do innego pokoju a ja zajęłam sie uczniami. Graliśmy w różne gry planszowe i rozmawialiśmy.

Pana Kleksa i Vincenta nie bylo dość długo, ale po około 40 minutach wrócili. Vincent powiedzial zebym przyszla zaraz do swojego pokoju.

Weszlam wiec do swojego pokoju i czekal tam Vincent. Powiedzial mi, ze Pan Kleks przedstawil mu nasz plan. Wiedzialam juz o jaki plan chodzi, lecz nie wiedzialam jak on by wygladał dokladnie. Wiec opowiedzial mi wszystko. Okazalo sie ze za 2 dni Vincent musi wrocic do wilkusow i udowodnic im, ze jest po ich stronie, lecz nie wiadomo czy sie to powiedzie gdyz najprawdopodoniej stracili do niego jakiekolwiek zaufanie. Ale nie moglismy sie poddac, wiec Vincent zgodzil sie na takie rozwiązanie.
- zgodzil sie na takie rozwiązanie.
Chcesz moze pojsc na spacer? - zaproponowal
Vincent. Zgodzilam się wiec poszlam po kurtkę
poniewaz byla to późnia jesień.
Postanowiliśmy przejsc sie na łake blisko akademi
gdyz nie chcielismy by zaden wilkus nas nie zobaczyl.
Spedziliśmy na spacerze chyba 3 godziny.
Rozmawialiśmy na różne tematy. Śmialismy sie i
uważałam ze ten dzien jest jednym z najlepszych.
Pierwszy raz od tak dlugiego czasu rozmawialam z
kims tak długo. Okazało sie ze mamy duzo wspolnych zainteresowań.

Wróciliśmy do akademi. Byla juz pora obiadowa
wiec poszlismy wszyscy na obiad ktory tym razem
przygotowali razem uczniowie
Po obiedzie poszlam do swoiego pokoju a Vincent
poszedł do salonu czytac książki.
Minęlo tak z parę godzin. Byla juz 21 a Vincent
przyszedl do mojego pokoju
- Mogę spac dzis u ciebie? - spytal
- Oczywiście. - odpowiedzialam. Jeszcze sie pyta
pomyslalam
Poszlam do lazienki sie przebrac i umyc zeby. Dalam
Vincentowi jakąś męska piżamę. On także poszedl
sie przebrać. Polozylismy sie na łóžku, ja znowu
położyłam sie na jego klatce piersiowej.Co ja poradzę,
ze jest taka wygodna. Pocałował mnie w czoło i
wkrótce zasnęliśmy.

____________________

Koniec 4 rozdziału, piszcie czy wam sie spodobal 🫶🏼

Koniec 4 rozdziału, piszcie czy wam sie spodobal 🫶🏼

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ona Jest Moja | Akademia Pana Kleksa | Vincent x Y/nOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz