DRUGIE PIĘTRO

11 2 5
                                    

Susan już nie wiedziała w co wierzyć. Od początku była pewna że to wszystko kłamstwa. Przecież duchy nie istnieją! Ale faktycznie czuła niepokojącą atmosferę tego miejsca, wszystko było tak przerażająco dziwne...

Rodzice Susan zawsze chcieli by została lekarką lub pielęgniarką a ona nie potrafiła się im sprzeciwić. Oni zawsze znajdowali argumenty i nawet gdy ta była przygotowana do rozmowy, rodzice brnęli do końca aż dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Tak właśnie została lekarką, lecz nie z własnej woli.

Gdy wdrapali się po schodach na kolejne piętro, ujrzeli trzy drzwi do sypialni. Ostrożnie uchylili pierwsze i weszli do środka; był to pokój dziecięcy, wszędzie leżały zabawki a na końcu pomieszczenia stało łóżko dwupiętrowe. Rozejrzeli się a w ten czas Misty popatrzyła na pokój przez swoją kamerę - wszystko wydawało się normalne ale gdy spojrzała za okno, prawie podskoczyła, ponieważ na polu przed domem stało dwoje chłopców. Ale nie dlatego się przestraszyła. Tam gdzie powinny być oczy dzieci, była pustka; tak jakby ktoś je wygrzebał. Naraz bliźniaki przechyliły głowy i w tym samym czasie podnieśli ręce i powoli pomachali, po czym się uśmiechnęli.

Z przerażającego widoku wyrwał ją okrzyk Lisy:

- Misty, podejdź tu...

Podeszła. Spojrzała na to co jej koleżanka trzymała w ręku. Na początku nie zrozumiała o co chodzi, przecież to była zwykła książka. Ale po chwili przypomniała sobie: książkę o tym samym tytule, w tym samym wydaniu Lisa dostała na urodziny od Lily.

- Myślisz że... - Spytała z niepokojem Lisa - To ta sama?

- Hmmm... Nie wydaje mi się, dużo osób ma te same książki. - Powiedziała po chwili namysłu Misty - po za tym tą którą dostałaś miała dedykację na pierwszej stronie, ta na pewno nie...

Ale zamilkła bo gdy ta otworzyła książkę i na pierwszej stronie były jakieś litery... Ale rozmazane.

- Po za tym ma takie same wgniecenia i zabrudzenia!                                                                                                  Lisa była bardzo przejęta.

- Dobra tu nie ma już nic ciekawego, chodźmy stąd.                                                                                                    Powiedział Matthew.

Wyszli z pokoju i weszli do kolejnego. W środku było pojedyncze łóżko, biurko i szafka. Pokój wyglądał jakby najlepiej się zachował; w innych miejscach w domu deski skrzypiały, wszystko było zatęchnięte i panował nieporządek. Ale tu było czysto i wszystkie meble w dobrym stanie. Zoe spojrzała do szafki; były tam tylko tabletki przeciwbólowe. Chwilę przeszukiwali pokój, lecz nie było tam nic nadzwyczajnego; podejrzane...

Gdy wyszli na korytarz i zmierzali do ostatniej sypialni, nagle coś zobaczyli; po schodach uczepiony swoimi przydługimi rękami, obu ścian po bokach, zmierzał ku nim potwór.

Na początku patrzyli na niego wmurowani w podłogę, ale pierwszym który coś zrobił był Matthew który wyciągnął swój karabin i wycelował w demona lub Jacka Majersa...

Strzelił ale nic to mu nie zrobiło. Wtedy powtórzył strzał tylko tym razem w rękę. Celnie trafił, a z rany poleciała czarna krew.

Reszta szybko wbiegła do ostatniej sypialni.

W środku było dwuosobowe łóżko i kolejne drzwi do prywatnej łazienki rodziców. Nagle Susan znalazła notatki Leili Majers, matki Sary i bliźniaków i przeczytała na głos: 

- Sara nie żyje. Jestem zrozpaczona! Zrobiłabym WSZYSTKO byleby znów ją spotkać. - Podkreśliła słowo wszystko - O tu są jeszcze jakieś papiery! Ona... ona ściągała z różnych krajów książki o przywoływaniu duchów... 

oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz