Tak jak przypuszczałam przez dobrą godzinę oboje podpieraliśmy ściany i musiało wyglądać to naprawdę komicznie gdy oboje z założonymi rękami, z nadętą miną patrzeliśmy na gości rozmawiających o pracy, życiu prywatnym i innych bzdetach które w żadnym stopniu nie stykają się z tematami naszych rozmów.
Nagle zasłony na scenie odsuwają się czym przyciągają uwagę wszystkich dookoła nawet naszą. Z mikrofonem w dłoni i szerokim uśmiechem młody mężczyzna stoi pomiędzy głośnikami przy DJ-ejce.
– Witam państwa! Dziś wieczorem zrobię wszystko abyście nie pozasypiali. Proszę złapać drugą osobę i wejść na parkiet!
DJ nie przedłużał. Zaczął błyskawicznie przyciskać jakieś guziki i inne nieznane mi elementy aż nagle z głośników dało się usłyszeć niezastąpiona piosenkę Katy Perry „Last friday night" znaną chyba przez wszystkich na całym świecie.
Wydycham powietrze i opuszczam głowę w dół z zażenowania bo właśnie zdałam sobie sprawę, że mając dziewiętnaście lat trafiłam na imprezkę domu starości. Większość z zebranych tutaj jest 40+ – 50+ i w tym gronie zdecydowana większość nie zna tej piosenki. Jakaś parka próbuje wbić się w rytm muzyki ale coś im nie wychodzi, starsza pani chyba nadwyrężyła sobie biodro bo właśnie wychodzi machając ręką – prawdopodobnie – na męża.
– Na co ja się zgodziłam. – chowam twarz w dłoniach próbując zrozumieć dlaczego tu jestem.
A no tak. Dla ojca. Czy było warto? Szczerze nie wiem...
– Idziesz?
Słyszę znajomy głos przebijający się przez piosenkę. Podnoszę głowę i widzę Ryan'a stojącego przede mną z wyciągniętą ręką w moją stronę.
– Co ty robisz? – marszczę zdziwiona brwi.
– Uwierz mi, że też nie jestem zadowolony z pobytu tutaj. Mógłbym siedzieć z chłopakami albo wyjść na miasto a zamiast tego muszę siedzieć w nie swoim towarzystwie a gdyby tego było mało nie mogę się nawet napić. – zaczął tłumaczyć a ja go uważnie słucham. Nie mam nic lepszego do roboty. – Więc skoro razem tu utknęliśmy to chociaż daj się zaprosić na jeden taniec. Coś mi się należy... i tobie też. – dodaje po chwili.
Na twarzy Ryan'a maluje się uśmiech, delikatny ale jednak. Nie taki chamski, wredny jak zwykle. Wręcz przeciwnie. Jego wyraz twarzy jest o dziwo przyjemny dla oka. Spoglądam w górę i liczę do pięciu po czym zerkam na niego i łapię go za dłoń którą wyciągnął w moją stronę.
Ze znudzeniem idę za nim gdy ten z radością ciągnie mnie w stronę parkietu. Łapię mnie za drugą rękę i zaczyna bujać mną w prawo i w lewo. Ciężko mi w takim momencie zachować powagę.
Chłopak zaczyna tańczyć a ja z wielkim bananem na twarzy również się do tego przyłączam.
Z każdą sekundą coraz bardziej się przekonuje i odważniej wykonuje ruchy.
Wczuwam się w rytm czekając na refren.
Gdy wreszcie się pojawia zaczynam skakać i śpiewać tekst piosenki a Ryan jakby wiedział co zrobię zaczyna śpiewać a po chwili oboje na środku sali zdzieramy głos do głośnej piosenki Katy Perry lecącej z głośników.Last Friday night!
Yeah, we danced on tabletops, and we took too many shots
Think we kissed, but I forgot last Friday night
Yeah, we maxed our credit cards and got kicked out of the bar
So we hit the boulevard last Friday night!Refren dobiega końca jednak piosenka leci dalej. Carter łapie mnie za dłoń i obraca kilka razy. Nie są nam potrzebne żadne słowa. Tańczymy jakbyśmy nie widzieli końca. Już nie miało znaczenia to, że wokół nas są inni ludzie. Wreszcie mogłam poczuć się swobodnie. Nie interesowało mnie co będzie jutro czy pojutrze. Ulga jaka mnie oblała to jest to czego potrzebowałam i potrzebuje.
Wreszcie mogę odetchnąć i chociaż na chwilę oderwać się od przytłaczających mnie myśli.Pod koniec Ryan funduje mi kolejną serię obrotów przez które w ostatnie sekundy piosenki dostaje zawrotu głowy. Odbijam się od jego klatki piersiowej a on łapie mnie w tali. Niespodziewanie goście biją nam brawo a my zaczynamy się śmiać.
– Nie myślałam, że będę w stanie dobrze się z tobą bawić wiesz? – zaczynam gdy przestaje się śmiać.
– No co ty? – marszczy lekko brwi. – byłem pewien, że to ty mnie okrzyczysz z góry do dołu gdy pociągnę cię w stronę tego tłumu.
– Jak widać upiekło ci się.
– Dziękujemy przepięknej parze za wspaniały taniec i rozruszanie towarzystwa! – bez uprzedzenia odzywa się DJ przez mikrofon. Spoglądam w jego stronę. – liczymy, że zaszczycicie nas kolejnym miłym tańcem.
Może i jestem czepialska ale na słowo para od razu zrobiło mi się słabo. Spoglądam na dłonie Ryan'a które leżą na moich biodrach a moje niefortunnie spoczywają na jego ramionach.
Faktycznie wygląda to dwu znacznie.– Niestety musimy się zbierać. – słyszę jego głos który wyrywa mnie z chwilowego odpłynięcia.
Puszcza mnie tak jakby gwałtownie przez co robi mi się zimno. Impulsywnie gładzę dłonią przedramię dla ogrzania ciała.
– W takim razie dziękujemy i dobranoc! – odpowiada DJ i niemal od razu puszcza muzykę której tym razem nie znam.
Chłopak obejmuje mnie ramieniem, niestety albo stety ledwo wyczuwalnie, tylko po to aby dać mi znak, że wychodzimy. Nie jest to jednak takie proste, przy wyjściu z sali stoją nasi rodzice.
– Coś się stało? – pyta mój ojciec. Wygląda na zmartwionego. Rodzice Ryan'a również nie wyglądają na spokojnych.
– Nie po prostu mamy różne zaliczenia w przyszłym tygodniu i będziemy się jutro uczyć więc chcemy iść szybciej spać.
Gdy na słowa bruneta mój ojciec na mnie spogląda a ja przytakuje głową chodź nie jestem do końca z tym zgodna.
– W takim razie do zobaczenia. – uśmiecha się matka chłopaka a ja odwzajemniam gest.
Docieramy do auta. Każdy z nas zajmuje swoje miejsce w kompletnej ciszy. Carter odpala silnik i wjeżdża na drogę.
– Szczerze przepraszam, że cię z tamtąd wyprowadziłem i nawet nie spytałam o twoje zdanie... – zaczyna. Przeprosił, to coś nowego. – ...ale naprawdę chcę iść szybciej spać. I ten DJ który okrzyknął nas parą. Chyba sama rozumiesz.
– Jasne. – odpowiadam szczerze chodź nie powiem, że trochę zakuło co jest idiotyczne bo jesteśmy tylko współlokatorami.
Cała droga to tylko udręka musząc siedzieć w takiej ciszy no bo niby o czym mamy rozmawiać?
Pozostało mi tylko gapić się na przemijający obraz za oknem. Również gapienie się w ścianę windy było moim zajęciem podczas czekania aż nareszcie wejdziemy do mieszkania.Ryan przekręca klucz zamku i przepuszcza mnie w drzwiach. Od razu zrzucam przeklęte obcasy i kieruje się do łazienki.
– Abigail? – odwracam się w stronę skąd słyszą głos Carter'a.
– Tak? – pytam zaciekawiona.
– Dziękuję za miły wieczór. Miłych snów. – z ledwo zauważalnym uśmiechem znika za drzwiami swojego pokoju.
– Nie ma za co. – szepcze już sama do siebie.
Ja także znikam za drzwiami łazienki uśmiechając się pod nosem na myśl o dzisiejszym tańcu z moim współlokatorem Ryan'em Carter'em który wkurwia i powoduje głupi uśmiech na mojej twarzy jednocześnie...
CZYTASZ
I wan't your soul
RomanceAbigail Harris od dziecka mieszka wraz z matką w Bostonie. Gdy dziewczyna miała sześć lat, ojciec zostawił je dla młodszej. Od tamtej pory Abigail miała do niego ogromny żal. Po ukończeniu liceum dziewczyna dostała się na wymarzone studia prawnicze...